[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak - odszepnęła, ponieważ czuła się mile rozleniwiona iprzepełniona błogością.Nic dziwnego, kochali się od samego rana.- Miło mi to słyszeć - powiedział do niej cicho, po czym zawołał wstronę drzwi: - Tak, nie mamy nic przeciwko temu!- Twoja rodzina pomyśli, że jesteśmy okropni.- A skąd! Ojciec jest taki dumny ze swojej jasnowłosej wnusi, żenieba by nam przychylił.Wcale nie chce, żebyśmy stąd wyjeżdżali.- Mnie się tam nie spieszy.- Przyznam, że mnie też nie.Kiedyś tyle pracowałem, a teraz nic,tylko bym się pławił w rozkoszy! To twoja wina - droczył się.- A oni tutajrozumieją te rzeczy i dlatego ciągle zostawiają nas samych.Jego wzrok przesunął się po jej twarzy.Na widok tego spojrzeniaMichelle otoczyła ramieniem szyję męża i chciwie przyciągnęła go dosiebie.143RS- Nie mogę się tobą nasycić - wyznała jakiś czas pózniej.- Im więcejsię z tobą kocham, tym większą mam na to ochotę.- Zaczęła się bawićjego włosami.- Gdyby nie to, że mieszkamy w rajskim miejscu, do któregorozkosznie będzie wrócić, żadna ludzka siła nie wygoniłaby mnie z tegołóżka ani z tego pokoju.Tu jest bosko.Przez okno mogli podziwiać opadający stok wyspy i malownicząwioskę, której zabudowania odcinały się śnieżną bielą na tle szafirowegomorza.- Teraz rozumiem, czemu od dziecka kochałeś ocean.Gdyby sprawypotoczyły się inaczej, dorastałbyś tutaj.Zak popatrzył jej głęboko w oczy.- Sprawy potoczyły się dobrze.Nasza córeczka będzie się tu częstobawić.- Chciałabym urodzić drugie dziecko, żeby malutka miałatowarzystwo.Tym razem mógłby to być ciemnowłosy chłopczyk.Posłał jej zabójczy uśmiech.- Sama widzisz, że staram się, jak mogę.I nie powiem, to całkiemprzyjemne zajęcie.A twoim zdaniem, jak mi idzie? W skali od jednego dodziesięciu?- Jesteś daleko ponad skalą i wiesz o tym.Zak.- Jej głos załamał sięlekko.- Nie miałam pojęcia, że człowiek może być taki szczęśliwy.Przytobie czuję się tak, jakbym była.nieśmiertelna.- Nie, to ja się tak czuję, kiedy mnie dotykasz.Mam wtedy wrażenie,że mogę wszystko.144RSPocałował ją żarliwie, ale wkrótce usłyszeli warkot nadlatującegohelikoptera i musieli wrócić do rzeczywistości.Ich pobyt w Nisirosdobiegał końca.Z Aten mieli lecieć do Nowego Jorku, żeby spędzić kilka dni zrodziną matki Zaka.Wszyscy chcieli zobaczyć ich trzymiesięcznącóreczkę, która podobno była uderzająco podobna do swojej babkiCaroline.- Najdroższa, jeszcze jedno.Rzeczywiście dobrze, żeby malutkamiała rodzeństwo.Na wszelki wypadek proponuję złożyć wniosek oadopcję, gdy tylko wrócimy do Carlsbadu.Nie chcę, by troska o to, czyszybko uda ci się zajść w kolejną ciążę, zakłócała radość tych intymnychchwil.Są zbyt piękne.Zdajmy się na los.Michelle pocałowała wnętrze jego dłoni.Kolejny raz udowodniłswoją głęboką mądrość.- Kocham cię, Zak.Nawet nie wiesz, jak bardzo.- Wiem.Czuję to.Wystarczy, że mnie przytulisz.Przytuliła go mocno, wkładając w ten gest całą swoją miłość.Przytuliła go tak, jak robiła to już przed wielu laty.Tak, jak będzie to robićprzez całe ich życie.145RS
[ Pobierz całość w formacie PDF ]