[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wprawdzie tego samego dnia rano zaopatrzył biedaczkę, ale nie chciał odmawiad jejostatniego błogosławieostwa.Umierająca, żółta jak wosk, leżała na łóżku i z trudem oddychała.Swoimi wielkimi,rozgorączkowanymi oczyma spojrzała na księdza Vianneya i wyciągnęła ku niemu drżącąrękę. Jak ja się cieszę, że widzę księdza, księże proboszczu.Ja się tak bardzo boję.Niech pani będzie spokojna odrzekł kapłan, siadając przy łóżku. Zmierd nie jestczymś złym.To posłaniec Boży.Przychodzi po panią, aby ją zaprowadzid do Boga. Jaboję się o Krystynę jęknęła umierająca. Nie byłam dla niej dobrą matką.Spełniałamzawsze jej zachcianki.Ona nie jest na dobrej drodze.Bóg mnie o nią zapyta, a ja nie będęwiedziała, co odpowiedzied. Gdzie jest pani córka? W Savigneux. Co tam robi? Taoczy w oberży PodCzarnym Koniem.Tak bardzo ją prosiłam, żeby została w domu, bo czułam, że mój koniecsię zbliża.Ale ona nie chciała mnie posłuchad.Od dawna już mnie nie słucha. Pójdę ponią.Pani Renard, niech pani tymczasem zostanie przy chorej. Ależ mogłabym ja.zaoponowała szwaczka. Penitenci na księdza czekają. Niech czekają.Tę sprawęchcę sam załatwid.Dziki hałas uderzył w uszy księdza, gdy otworzył drzwi do oberży.Muzykanci,spostrzegłszy go, nagle przestali grad, a kilka dziewcząt wymknęło się z objęd swoichpartnerów.Ale kawalerzy patrzyli spode łba na intruza. Tak to profanujecie święty czas Adwentu! zawołał potężnym głosem ksiądzVianney i równocześnie oczyma szukał młodej dziewczyny, aż ją znalazł w kącie sali.Chodz ze mną.Twoja matka umiera.Dziewczyna, cała zmieszana, oprzytomniała iopuściła salę taneczną.Ci, co znajdowali się blisko, zrozumieli, co jej ksiądz powiedział,ale inni zaczęli się śmiad, nawet zanim ksiądz Vianney zdołał zamknąd drzwi za sobą.105 Widzieliście zawołał wysoki, podziobany przez ospę dryblas proboszcz zArs przyszedł po swoją kochanicę. Taki to ten wasz święty? zawołało kilku chłopcówdo dziewcząt z Ars, które ze wstydu pokryły się po kątach. Nie jest lepszy od innych.Nic dziwnego, że jest blady jak śmierd.Ma wypisane na twarzy wszystkie siedemgrzechów głównych. Nic wstyd ci taoczyd, gdy twoja matka kona? wyrzucał ksiądz, idąc długimikrokami obok dziewczyny, wśród lodowatej nocy. Ja tylko patrzyłam. Tym gorzej,bo nawet, jeżeli ty nie taoczysz, taoczy twoje serce. Młodym jest się tylko raz obstawała przy swoim.Dalej szli w milczeniu.Lecz kiedy przyszli do domu, zastali chorą nieruchomoleżącą na poduszce. Dopiero, co skonała oznajmiła pani Renard, patrząc zwyrzutem na dziewczynę.Ta ostatnia zaczęła przerazliwie krzyczed i rzuciła się na łóżkomatki, płacząc rzewnymi łzami. Przestao płakad rzekł po chwili ksiądz. Azy tu jużnic nie pomogą.Zmierd matki była ciężka z twojego powodu.Odmówmy wspólnie Ojczenasz za spokój jej duszy.Następnie ksiądz Vianney wrócił do kościoła, gdzie penitencicierpliwie wciąż czekali na niego.W ciągu następnych miesięcy obserwował nieszczęsną Krystynę z rosnącymniepokojem.Zmieniła się zupełnie.Straciła swoje świeże rumieoce i, o ile mogła, unikałaspotkania z proboszczem.Pewnego dnia jednak udało mu się ją spotkad z bliska.Ztajonym niepokojem zapytał ją:, Co ci jest, moje dziecko? Lecz dziewczyna zrobiłatylko przeczący ruch głową i uciekła. Spodziewa się dziecka objaśniła nieco pózniej pani Renard księdza Vianneya. Ta dziewczyna jest zgorszeniem dla całej wioski ciągnęła dalej i dlatego swojejzabroniłam z nią się zadawad. yle pani zrobiła odrzekł ksiądz. To biedne dzieckozgrzeszyło, ale teraz potrzebuje wielkiej miłości ze strony pani. Może ksiądz żądad ode mnie wszystkiego, księże proboszczu, z wyjątkiem tego odparła oburzona pani Renard. Noga moja nie postanie w tym domu, gdzie mieszkagrzech.Nie rozumiem, jak ksiądz, który potępia najmniejsze nawet przewinienia, możeode mnie żądad czegoś podobnego. Dlatego, że nienawidzę grzechu, ale kochamgrzesznika.Ta nieszczęśliwa dziewczyna została dostatecznie już ukarana za swojąlekkomyślnośd.Ale z powodu nieszczęścia ma prawo do naszej litości.W ciemną wrześniową noc Krystyna Matin wydała na świat dziecko.Tylko paniRenard, na formalne polecenie księdza proboszcza, była przy niej.Wcale nie ukrywała, żerobi to wbrew woli.Nazajutrz przyniosła noworodka do chrztu.Wieśd o urodzeniu się dziecka lotem błyskawicy obiegła wioskę.Kobiety przystudni rozmawiały o nieszczęsnej matce z oburzeniem lub ze złośliwą uciechą.Pewnegowieczoru zebrało się kilku chłopców z sąsiednich wiosek, poszło pod jej dom i urządziłokocią muzykę.Podczas gdy ludzie przyzwoici na ogół trzymali się z dala od tej sprawy,najbardziej wyuzdani w ten hałaśliwy sposób wyrażali swoje oburzenie.106Wrzawa robiła się coraz większa.W koocu kilku szaleoców porwało za kamienie ipowybijało szyby w oknach izby nieszczęsnej dziewczyny.Nagle aktorzy tej brzydkiejsceny rozbiegli się, jakby grom w nich uderzył.Zjawił się, bowiem wśród nich ksiądzproboszcz, blady ze świętego oburzenia, i zawołał potężnym głosem: Nie macie krzty wstydu w duszy, żeby mied czelnośd naigrawad się z tej biednejdziewczyny! Kto z was jest bez grzechu, niech pierwszy w nią rzuci kamieniem? Gromadanatychmiast się rozproszyła.Ale jeden z chłopców pozwolił sobie na następującą uwagę: Patrzcie no, kto to teraz bierze w obronę tę dziwkę! Tak, a nam nie pozwala naniewinny taniec. dodał inny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]