[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zasiadł sobie w wierzbie,a mniejsze w niej były dziuple niż teraz.Weselnicy jechali drogą obok wierzby, a tu w pniuwierzby jak nie krzyknie, jak nie wrzaśnie.Popłoszyły się konie, wywróciły wozy, weselnicypospadali do błota.O mało do nieszczęścia nie doszło.A teraz Kuwasa podpalił swojąwierzbę.Ludzie milczeli ponuro wrogo.Z faktu pożaru wróżyli sobie jakieś nie wiadomo skądnadciągające niebezpieczeństwo.Rozpalony kikut wierzby sczerniał na końcu, zwęglił się itylko, gdy podmuch wiatru uderzał, czerwieniał na chwilę, jak węgliki trybularzu.14 Mrok iciemność nocy zwyciężyła blask ognia.Wierzba dopalała się, poczynała dymić czarnym,śmierdzącym kopciem.Krople deszczu syczały w resztkach żaru, w kałuży przygasłagruzowata głowa starego drzewa.Nemsta kiwnął głową na studentów i ruszyliśmy na Uroczysko.Wśród nas rozpoznałemBabie Lato, kulące się od chłodu w swym nieprzemakalnym płaszczyku, Narkuskiego,Nietajenkę i Dryblasa.Za naszymi plecami poczęły odzywać się głosy: To bez nich.Bez to kopanie! Kuwasa się rozezlił! Jutro podpali chałupy! Wonegdajszym tygodniu Sobieszek widział Kuawasę, w psiej skórze chodził.Stara Romoskatyż Kuwasę oglądała.Wieczorem w oknie się jej pokazał.Widomy znak od niego, żeby muskarbów nie ruszać.Sama się wierzba nie zapaliła.On ją zapalił.Najwięcej jazgotały baby.Mężczyzni milczeli, widać mieli więcej zdrowego rozsądku.Nie chcieli się ośmieszać wiarą w istnienie Kuwasy.Ale i nie przeczyli babom. Zgadujcie, po co był ten pożar wierzby? Trzeba zwiększyć czujność.Diabeł14 Trybularz (z łac.) mała kadzielnica, używana w czasie uroczystych nabożeństw.rzeczywiście nie śpi próbował żartować Nemsta. Podpalił drzewo, żeby wzbudzić do nasjeszcze większą wrogość. Trzeba było wyjaśnić ludziom, jak to jest naprawdę z tymi skarbami w kurhanie.Niepotrzebnie czekamy aż do specjalnej pogadanki żałowała Babie Lato. Teraz? Kiedy ludzie są tacy podburzeni? Nawet by nam dojść do słowa nie dali.Jeszczeby jakaś awantura wynikła twierdził Nemsta. Dlatego was tak szybko zabrałem od pożaru.Z Kuwasą nie ma żartów.Bosakiem lub wiadrem można dostać.Natknęliśmy się na niegooko w oko i diabelnie boli mnie klatka piersiowa.Taki diabeł to i żebra potrafi złamać. Tylko pan porządnie dziś w nocy uważaj ostrzegał Dryblasa, który miał stróżowaćobok baraku. Kto wie, jakie kolejne diabelstwo wymyślił nasz prześladowca.Nikt nie brał tych ostrzeżeń Nemsty na serio.Na dworze plucha, deszczysko, jak to sięmówi, psa z kulawą nogą żal wygnać z domu.Komu by się chciało łazić po nocy w takąokropną pogodę? Chyba tylko legendarnemu diabłu.Ale my wierzyliśmy w Kuwasę z ciała ikrwi, w ludzkiej postaci, tak jak i my podatnego na przykrości niewyspania i deszczu.Około pół do drugiej w nocy Nemsta zdmuchnął w naszym pokoju płomyczek lampynaftowej.Cały barak od dawna już pogrążony był we śnie i ciemności.Pod cieniutkim kocemszczękałem z zimna zębami.Przemarzłem w drodze z Poświerka, do pożaru pobiegłem wpidżamie okrytej płaszczem.Byłem pewny, że jutro odpokutuję to ostrym katarem i kaszlem.Znałem swą skłonność do przeziębień.W walizce pod pryczą miałem pudełko z aspiryną.Sięgnąć po nie nie mogłem nie wstającz łóżka, gorzej było z wodą do popicia kwaśnych pastylek.Po wodę musiałbym iść aż nakoniec baraku.Trzęsąc się z zimna długo walczyłem ze swoim lenistwem.Wreszcie wstałemz pryczy i szybciutko podreptałem do kuchni, gdzie na ławce stały kubełki z wodą: Połknąłemdwie aspiryny, napiłem się wody blaszanym czerpakiem.Przy sposobności wyjrzałem nadwór, ciekawiło mnie, jak też w taki deszcz Dryblas ostrzyżony na zero zorganizował sobiewartownię.Pomysłowo przyznaję.Obok drzwi wyjściowych z baraku rozstawił leżak, nad głowąumocował parasol i opatulony kocami wtulił się w leżak.Chłodno mu chyba nie było, oddeszczu chronił go parasol.Drzemał więc sobie najspokojniej w świecie, jakby to nie on sam,tylko my jego mieliśmy pilnować.Dookoła noc deszczowa, nawet kurhan, o kilka kroków,wtopił się w nieprzeniknioną ciemność.Tam, gdzie jeszcze niedawno buzował ogieńzapalonej wierzby, nie tli się teraz najdrobniejsza iskierka.Wszędzie ren sam czarny mrok.Obudzić Dryblasa? Obudzić i zawstydzić za drzemkę i nieuwagę? Byłoby to z mej stronyzemstą za przykrości, które miałem z jego powodu.Dlaczego jednak mam kontentować siędrobnostką, skoro mogę w pełni nasycić się rozkoszą bogów.Po cichutku pobiegłem do swojego pokoju, wyrwałem z brulionu czystą kartkę papieru,wygrzebałem z kieszeni marynarki ołówek i po ciemku nabazgrałem drukowanymi literami:BYAEM TU, A TY SPAAEZ, DURNIU.KUWASAKartkę złożyłem we dwoje, żeby na litery nie nakapał deszcz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]