[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- No, wiatr działa odświeżająco - broniła się, a potem, jakby odzyskując nieco swojego dawnegoducha, oznajmiła: - Nie wiedziałam, że mam ci meldować każdy swój ruch.Joe zamknął oczy na chwilę.Podrapał się po głowie.- Ależ nie musisz.Przepraszam.Niepokoiłem się po prostu o ciebie.Zobaczył, że sztywnieje.WENEZUELSKI MILIONER141- Nie musisz się o mnie martwić, jestem przyzwyczajona dbać o siebie sama.- Tak, tak.- Joe zorientował się, że nie tędy droga.- Ale martwiłem się.Myślałem - no nieważne, comyślałem.Chodzmy do środka.Rachel się zawahała, ale w końcu ruszyła w stronę domu.Musiała przejść koło Joe, ale kiedy on chciałchwycić ją za ramię, zrobiła unik.Z miną urażonej godności minęła go i zatrzymała się dopieropośrodku holu.- Chciałabym już wrócić do hotelu - oznajmiła.- Zadzwoniłabym po taksówkę, ale nie znam numeru.- Nie idz - prosił chrapliwie.- Wiem, że cię uraziłem, ale taki już jestem.Ten wieczór wiele dla mnieznaczy.Nie możemy wrócić do punktu sprzed twojego zniknięcia? - Oczy mu pociemniały.- Czy tymasz pojęcie, jaka jesteś pociągająca bez żadnego makijażu? Niewiele kobiet może to o sobiepowiedzieć.- A ty poznałeś kilka - mruknęła Rachel, cofaj ąc się o krok, by utrzymać między nimi stałą odległość.Uśmiech Joe zniknął.- To nie ma nic wspólnego z nami.Na miłość boską, Rachel, nie będziesz chyba mówić o mojejprzeszłości!- A dlaczego nie? - Rachel miała mnóstwo czasu na myślenie, gdy siedziała na patio.Chociaż doszłado wniosku, że nie żałuje tego, co się stało, postanowiła, że to się nie zdarzy nigdy więcej.To zbytniebezpieczne.Ona nie jest stworzona do tego142ANNE MATHERrodzaju związków.Oczywiście pochlebiało jej, że mu się podoba, ale zdawała sobie sprawę, że tylkoona wyjdzie z tego poraniona, nikt inny.- Rachel.Rozmawiałaś ze Steve'em?- Tak.Przyszedł dziś po południu do szpitala.Joe poczuł ukłucie czegoś, czego nie chciał rozpoznaćjako zazdrość.- Lauren z nim była?- Nie.- Nic mi o tym nie mówiłaś.Rachel szeroko otworzyła oczy.- A powinnam?- No nie wiem.Sądziłem, że moja opinia się dla ciebie liczy.Rachel westchnęła.- Liczy się.Nie został długo.Joe się zawahał.- I co czułaś, widząc go po całym tym roku?- Trochę dłużej.- Rachel wzruszyła ramionami.- Tak naprawdę, to było mi go żal.- %7łal? - Joe nie potrafił ukryć frustracji.- Co ty mówisz? %7łe nadal zależy ci na tym facecie? Nawet potym, jak się wobec ciebie zachował?- Nie, nie - wpadła mu w słowo.- Już dawno mi nie zależy na Steve'ie Carlyle'u.- Tak więc to nie o niego chodzi?- O Steve'a? - Rachel nie próbowała nawet udawać, że rozumie.- Nie!- No to co tu się dzieje? - zapytał zagniewany Joe.- Myślałem, że chcesz tego tak samo jak ja.WENEZUELSKI MILIONER143Takie w każdym razie sprawiałaś wrażenie.Co zrobiłem nie tak?- Nic - wyszeptała zgnębiona.- To było miłe, gdy trwało, ale teraz się skończyło.- Akurat!- Tak.Lubię cię, Joe.Bardzo cię lubię.I wiele ci zawdzięczam.Obie ci wiele zawdzięczamy z Daisy.- Nic mi nie zawdzięczacie - Joe wpadł we wściekłość zarówno z powodu niezwykłych emocji, któreodczuwał, jak i tego, co mówiła Rachel.- Ja po prostu nie rozumiem, co się dzieje.- Uważam, że nie powinniśmy się już więcej widzieć.- Oszalałaś? - Joe zaklął, a ona cofnęła się o kolejny krok.- Przepraszam.Wiem, że prawdopodobnie wyglądam na bardzo starodawną osobę, ale to z powodubardzo zachowawczego życia, które wiodę.I bez względu na to, jaka ci się wydałam, ja takich rzeczynie robię.- Jakich rzeczy?- Nie sypiam z mężczyznami, których ledwo znam - odparła szybko.- Może cię to dziwić, zwłaszczapo Steve'ie, ale ja nadal wierzę w małżeństwo.Dla dobra Daisy muszę myśleć o przyszłości.Aobydwoje wiemy, że to nie ma nic wspólnego z tobą.Joe patrzył na nią z niedowierzaniem, a potem powiedział coś, czego sam nigdy by się po sobie niespodziewał:144 ANNE MATHER- Skąd wiesz?- Och, proszę cię! - żachnęła się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]