[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z twarzą bladą jak opłatek stała wśród oleandrów, a piękno ichczerwonych kwiatów napełniało ją jeszcze większym smutkiem.Samanie wiedziała, jak długo trwała tak bez ruchu, ale czuła, że łzy,bezustannie spływające z jej oczu, przynoszą ulgę.Nagle wyrwał ją z odrętwienia turkot powozu, a kiedy podniosławzrok, ze wzruszeniem zobaczyła panią Nelly, biegnącą już ku niej poogrodowej ścieżce, i wolniej za nią kroczącego Alwyne'a.- Helenko, jak możesz być takim upartym koziołkiem - szepnęłapani Nelly, tak by Alwyne nie dosłyszał jej słów.- Ty nie znasz uporuAshdownów, inaczej nie drażniłabyś Artura.Hela uwolniła się z uścisku przyjaciółki i oczyma, w którychwidniały jeszcze ślady łez, spojrzała przybyłemu prosto w twarz.- Długo się pan zastanawiał, lordzie Arturze.Nawet pośrednionie dowiadywał się pan, co się tu u nas dzieje.Mam do pana głębokiżal - powiedziała łagodnie, lecz stanowczo.Jak strasznie była blada z tymi ciemnymi obwódkami wokół oczui jak boleśnie drgały jej usta! Cierpienie dodawało jej jednakdziwnego dostojeństwa, wobec którego Nelly wyrzekła się dalszejinterwencji i dyskretnie usunęła się w krzaki.- To ty byłaś dla mnie twarda i niedobra! - wybuchnął namiętnie.- Nie masz chyba pojęcia, ile wycierpiałem, myśląc, że każda chwila,każda godzina spędzone w tym domu narażają cię naniebezpieczeństwo.Mam prawo czuwać nad życiem mojejnarzeczonej i dlatego przyjechałem po raz drugi, żeby cię stąd zabrać.Jesteś taka blada.wyobrażam też sobie, jak musisz być wyczerpana.Swój obowiązek już spełniłaś, a teraz chodz z nami, droga moja! Jeślinie chcesz być teraz w pałacu, to zamieszkaj w zacisznym domkuNelly, gdzie nie będziesz widywała nikogo prócz nas.Tylko chodzstąd jak najprędzej, bo lada chwila możesz się sama zarazić.Ani ja,ani Nelly nie weszlibyśmy do tego domu za nic w świecie! Ty chybanie zdajesz sobie sprawy z tego, jaka to straszna choroba!.A dladziecka także byłoby lepiej, gdyby się nim zajęła wyszkolonapielęgniarka; zawsze się tak robi przy zarazliwych chorobach.- Mojego ojca nie stać na pielęgniarkę! - odparła Hela.- ZresztąBobuś nie chce nikogo, tylko mnie i nianię.- Prędko by się przyzwyczaił.Nie trzeba dziecka takrozpieszczać!- Dziecka, którego dni są może policzone? - zawołała i znowu łzypopłynęły jej po twarzy.- Czy naprawdę jest tak zle? O Boże! I ty chcesz czuwać przyumierającym dziecku? Nie, na to nie mogę w żaden sposób pozwolić!Widok śmierci nie powinien zaciemniać twojego życia, zwłaszczateraz.Hela szybko osuszyła łzy, a w jej błękitnych oczach pojawiło sięcoś w rodzaju wzgardy.Teraz dopiero poznała go na wylot.- Wszyscy umrzemy - powiedziała spokojnie.- To jedynapewność w życiu.Dlaczego miałabym uciekać od umierającegodziecka, które nikomu nie wyrządziło nic złego?Powiedziawszy to odwróciła się i podeszła do pani Nelly, którawciąż trzymała się na uboczu.- Musisz już wracać, Nelly - odezwała się smutnie.- Może nawetnie powinnaś tu była przyjeżdżać mając w domu Nulkę.W każdymrazie nie chcę, żebyś się narażała pozostając tu dłużej.Pani Clare - Smythe rzuciła jej błagalne spojrzenie, ale Helapotrząsnęła przecząco głową.- Nie mogę, kochana.Nie porzucę obowiązku, który nałożyło namnie sumienie.Bo tylko pomyśl: czy ty byś mogła na przykład uciecod swojej córeczki, gdyby zachorowała?- To co innego, moja droga - próbowała tłumaczyć pani Nelly,patrząc bezradnie na Alwyne'a, który stał już w bramie niecierpliwiestukając obcasem o próg.- To jednak wiem na pewno, że Artur nigdyci nie wybaczy, że nie spełniłaś jego prośby.- A ja sądzę, że po głębszym zastanowieniu dojdzie doprzekonania, że miałam słuszność i postąpiłam tak jak musiałam.Zresztą.jeśli się nie mylę - dodała ważąc każde słowo 3 - czy to niedowód, że oboje bylibyśmy nieszczęśliwi wiążąc się ze sobą na całeżycie, skoro tak wręcz odmienne mamy zapatrywania?Nelly popatrzyła na przyjaciółkę z najwyższym zdumieniem.Tojuż nie ta trwożna cicha dziewczyna, którą poznała przed kilkomatygodniami, ale poważna kobieta, nagle dojrzała w atmosferzesmutku.- Nelly, jedziemy? - zapytał Alwyne rozdrażnionym tonem, ajednocześnie zajechała przed bramę kareta, z której wysiadła paniGalton z Sybil, do reszty pozbawiając Alwyne^ równowagi.- Ach, jak cudownie! - trajkotała Galtonowa.- Widzę, żepaństwo przyjechali rozerwać trochę tę biedną Helenkę, któranaprawdę przeżywa teraz ciężkie chwile.- Zdaje się, że panna Helena jest niezbędna swojej rodzinie! -ironicznie zauważył Alwyne.- Przyjechałem tu z poleceniemgubernatorowej, żeby zamieszkała w pałacu, ale misja mi się niepowiodła.Był tak zirytowany, że nawet wobec nienawistnej mu Galtonowejmusiał obwiniać Helę, a ta chytra kobieta w lot zrozumiała sytuację.- Och, to nieładnie, a nawet niewdzięcznie wobecgubernatorowej, która dała jej tyle dowodów życzliwości! - zawołała zoburzeniem.- Hela powinna bez wahania spełnić życzenie pani Adeli!- Panna Hela ma zbyt wygórowane pojęcie o tym, co uważa zaswój obowiązek! - złośliwie odparł Alwyne.- Nelly, czy jedziemy?Pani Galton postanowiła skorzystać ze sposobności i zwracającsię do pani Clare - Smythe, powiedziała słodkim głosem:- Wobec tego, że będziemy wkrótce spowinowaceni,.czy mogęprosić, by państwo zechcieli mnie jutro odwiedzić? Mieszkam naStrada Mezzodi.- Bardzo żałuję, ale jesteśmy już zaproszeni do pałacu - chłodnoodparła pani Nelly.- Bądz zdrowa, Helenko!Alwyne chwilę się wahał, po czym podszedł do Heli, która blada ipoważna stała oparta o furtkę.Ujął ją za rękę i rozżalonym głosemszepnął:- Nie zdajesz sobie sprawy z mojej miłości.Trzymał jej rękę w swojej, gdy ona nagle zsunęła z palcazaręczynowy pierścionek i wetknęła mu w dłoń
[ Pobierz całość w formacie PDF ]