[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mnie jak dotąd ona dla siebie samej za-chowała przy życiu.Z bojaznią to mówię, bo wiem, że niejednomoże spotkać człowieka: wszak już raz, otoczony doborowymisiłami wpływowych mężów, rozmyślnie upadłem, aby powstać zgodnością.22[10,25] Czy zatem, udając się w drogę tak niebezpieczną igrozną, wykażę dostateczną ostrożność i zadowalającąprzezorność? Polityk, gdy ginie, winien zostawić po sobie chwałę,a nie piętno głupoty i przekonanie, że sam sobie zawinił.Czyktórykolwiek dobry człowiek nie opłakuje śmierci Treboniusza?Któż nie boleje nad zgonem tak wielkiego obywatela i męża? Alesą tacy, którzy, choć surowo, jednak mówią, że mniej należy nadnim ubolewać, bo przecież nie ustrzegł się człowieka niegodziwegoi zbrodniarza.Przecież mądrzy uczą, że kto uważa się za stróżawielu, musi być najpierw stróżem własnego życia.Powie ktoś, żestrzeżony przez prawo i majestat sądów nie muszę się niczegoobawiać ani szukać ochrony przed możliwymi zasadzkami.Któżbowiem ważyłby się w biały dzień na wojskowym trakcie napaśćna znakomitego obywatela i jego liczną świtę? Wszystko to nie mażadnego znaczenia ani w obecnej chwili, ani w stosunku do mojejosoby.[10,26] Wszak nie tylko kary nie będzie się obawiałczłowiek, który targnąłby się na mnie, lecz będzie nawet żywiłnadzieję, że u bandy łotrów zyska sławę i nagrodę.[11,26] W Mieście potrafię niebezpieczeństwu zaradzić, bo łatwosię orientuję, skąd wychodzę, dokąd idę, co z prawej, a co z lewejstrony.Czy tak samo będzie na apenińskich ścieżkach? Tam, nawetjeśli nie wpadnę w zasadzkę, którą bardzo łatwo przygotować, jed-nak niespokojne myśli zupełnie nie pozwolą mi skupić się na obo-wiązkach posła.Ale załóżmy, że uniknąłem zasadzek, przedarłemsię przez Apeniny - z Antoniuszem bez wątpienia muszę się spo-tkać i odbyć z nim rozmowę.Jakie miejsce zostanie na ten cel wy-brane? Jeżeli poza obozem, ja, jak sądzę, [ ] bezpieczny nie będę[ ] (co do pozostałych, to już ich sprawa).Znam szaleństwo tegoczłowieka, znam jego nieokiełznaną porywczość, nieokrzesanie izwyrodniały charakter, którego nawet wino nie łagodzi.Gniewem iszaleństwem rozpalony wspólnie z bratem Lucjuszem, obmierzłymbydlakiem, zapewne nigdy nie utrzyma z dala ode mnie swych rąkbezbożnych i splamionych zbrodnią.22Wspomnienie wygnania.Cyceron pozostawał poza Rzymem przez sześćmiesięcy w 58 r.Powrócił triumfalnie witany przez mieszkańców Miasta. 200[11,27] Nie zapomniałem rozmów największych wrogów i śmier-telnie poróżnionych ze sobą obywateli.Konsul Gnejusz Pompejusz,syn Sekstusa, w mej obecności - a byłem wówczas w jego wojskuświeżo upieczonym żołnierzem - prowadził między dwoma oboza-mi rozmowę z Publiuszem Wettiuszem Skatonem, wodzem Mar-sów.Pamiętam, że na tę rozmowę przyjechał z Rzymu SekstusPompejusz, brat konsula, mąż uczony i mądry.Kiedy go Skaton po-zdrowił, zapytał: Jak mam cię nazwać?".Tamten odparł: Wedleserca gościem, a wrogiem z konieczności".Była to rozmowa rów-nego z równym, najmniejszy strach, żadne podejrzenia jej nie towa-rzyszyły, nienawiść zaś była umiarkowana, a to dlatego, że sprzy-mierzeńcy nie usiłowali nam odebrać praw obywatelskich, leczsami chcieli je otrzymać.Sulla ze Scypionem, jeden mając po swejstronie kwiat arystokracji, drugi - naszych sprzymierzeńców, mię-dzy Kales i Teanum uzgadniali warunki i ustawy dotyczące władzysenatu, głosowania ludu i obywatelstwa.23 Chociaż nie dotrzymanozobowiązań podjętych podczas tej rozmowy, jednak nie doszło doużycia siły ani nawet do takiej grozby.[12,28] Czy my pośródłotrów Antoniusza będziemy równie bezpieczni? Nie będziemy, ajeśli niektórzy będą, wątpię, by mnie niebezpieczeństwo niegroziło.Jeżeli natomiast nie spotkamy się poza obozem, to gdzie dojdziedo rozmowy? Do naszego obozu on nie przyjdzie nigdy, a my wżadnym wypadku nie udamy się do jego.Pozostaje wysłać żądaniana piśmie i taką przyjąć odpowiedz.Zostaniemy więc w obozie.Nawszystkie jego żądania mam jedną odpowiedz, którą wam terazprzedstawię.Wyobrazcie sobie więc, że pojechałem, wróciłem iodbyłem poselstwo.Wszystkie żądania Antoniusza, gdy się wypo-wiem, przedłożę pod rozwagę senatowi, wszak nie godzi się postą-pić inaczej, bo senat nie udzielił nam pełnomocnictw, jakichzgodnie ze zwyczajem przodków udziela się dziesięciu posłomzwykle po zakończeniu wojny, ani w ogóle nie otrzymaliśmy żad-nych poleceń od senatu.Gdy podczas narady przedstawię swe zdanie, a - jak sądzę - nieobejdzie się bez sprzeciwu jakichś posłów, to czy nie powinienem23Kiedy przywódca optymatów, Sulla, wrócił ze Wschodu w 83 r., ruszył zBrundyzjum przeciw popierającym Mariusza konsulom Gajuszowi NorbanowiBulbie i Lucjuszowi Korneliuszowi Scypionowi.Pokonawszy pierwszego podKapuą, rozpoczął z drugim pertraktacje na temat głównych punktów spornych,dzielących optymatów i popularów.Scypion pertraktacje zerwał, aleopuszczony przez wojsko, które przeszło na stronę Sulli, został wzięty doniewoli; pózniej Sulla go uwolnił. 201się obawiać, że rzesza nieobeznanych z polityką żołnierzy pomyśli,iż odwlekam zawarcie pokoju? [12,29] Załóżcie, że mych rad niezgania nowo zaciągnięte legiony, bo jeśli chodzi o Legion Marsowyi Legion IV, jestem absolutnie pewien, że spotkam się z pochwałątych, co nie myślą o niczym innym, jak o honorze i sławie.Ale czynie powinniśmy żywić obaw co do weteranów? Nie mówię ostrachu, wszak sami nie chcą go wzbudzać.Jak przyjmą mojąnieustępliwość? Przecież usłyszeli wiele kłamstw na mój temat,wiele bzdur ludzie niegodziwi im nagadali.Wy jesteście najlepszy-mi świadkami, że zawsze działałem na ich korzyść, zabierając głosw senacie, wykorzystując swój autorytet i wygłaszając mowy, leczoni wierzą niegodziwcom, wichrzycielom, swoim towarzyszom.Niewątpliwie są to ludzie dzielni, ale pomni na to, co zdziałali dlawolności narodu rzymskiego i dla ratowania rzeczypospolitej - zbythardzi i wszystkie nasze postanowienia oceniają wedle własnej siły.[12,30] Nie obawiam się ich spekulacji, lękam się pierwszegoodruchu.Jeśli nawet uniknę przedstawionych wcześniej, jakże wielkichniebezpieczeństw, czy myślicie, że powrócę z poselstwa bezpiecz-nie? Kiedy bowiem zgodnie ze swym zwyczajem obronię waszągodność, dochowam wiary rzeczypospolitej i okażę nieugiętość,będę musiał lękać się nie tylko tych, którzy mnie nienawidzą, lecz itych, którzy mi zazdroszczą.Niech więc moje życie rzeczpospolitadla siebie ustrzeże i niech ono zostanie zachowane dla ojczyzny,dopóki czy to godność, czy natura pozwalają.Oby śmierć przyszłajako wyrok losu lub - jeśli wcześniej trzeba mi się z nią zmierzyć -niech jej towarzyszy sława.Skoro sytuacja tak się przedstawia, choć tego poselstwa rzecz-pospolita, delikatnie mówiąc, sobie nie życzy, jednak - po otrzy-maniu gwarancji bezpieczeństwa, pójdę.Ojcowie, w całej tej spra-wie będę miał na względzie nie to własne bezpieczeństwo, leczpożytek państwa.Uważam, że skoro jest dużo czasu po temu, mu-szę wszystko naprawdę jak najdokładniej rozważyć i zrobić to, couznam za najkorzystniejsze dla rzeczypospolitej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]