[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kara odsunęła się na bok.Była bardzo blada, lekko drżała.278R S- Nie mógł tak po prostu wlezć tam i przypadkowo się zadusić.Coon tam w ogóle robił?Sam przykucnął przy ciele.- Nie, z pewnością pan Harrison nie udusił się przypadkiem podstertą żwiru.Na piersi Harrisona widniała zakrzepła krew.Było oczywiste, żezostał zastrzelony.Kara pochyliła się nad ciałem i dotknęła lodowatymi palcamiramienia Sama.- Och, do diabła, Sam.Sam podniósł się i poprosił wszystkich o pozostanie na miejscach doprzybycia Zoe West.Robotnicy skinęli w milczeniu głowami.Brygadzistaoparł się o zderzak swojego samochodu.Młody robotnik, który obsługiwałkoparkę, podszedł do nich, spojrzał na ciało i skrzywił się.- Walter Harrison.Ten załgany sukinsyn dostał, na co zasłużył.Brygadzista skarcił go za te słowa o zmarłym, ale było oczywiste, żewszyscy dobrze znali Harrisona i nikt nie miał o nim przychylnego zdania.Sam zastanawiał się, dlaczego Hatch zatrudnił kogoś takiego dopilnowania dzieci.Spojrzał na zwłoki.Nie wiadomo, czy bezpośredniąprzyczyną zgonu był śmiertelny postrzał, czy też uduszenie.Próbowałwyobrazić sobie, co tu zaszło.Wally Harrison stoi na szczycie hałdy żwiru,próbuje zobaczyć, kto się za nim skrada, a może rozgląda się za jakąśkryjówką.Albo po prostu walczy z paniką.Kiedy dosięgła go kula, straciłrównowagę, upadł, żwir zaczął się osypywać lawiną, nie było już ratunku.Kara zapewne doszła do podobnych wniosków, ale milczała.Zacisnęła mocno usta i odwróciła się od zwłok.279R SW końcu pojawiła się Zoe West w swoim jaskrawożółtym garbusie.Ubrała się w fioletowe spodenki i tenisówki, ale znowu nie miała broni, coSam natychmiast zauważył.ROZDZIAA DWUDZIESTY DRUGIAllyson wpadła jak burza do stodoły, sina ze złości, upokorzona.Madeleine odprawiła Pita! Nie zrobiła tego ochrona, tylko jej cholernateściowa! Godzinę temu! Przyjechał do Stockwell, poobijany i obolały,tylko po to, by natychmiast zawrócić do domu. Nie może pracować wtakim stanie - oznajmiła bez skrupułów Madeleine.- Wyświadczyłam muprzysługę.Niech dojdzie do siebie".Agarstwo.Dobrze wiedziała, że zjawił się, by spotkać się z Allyson, ipostanowiła do tego nie dopuścić.Musiała wyczuć, że relacje między nim isynową wymknęły się spod kontroli.A przecież Pit Jericho nie byłodpowiednim partnerem dla wdowy po jej synu.Tak jakby rosnąceprzywiązanie Allyson do Pita ubliżało pamięci Lawrence'a.Allyson nie miała odwagi stawić czoła Madeleine, uznała chyba, żedezaprobata teściowej jest równoznaczna z dezaprobatą Lawrence'a.Aprzecież nie potrzebowała niczyjej zgody, niczyjego przyzwolenia.Lawrence nie żył.Odegrał zasadniczą rolę w jej życiu, kochała go, alestraciła go dziesięć lat temu.Czy miała nosić żałobę do końca życia?Wyrzec się miłości?Odkręciła do końca kran nad zlewem i zwilżyła twarz zimną wodą.Nie mogła nigdzie znalezć Hatcha.Powinien porozmawiać z Madeleine,280R Sutrzeć jej nosa.Pit na pewno poczuł się upokorzony, gdy odprawiła goniczym krnąbrnego smarkacza.Ale czy Hatch akceptował Pita? Pomyślałao kłótni Hatcha i Mike'a; wątpliwe, by poszło im o politykę.Nie w środkulata, kiedy nic się nie dzieje, kiedy nie zapadają żadne ważne decyzje.Może kłócili się o Pita, o ultimatum Mike'a?Przez okno nad zlewem dojrzała Karę, eskortowaną przezochroniarza.Westchnęła ciężko.Nie cieszyła jej wcale wizyta przyjaciółki.Zakręciła wodę i wytarła twarz.Była rozbita i zagubiona.Kara od razu tozauważy.Czekała na anonimowy telefon.Chciała to wreszcie załatwić,dowiedzieć się, o co chodzi temu człowiekowi i powiedzieć wreszcieochroniarzom, że ktoś ją nęka.Otworzyła tylne drzwi i dała znać ochroniarzowi, by wpuścił Karę.Kara podbiegła do wejścia.Była blada i zdenerwowana.- Allyson, rozpętało się piekło.Sam mnie tu podrzucił, nie mogęzłapać Hatcha.Znalezliśmy Wally'ego Harrisona na żwirowisku.On nieżyje.Był zasypany stertą kamieni.I postrzelony.- Postrzelony? Nie żyje?- Policja będzie chciała cię przesłuchać.Nie powiedziałam niczegotwojej ochronie, ale.- Nie znalazłaś Hatcha?Allyson opadła bezwładnie na krzesło przy okrągłym, dębowymstole.Patrzyła na szklany wazon z bukietem cynii przysłanych przezMadeleine.Mogłaby wieść normalne życie, ale gdzieś musiała popełnićbłąd.Gdzie i kiedy? Jaki?- Hatch na pewno jest w Stockwell.Powiadomiłby mnie, gdybyzamierzał wyjechać - powiedziała.281R S- Właściwie nie miałam czasu szukać go zbyt dokładnie.Gdzie sąHenry i Lillian?- Na górze.Chcieli dłużej pospać - powiedziała Allyson martwymgłosem.Nie potrafiła skupić uwagi na otoczeniu, miała wrażenie, że zaraz sięrozsypie.Zbyt wiele wstrząsów.Jak to się stało, że Wally nie żyje? Co toznaczy?Kara chodziła od ściany do ściany, jak lwica w klatce.W końcuzaklęła i złapała przyjaciółkę za ramiona.- Allyson, na Boga, otrząśnij się! Powiedz mi, co się z tobą dzieje!Nie jesteś sobą.Wokół ciebie giną ludzie.Mike nie żyje, Wally nie żyje,Pit cudem uniknął śmierci.A ty i dzieci? Może ten cholerny wybuch wDzień Niepodległości nie był przypadkowy?- Karo, idz do diabła.- Nigdzie nie pójdę.Zaraz zjawi się tu tłum policjantów, otocząteren, żeby cię chronić.- Przestań! - krzyknęła Allyson i jęknęła, zdegustowana własnymzachowaniem.- Och, Karo! Mój Boże, masz rację.Masz rację, zachowujęsię jak samolubna idiotka.Sądziłam, że postępuję właściwie i potrafię nadwszystkim zapanować.Nad związkiem z Pitem, reakcją dzieci na śmierćMike'a, że poradzę sobie i jako gubernator, i z Hatchem, i z tymicholernymi telefonami.Mrugała gwałtownie, walczyła ze łzami, zrodzonymi nie tyle z lęku,co z bezradności.- Allyson, opowiedz mi o tych telefonach - zażądała Kara, siadającna brzegu krzesła.282R S- Czekam teraz na kolejny, z instrukcjami.Myślałam, że chodzi osprawy polityczne, ale wiem.Przerwała, bała się, że zaraz się rozpłacze.Odchrząknęła i jużspokojnie, zwięzle opowiedziała przyjaciółce o anonimowych telefonach.Kara słuchała w milczeniu, lecz Allyson wiedziała, że prawniczyumysł przyjaciółki pracuje na pełnych obrotach, analizując wszystkiemożliwości i teorie, nawet najbardziej dziwaczne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]