[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W urządzeniudomu praktyczność szła w parze z estetyką.Na oknach wisiały białemuślinowe firanki i kolorowe zasłony.Gerd został wprowadzony do przygotowanego dla niego pokoju,gdzie czekało dwóch służących.Jeden zaprowadził go do łazienki,drugi w tym czasie rozpakowywał jego bagaże.Byli to ci sami ludzie,którzy obsługiwali go podczas jego pierwszej bytności w Zorlodze.Gerd wykąpał się, włożył biały płócienny garnitur i wszedł u bokudoktora Wintera do jadalni, gdzie zaraz podano obiad.Jedzenie było rzeczywiście doskonałe i Gerd prawił pani domukomplementy.Pani Magda rumieniła się z radości.Przy stole toczyła się żywa dyskusja; Magda opowiadała o wraże-niach z podróży.Wkrótce rozmowa zeszła na panią Gley i Jo, co Ger-da najbardziej interesowało.Magda zachwycała się nie tylko starąpisarką i jej książkami, ale także Jo, której przyjazdu na Szandęoczekiwała z wielką radością. Jo jest nie tylko piękna i mądra mówiła ale także miła i wartościowa.Tyle tylko, że ma bardzosmutne oczy, choć zawsze jest bardzo opanowana. Magda opowie-działa o zażyłych stosunkach, w jakich pozostawały ze sobą pani Gleyi Jo, dodając, że wszyscy panowie na statku nadskakiwali dziewczy-nie.Ale bezskutecznie; Jo była dla wszystkich bardzo uprzejma, alepotrafiła trzymać wielbicieli na dystans.%7ładen nie mógł się pochwa-lić szczególnymi względami Jo.Pani Gley opowiadała też Magdzie, żew Kairze niejaki lord Raleigh prosił Jo o rękę, ale ona go bez namysłuodrzuciła.Potem pani Gley i Jo postarały się o to, by lord zaręczył sięz niejaką lady Sholms.Ta ostatnia informacja wstrząsnęła Gerdem.A co by było, gdybyJo przyjęła te oświadczyny? Ale zaraz się uspokoił.Czyż nie pisała wliście, że kocha innego, którego znała tylko parę godzin? Poza tymmiała niewzruszony zamiar nigdy nie wyjść za mąż.Z trudem zmusił183się do spokoju, choć jego tęsknota wzmogła się pod wpływem opo-wieści Magdy.Zaraz nazajutrz Gerd udał się z wizytą do Szandy, mając nadziejędowiedzieć się czegoś bliższego o dacie przyjazdu Ellen Gley i jej to-warzyszki.Dom państwa Boossów w Szandzie położony był również na wzgó-rzu.Jane była w domu sama mąż pojechał na plantacje ale wotoczeniu licznej służby, którą tu można było mieć za psie pieniądze.Ucieszyła się niezmiernie na widok gościa. Nie spodziewaliśmy się zobaczyć pana tak szybko, panie dok-torze mówiła ale tym większa to dla nas radość.Proszę do do-mu; a może chce pan usiąść tu, w cieniu?Gerd wybrał to ostatnie.Jane poleciła służącemu przynieść napojeorzezwiające i coś na przekąskę.Zamówienie było obszerne i bardzoszczegółowe, ale Gerd wiedział już, że chcąc sprawić przyjemnośćmevrouw Booss, należało dać się porządnie nakarmić.Pani domuzawsze dotrzymywała gościowi pola.Silnie zbudowana, postawna,ale nie otyła nie dawała podstawy do domysłów, że lubi dobrzezjeść.Nie omijała żadnej okazji, by zaspokoić swój zaiste wilczy ape-tyt.Gerd nie śmiał pisnąć słówkiem, gdy nakładała mu na talerz co-raz to nowe smakołyki, nie zaniedbując własnego żołądka.Jedząc rozmawiała z gościem żywo i z humorem.Wspominała El-len Gley, która potrafiła być bardzo wesoła, z tym że była nieco niż-sza i nie tak ruchliwa jak siostra.Gdy Gerd dla świętego spokoju prawie nabawił się niestrawności ikategorycznie odmówił zjedzenia czegokolwiek więcej, Jane zjadłajeszcze szybko trochę słodyczy, po czym kazała zabrać resztki jedze-nia.Na stoliku została tylko schłodzona butelka lemoniady i dwieszklaneczki.I teraz Gerd musiał opowiedzieć, dlaczego to życzył sobie, by zata-ić jego nazwisko przed Jo.Zwierzył się szczerze z kłopotu wiedząc, żemoże zaufać swej gospodyni, która musi przecież znać szczegóły, byzrozumieć, o co chodzi.Pani Jane kiwała głową, a gdy skończył, po-wiedziała serdecznie: Tak, teraz wiem już, w czym rzecz.Może pan liczyć na mojąpomoc.Kiedy człowiek działa po omacku, popełnia błędy; ale kiedy184wiadomo, o co chodzi, to co innego.To mi się podoba.Chętnie panupomogę, wspaniale będzie urządzić tu wesele.Musi mi pan obiecać,że ślub odbędzie się tu, na Jawie.Rzadko mamy okazję urządzać tuwesele.Koniecznie musi się ono odbyć u nas w Szandzie. Może byłoby zręczniej urządzić je w Zorlodze oponował ześmiechem Gerd, potrząsając jej dłońmi. Proszę pamiętać, żeZorloga ma teraz gospodynię, żonę mego przyjaciela Wintera.Onateż ma coś do powiedzenia.Jane Booss zasmuciła się, że traci taką okazję urządzenia wspa-niałej uczty. Ale panna Warren będzie naszym gościem i właściwie to mywinniśmy jej wyprawić wesele nie dawała za wygraną. Proponuję próbował ułagodzić ją Gerd by u państwa od-był się wieczór panieński, a wesele wyprawimy w Zorlodze.W tensposób spadnie na pani głowę część kłopotów, których się pani z nie-zrozumiałych względów domaga, a część na panią Winter.Odpowia-da to pani? Bardzo dobrze! rozpromieniła się Jane. Umowa stoi. Ale najpierw trzeba doprowadzić do tego, żeby wesele w ogólemogło się odbyć.Panna Warren ma tu ostatnie słowo. Myślę powiedziała Jane, mierząc Gerda spojrzeniem odstóp do głów że to słowo jakoś przejdzie jej przez gardło.Może siętrochę certuje; młode dziewczęta są nieprzystępne i lubią, żeby jezdobywać.Ale byłaby bardzo niemądra, gdyby się nie zgodziła z ra-dością.Drugiego takiego ze świecą nie znajdzie!Gerd nie chciał swej gospodyni zdradzać prawdziwych powodów,dla których Jo mogła odrzucić jego rękę.Jane nigdy by tego nie zro-zumiała, mimo że była wspaniałą i mądrą kobietą.Ale jej wsparciebyło dla niego bardzo ważne, toteż omówili szczegółowo dalszą stra-tegię.Pani Booss powiedziała, że jej siostra jest teraz w drodze z Syjamuna Sumatrę, gdzie zatrzyma się przez kilka tygodni, nim przyjedziena Jawę. Trochę mi się to dłuży, ale wiem, że jak moja siostra coś sobiewbije do głowy, to umarł w butach.Jest pisarką i musi wiedziećstrasznie dużo i wciąż poznawać nowe rzeczy.Na pewno przywieziepomysły na kilka wspaniałych powieści.Bardzo się z tego cieszę.A185poza tym, to chyba jej pierwsza i ostatnia podróż dookoła świata.Prowadzi bardziej osiadły tryb życia ode mnie i byłam zdumiona, żew ogóle się wybrała w tę podróż.I do tego pojechała samiusieńka jakpalec co pan na to? Wszyscy znajomi łącznie ze mną radzili jej, bywzięła kogoś do towarzystwa, ale ona się uparła.I co? Dotarła zaled-wie do Lucerny i o mały włos byłaby wpadła pod samochód.Gdyrozmyśla o swojej pracy, to nie widzi i nie słyszy, co się wokół niejdzieje.Na szczęście właśnie w tym momencie znalazła się tam przy-padkiem panna Warren i wyciągnęła ją spod kół samochodu.Byłamprzerażona, gdy mi to opisała w liście.I wtedy zrobiła jedyną sen-sowną rzecz w jej położeniu: zaangażowała tę młodą damę jako oso-bę do towarzystwa.A teraz jest nią zachwycona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]