[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.We wczasowych miejscowościach łatwozawiera się znajomości bez wielkich konwenansów.Niekiedy młodzi ludzie, któ-44rzy nawet spędzili z sobą kilka dni, poszukują się potem przy pomocy różnychznajomych albo nawet przez ogłoszenia w gazetach. Szara Sowa popłynie do Mikołajek, a Winnetou odprowadzi kanu doNiedzwiedziego Rogu zdecydował mój przyjaciel. Tam też się spotkamy.W dwie godziny pózniej byłem już z Moniką na ulicach Mikołajek.Zapyta-liśmy o wypożyczalnię sprzętu turystycznego i Monika udała się samotnie podwskazany adres, a ja oczekiwałem na nią w wehikule zaparkowanym na sąsied-niej ulicy.Monika naciągnęła na głowę rudy skalp, w którym wyglądała bardzoponętnie.Wróciła jednak rozczarowana. Rozmawiałam z Rudzkim, który okazał się bardzo sympatyczny i gada-tliwy opowiadała. Chciał się nawet zaofiarować, aby zastąpić Blondynai pokazać mi Zniardwy.Robię wielkie wrażenie w tej rudej peruczce, prawda? Do rzeczy, koleżanko burknąłem. Tak jest, szefie.Rudzki, niestety, nie zna imienia i nazwiska Blondyna.Onprzyjechał do Mikołajek dziś wczesnym rankiem, prawdopodobnie z Warszawy,ponieważ ma fiata z warszawską rejestracją.Przyszedł do wypożyczalni sprzę-tu turystycznego i zapytał, czy ktoś, oczywiście za pieniądze, nie popływa z nimpo Zniardwach.Twierdził, że w lecie odwiedzi go grupka przyjaciół z zagranicy,wodniaków, i chciałby się już teraz zorientować, gdzie będą mogli organizowaćbiwaki, i w ogóle był ciekaw, jak wyglądają Zniardwy.Pan Rudzki miał moto-rówkę na wodzie, więc zgodził się wynająć ją Blondynowi.Popłynęli.W pewnejchwili Blondyn zapytał, czy na Zniardwach są jakieś wysepki.Rudzki powiedziałmu o Wyspie Pajęczej, o Czarcim Ostrowie i Szerokim Ostrowie.Blondyn prosił,aby dobić do Czarciego Ostrowu, co też się stało.Obejrzał wysepkę; orzekł, żeświetnie się nadaje na biwak i jeśli jego przyjaciele zdecydują się przyjechać doPolski, co nie jest wcale takie pewne, zaproponuje im to miejsce na kilkudniowypobyt.Potem wrócili do Mikołajek.Blondyn zapłacił za przejażdżkę po jeziorzei odjechał. No cóż mruknąłem nie ulega wątpliwości, że celem wycieczki Blon-dyna był Fort Lyck i że przypłynął tutaj z polecenia Schreibera.Odnoszę wraże-nie, że Winnetou miał rację.Lustracja wysepki rozczarowała Blondyna.Zapewnenie znalazł tam tego, czego szukał, dlatego przed rozstaniem z Rudzkim zazna-czył, że nie jest pewne, czy jego zagraniczni przyjaciele w ogóle tu przyjadą la-tem.Jednocześnie pozostawił sobie otwartą furtkę na wypadek, gdyby Schreiberkazał mu tu przybyć powtórnie i to z jakimiś cudzoziemcami.Wówczas Rudz-ki nie zdziwi się, jeśli jeszcze raz poproszą go o wynajęcie motorówki.Ale tobędzie przypuszczalnie dopiero latem, mamy więc trochę czasu, aby się nad tąsprawą zastanowić.Okrężną drogą, przez Ruciane, powróciliśmy do Niedzwiedziego Rogu, gdziemiał czekać na nas Winnetou.Zatrzymałem samochód przed willą, w której wczo-45rajszego wieczoru paliło się światło.Na podwórzu willi nie było już pięknego BMW Turbo , okna zakrywały okiennice.Winnetou przyszedł do nas znad brze-gu jeziora. Mecenasowa odjechała do Warszawy wyjaśnił. Razem z Dudusiemwciągnęliśmy łódkę do szopy.Mecenasowa zamknęła dom i pożegnali mnie.Po-myślałem, że byłoby na przyszłość bardzo pożyteczne, gdybyś poznał mecenaso-wą, bo z jej gościnnego domu mógłbyś obserwować Fort Lyck.Namawiałem me-cenasową, aby jeszcze pozostała w Niedzwiedzim Rogu, obiecałem, że poznam jąz wielkim poszukiwaczem przygód zwanym Szarą Sową, ale Dudusiowi bardzosię śpieszyło.Miał jakieś pilne zajęcia w Warszawie.Szkoda, bo to sympatyczneblade twarze.Coś mnie tknęło.Przypomniałem sobie wczorajszy wieczór w NiedzwiedzimRogu, BMW Turbo na podwórzu mecenasowej, białą łódkę wyciągniętą nabrzeg.Czy ktoś, kto przyjeżdża wiosną na tak krótki weekend, od razu wycią-ga łódkę z szopy i to w deszczowy, zimny dzień, gdy na jeziorze szaleje fala? Mój brat, Winnetou, zna może imię i nazwisko owego Dudusia? Oczywiście.Nazywa się Waldemar Batura.Czy Szarej Sowie coś się stało?Czemu tak przybladł? zaniepokoił się Winnetou.Wycedziłem przez zaciśnięte zęby: Mój największy wróg, poszukiwacz skarbów i handlarz antyków WaldemarBatura był na Czarcim Ostrowie przed nami, a potem pożyczył tę samą łódkęmojemu bratu Winnetou.Odjechał spiesznie, gdy się dowiedział, że i ja za chwilęzjawię się w Niedzwiedzim Rogu.Winnetou złapał się za głowę. Byłem gadatliwy jak stara skwaw. Jak młoda skwaw spojrzałem surowo na Monikę. Bo to ta młodaskwaw poinformowała Baturę, że interesuje mnie Fort Lyck.Monika wcale się nie przejęła tą sprawą. Po co się pan gniewa, szefie? Przecież na tej wysepce nie ma nic ciekawego.Przekonał się pan o tym.Tam naprawdę nic nie ma.Milczałem.Nie byłem bowiem tego tak pewien, jak ona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]