[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dlaczego była tam tylko kilka dni? A, potem zarazprofesor Fetter zezwolił jej mieszkać z dzieckiem w szpitaluZwiętego Aazarza.Od połowy maja nauka, wykłady, praca wklinice.Dziecko, chłopczyk, wychowuje się pod opieką szpital-ną, 21 czerwca chłopczyk umiera.Natychmiast - widoczniemusiała ze względów sanitarnych - przeniosła się na Aryańską,gdzie przeniesiono zwłoki dziecka! Po pogrzebie znowu skorzy-stała z zaproszenia Fettera i w szpitalu dochodziła do siebie.Przebywała tam do 5 lipca, znaczy do dnia egzaminu.Po czymdługo się nie zastanawiała nad kolejną przyjacielską propozycjąprofesora Fettera i przez całe wakacje mieszkała w szpitalu,pracując dzień i noc (gdy trzeba było, zawsze do dyspozycji)jako elewka na jego oddziale.A potem? Od września do pazdziernika - Blich 24, następnieTopolowa 21, u bliższych znajomych, aż do sierpnia 1907 roku.Pózniej niedługo jako sublokatorka w mieszkaniu na Pańskiej.Następnie wyjechała do męża.Mąż, mówi sędzia, nie łożył regularnie, niekiedy, jak sam ze-znał, w ogóle nie płacił.Z czego żyła, za co się tak stroiła? -186 Rocznie, mówi ta kobieta jak na spowiedzi, otrzymywała 800koron stypendium.- Przez cały czas pobytu w Krakowie? - Od1903 do końca lipca 1908 roku.Poza tym nominalnie byłamnauczycielką w Limanowej.Co miesiąc mąż przesyłał mi całąnależną z tego tytułu gażę.Ha, należną!Tego nie brał pod uwagę, kiedy zeznawał.Bo poza tym odsiebie słał pocztą, kiedy chciał i ile chciał.Ale zazwyczaj było tokilkadziesiąt koron.Miesięcznie? Tak, miesięcznie.Ile wynosiła ta pensja nauczycielki? 50 koron na miesiąc.No, myślę sobie, uzbierało się tego.Owszem, ładna sumka.Ona psuta przez głupich mężczyzn, owszem.Ale nie wyglądami na osobę, która chciałaby więcej i więcej.Mało tego; prawie przez cały czas pobytu w Krakowie miałakażdego miesiąca przeciętnie 40 koron dochodu z akuszerii.Bliska płaczu: przyjmowała porody, mówi łamiącym się gło-sem, opiekowała się noworodkami, a u swojego własnegodziecka, dużego niemowlaka, nie potrafiła rozpoznać sympto-mów choroby, którą można było opanować i zapobiec nieszczę-ściu.Niezwykły okres w jej życiu to przewożenie bibuły.Mówi otym, uspokajając się stopniowo.Jeden z profesorów (wiadomokto, Fetter) opłacił jej miesięczny pobyt w sanatorium wodo-leczniczym w Kosowie.%7łeby rany duszy mogły się jakoś podgo-ić.W Kosowie natrafiła na niezwykłe towarzystwo.W tej stacjiklimatycznej w Stanisławowskiem (najbliższe miasto: Kołomy-ja) oprócz zwykłej kuracyjnej tłuszczy przebywali i trzymali sięrazem ludzie światli i dumni, żaden z nich jednak nie szedł wordynku.Szanując indywidualne poglądy i postawy, wspieralisię oni wzajemnie.Pochodzili z różnych stron kraju, znali sięjednak nie od dziś.Po studiach w Lozannie, w Brukseli, w Pa-ryżu, robili swoje, a poza tym myśleli o tym, jak od podstawurządzić wszystko w wolnym kraju.Czuło się w elitarnych krę-gach, że ta wolność wkrótce nastąpi; nie rozkwitnie jednakpięknie - ona wybuchnie.Więc bibuła.Pisma mające otwierać187 oczy prostym ludziom, budzić w nich świadomość wspólnoty,dawać im siły do walki.Wtedy po raz pierwszy zobaczyła Try-buna.Na razie z daleka.Bliżej poznała się za to ze szlachetnymze wszech miar Michałem Korzyńskim, zwierzyła mu się z nie-uleczalnego smutku po śmierci młodszego dziecka.To Korzyń-ski stwierdził, że uzbrajanie ludu pracującego (wstępnie przypomocy bibuły) pozwoli jej zająć się czymś, co będąc niebez-pieczne, wymaga stałej uwagi, a będąc pożyteczne, da świado-mość czynienia dobra.- Dlaczego - pyta doktor Nadreński, obrońca Goldstocka -jako jedna z tak zwanych dromaderek wprawdzie przewoziłapani bibułę nielegalną przez kordon i uważała się pani wtedy zaosobę spełnioną, nawet coś pani powiedziała o niezwykłymokresie w życiu, to jednak tak zle się pani wyrażała o socjalnychdemokratach? Bo co do tego jesteśmy zgodni.Nie zaprzeczapani własnym pejoratywnym określeniom socjalistów, któreprzytoczył redaktor Goldstock? Sama pani rozumie, że to po-dejrzane, działać, narażać się i przy tym nie wierzyć w sprawę?!- Nigdy tego nie ukrywałam.Niejeden socjalik słyszał odemnie to, co usłyszał sąd od Goldstocka.Interesowały mnieprądy narodowe - i tu wchodziłam głębiej, czas się nie liczył, pocałym dniu pracy przegadało się niekiedy noc i do bladego świ-tu, tak paliłam się do dyskusji.Prądy socjalistyczne natomiast,jako płynące ściekiem prosto z rewolucyjnej Rosji, nie intere-sowały mnie nigdy.Panowie, Bakaj, w którego zeznaniach fałsz goni fałsz, wziąłwas na kawał! - mówiła dalej.Potem chyba niepotrzebnie roz-gadała się o sposobach rozwożenia bibuły (wszystko to znam zautopsji, zgadza się, owszem), o trasach mających zmylić czuj-ność wrażych czynowników.Wskazała na Trybuna (ach, więcto o to chodziło, Trybun umywa ręce, ale ślady pozostawionedzięki przytomności umysłu tej pani i tak łatwo nie znikną):wyjaśniła zgromadzonym, że właśnie stosując się do jego suge-stii, nieraz z Krakowa jechała przez Lwów do Warszawy, unika-jąc w ten sposób podejrzeń.Ale - uwaga, tu mydlarz zabiera się do rzeczy i naprowadza,188 pytając ją, czy robiąc wszystko, żeby uniknąć niebezpieczeństwdekonspiracji w podróżach, nie zanadto ufała tym, którzy bylina miejscu? Korowska ożywia się: owszem, tak zwany ktoś wjej mieszkaniu na Blichowej wszystko poprzewracał, jak była wOkocimiu na imieninach znajomego małżeństwa, akurat tak sięzłożyło, Józia i Józi, przyjaciół z ruchu patriotycznego.Zapew-ne ktoś, kto wiedział, że ona nie wróci na noc, nie zrobił tego ottak, dla fantazji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl