[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.134I żył, ale tylko sześć dni.Przez ten czas pasował się ze śmiercią ból jednak w boku nie ustawał,przeciwnie wzmagał się z każdą godziną.Szóstego dnia rano sam już czuł, że trzeba świat pożegnać.Wyspowiadał się przykładnie, przyjął św.Sakramenta i spokojnie śmierci wyglądał.Uwiadomiony o jego groznym stanie, przyjechałem go jeszczezobaczyć.Przywitał mnie uśmiechem i za rękę uścisnął, potem kazał wnieść skórę z niedzwiedzia. A co ładny miś? Prawda że ładny? Piętnaście lat na niego polowałem.piętnaście!.W pół godziny potem już nie żył.IX.W gawrze. Ubiegłej zimy opowiadał dalej pan Galiński wpadł do mnie Michał zdyszany i zawołał: Proszę pana rządcy, mamy nową gawrę! Gdzie? Na Jaworze.Zdaje się, że tam będzie niedzwiedz. Zaraz zobaczymy odrzekłem i wziąwszy pana Jędrzejowskiego wraz z Michałem, ruszyłem z nimido lasu.Gawrą nazywa się u nas bądz jaskinia w skale, bądz olbrzymie dziupło tuż nad ziemią w drzewiewypróchniałem.Niedzwiedz zimuje zwykle w gawrze, a tylko wtedy, gdy jej w lesie nie może znaleść,buduje sobie w zaroślach rodzaj szałasu, który go chroni od zbytniego zimna, a od śniegu zasłania.W naszych lasach znałem już kilka gawr, ta jednak o której mi Michał teraz mówił, że się znajdowaław rewirze zwanym Jawor, była dla mnie całkiem nową.Znieg leżał na półtora łokcia, miejscami jeszcze wyżej, lecz że był z wierzchu dobrze przymarznięty,przeto szło się po nim jak po lodzie.Dostawszy się raz do Jawora, szliśmy bardzo ostrożnie, powoli, śniegbowiem w sposób nieznośny skrzypiał nam pod nogami.Dokoła nas nie było najmniejszego siada. Ot tam, proszę pana rządcy! szepnął Michał, rękę wyciągając.Na kilkaset kroków przed nami rósł świerk niezwykłego kształtu.U dołu na półtora sążnia wysokobył niezmiernie gruby i robił wrażenie kopicy siana, bo miał najmniej sążeń w średnicy; natomiast wyżej rósłjuż naturalnie i nie miał w średnicy więcej niż 18 cali.Ponieważ było to zwyrodnienie, prawdopodobnie temspowodowane, że świerk zasiał się w miejscu, gdzie leżały grube pnie butwiejące, przeto zdawało się nieulegać wątpliwości, że cała część dolna była spróchniała, a wtedy i niedzwiedz mógł tam łatwo siedzieć.Ale o tem należało przekonać się naocznie.Szliśmy jeszcze ostrożniej, a na jakie sto kroków przed gawrą, dałem moim towarzyszom znak, żebysię zatrzymali.Odtąd już sam jeden skradałem się na palcach jak kot.135Tropu nie było żadnego; ale u spodu pnia już zdala było widać czarny otwór.Prócz tego, zdawało misię, że kora na świerku była obdrapana.Gdym teraz zaczął lepiej śledzić, spostrzegłem przed sobą, podcienką śniegu powłoką, żółte próchno.Dowód był to już niezbity, że w gawrze leżał niedzwiedz.Nim sięułożył, wydarł wszystko próchno, aby mu w niej było przestronniej i wygodniej.Gdym się znajdował na trzydzieści kroków, omałom nie krzyknął.Okazało się bowiem, że ów czarnyotwór nie był czem innem, tylko kudłatą skórą misia, który w gawrze leżał plecami na zewnątrz obrócony.Iabym nie potrzebował sprawdzać, ażali w rzeczy samej tak było, on sam zaczął się ruszać i w tejże chwili wotworze ukazał się jego łeb z ciekawemi ślepiami.Aby nie umknął, dałem ognia.Na strzał przybiegli moi towarzysze, sądząc, że może ich pomocy będę potrzebował, wszelako niebyła ona jeszcze konieczną.Niedzwiedz szczęśliwie w środek łba trafiony, ani drgnął.Wielkie jego cielskowypełniało cały otwór gawry.Po krótkiej naradzie postanowiliśmy wydobyć go i wlec za sobą.Stanąwszy przy drzewie, każdy chwytał niedzwiedzia jak mógł: ten za kudły, tamten za uszy i zwszystkich sił zaczęliśmy go ciągnąć.Zadanie jednak nie było łatwe.Otwór był stosunkowo niewielki, a zaśmiś miał grzbiet wysoki, prócz tego zaczął sztywnieć.Po wielkich wysiłkach powiodło nam się nareszciewydobyć na wierzch jego dwie przednie łapy.Ale ledwie to nastąpiło, jakaś siła niewidzialna, a większa odnaszej, wciągnęła niedzwiedzia do środka.Michał odskoczył i zaczął się żegnać, ja zaś musiałem przypuścić,że w gawrze znajdował się drugi niedzwiedz.Ledwiem to panu Jędrzejowskiemu powiedział, ukazała siępotężna łapa z pazurami i wewnątrz dał się słyszeć potężny ryk
[ Pobierz całość w formacie PDF ]