[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Coraz głośniejsze hung, hungświadczyło, że miotacze ciągle pracują.Oui-Gon wiedział już, co się stało.Piraci czasamizakładali miny na trasach statków handlowych.Kiedy statektrafił na taką minę, tracił hipernapęd i wypadał z hiper-przestrzeni.A wtedy był już łatwym łupem.Piraci otwierali ogień, niszcząc broń i urządzeniapokładowe tak szybko, że załoga napadniętego statku niemiała czasu zareagować.Wchodzili na pokład i brali, cochcieli.Na Monumencie nie było wprawdzie nic, comogłoby ich zainteresować, ale skąd mogli o tym wiedzieć.Podłoga zatrzęsła się od kolejnej eksplozji.Statekzakołysał się, a Qui-Gona odrzuciło aż na ścianę.Tużobok był niewielki luk widokowy.Wyjrzał przez przezro-czystą plastikową szybę i zobaczył pięć togoriańskich stat-ków wojennych, które wyglądały jak czerwono ubarwionedrapieżne ptaki.Dwa z nich wystrzeliły jednocześnie.Zielonybłysk ognia oślepił go na moment.Zaskwierczał przypiekanymetal.Korytarze wypełnił gryzący dym.Działa Monumentu zamilkły.Oui-Gon wiedział dlaczego -ich lufy zostały zmiecione ogniem pirackich miotaczy.Wmiejscu, gdzie stały jeszcze przed chwilą, widniały tylko, jakjarzące się gwiazdy, czerwone kawałki żużlu.Monument bezsilnie dryfował w przestrzeni.Wyły syrenyprzeciwpożarowe, ale nikt nie wydawał rozkazów.To-goriański krążownik zbliżał się niebezpiecznie do statku.Oui-Gon był bezradny.Sam nie mógł zrobić nic w tejsytuacji.%7łałował, że nie ma przy nim Xanatosa, jego daw-nego Padawana.- Obi-Wanie! - krzyknął nagle.Nie ufał mu w pełni, alenie miał wyboru.Musieli działać razem, jeśli chcieli wogóle ujść z życiem.- Piraci szykują się, by wejść na naszstatek - powiedział bez ogródek.- Spróbuję ich zatrzymać.Idz na mostek i sprawdz, czy ktoś z załogi został przy życiu.Jeśli nie, sam musisz usiąść przy sterach.Trzeba stąd uciekać.Twardo patrzył na chłopca.Wiedział, że wiele od niegożąda.Jako uczeń Jedi, Obi-Wan prowadził kilka statków nasymulatorze i kilka razy pilotował powietrzną taksówkę nadCoruscant, ale nigdy nie siedział za sterami tak wielkiegostatku i nie brał udziału w prawdziwej bitwie.- Ale ja chcę walczyć u twego boku - zaprotestowałObi-Wan.Oui-Gon mocno chwycił go za ramiona.- Posłuchaj mnie, chłopcze.Tym razem musisz wypełnićmój rozkaz.Zaufaj mi.Mogę powstrzymać piratów, alewszyscy zginiemy, jeśli nie uda się uruchomić statku.Nieważne, dokąd doleci.Każdy kierunek jest dobry.Kiedyczęść piratów wejdzie na pokład naszego statku, pozostali niebędą strzelać, bo będą się bać, że trafią we własnych ludzi.Rozumiesz? Idz już.%7łyczę ci powodzenia, chłopcze.Obi-Wan skinął głowa.Oui-Gon widział wahanie wjego oczach.Nie był pewny, czy chłopiec da radę uru-chomić statek i odprowadzić go w bezpieczne miejsce.Nie byłteż pewny własnych sił, kiedy przyjdzie mu samotnie stawićczoło bandzie piratów.Obi-Wan raz jeszcze skinął głową.- Nie zawiodę - obiecał.Rycerz obserwował go, jak biegnie na mostek z nie-odłącznym Si Treembą u boku.Wydawał się taki młody.Przez ułamek sekundy rozważał, czy nie pobiec za nimi, awalkę z piratami zostawić Whipidom i Arconianom.Alegórnicy nie daliby sobie rady z Togorianami.Chcąc niechcąc, musiał tym razem zaufać chłopcu.Do jego uszu dobiegł daleki odgłos blasterów.Ozna-czało to, że piraci już są na pokładzie Monumentu.Podczasgdy Arconianie uchylili się przed walką, kryjąc się wswoich kabinach, górnicy Korporacji Pozaplanetarnej rzucilisię do bitwy.Było oczywiste, że piraci wysłali na pokład więcej niżjeden oddział.Oui-Gon zdecydował zostawić ludzi Korpo-racji, by bronili się sami.Pognał bocznym korytarzem wstronę doków.Clat Ha pobiegła za nim.Za pierwszymzakrętem zagrodził mu drogę olbrzymi Togorianin.W cie-mnej sierści porastającej całą twarz jego zielone oczy ża-rzyły się jak węgle.Wyciqgnął wielkie pazury w kierunkuQui-Gona.Oui-Gon był Mistrzem Jedi.Chroniła go Moc.Zanurkowałpod wzniesioną do ciosu ręką pirata, uprzedzając jegoruch.Błyskawicznie włączył świetlny miecz i zaatakował zboku.Czerwony promień przeciął nogi pirata tuż podkolanami.Togorianin padł, rycząc z bólu.Tymczasem nadbiegali jego kompani.Clat Ha w panicechwyciła swój blaster i otworzyła ogień.Jeden z piratówzawył dziko.Ogromny kieł wypadł mu z paszczy wprost napodłogę.Krew chlusnęła strumieniem.Pozostali odpo-wiedzieli ogniem.Oui-Gon uniknął zręcznie dwóch wy-strzałów, po czym użył swego miecza, by uniknąć trzechnastępnych.Clat Ha upadła, krzycząc z wściekłości.Była dzielnąwojowniczką, ale musiała stawić czoło dwudziestu piratom.Oui-Gon poprzysiągł sobie bronić dziewczyny do ostatniejkropli krwi.Drzwi prowadzące na mostek były zamknięte nagłucho i gorące, jakby wewnątrz za nimi szalał pożar.Obi-Wan odczuł ten żar na własnej skórze, kiedy z rozpędupróbował je otworzyć.Nie zwracając jednak uwagi naból, wciskał palce pod framugę, aby powstała choć naj-mniejsza szczelina.Kiedy ciśnienie powietrza po obu stro-nach drzwi się wyrówna, łatwiej będzie pociągnąć je iotworzyć.- To na nic - pokręcił głową Si Treemba.- Drzwi sąrozpalone.Wygląda na to, że mostek już płonie.Obi-Wan odwrócił się nagle.Któryś z togoriańskichpocisków musiał trafić prosto w to pomieszczenie.Gdybyjednak był to ogień z jakiegoś ciężkiego miotacza albotorpeda protonowa, nie skończyłoby się na zwykłympożarze.Być może został uszkodzony kadłub statku.Awtedy.Lepiej nie otwierać tych drzwi.Za nimi może być pożaralbo coś znacznie gorszego.Otwarta dziura, przez którąucieka powietrze.A jednak Obi-Wan pamiętał spojrzenie Qui-Gona wchwili, gdy Jedi prosił go o pomoc.Nie mógł go zawieść tymrazem!Wielkim wysiłkiem woli opanował się, by użyć Mocy.Jeżeli wyczuje mechanizm zamka, nie będzie trzeba wielefizycznej siły, by go zmusić do posłuszeństwa.Ale co potem? Jeśli otworzy drzwi, może zostać wessany wprzestrzeń albo trujący dym wypełni całe pomieszczenie lubteż ogień rozprzestrzeni się błyskawicznie po statku iwszyscy zginą w płomieniach.A jednak nie miał wyboru, l nie mógł też zbyt długozwlekać.Skupił całą uwagę na mechanizmie i w chwilę potemdrzwi uchyliły się leciutko.Natychmiast odrzucił go straszny podmuch.Powietrzeuciekało na zewnątrz.Stracił oddech.Ostatkiem sił chwyciłsię framugi, inaczej zostałby wypchnięty w próżnię kosmosu.Nic więcej nie był w stanie zrobić.Si Treemba kurczowotrzymał się krawędzi pulpitu sterowniczego.Było tak, jak przypuszczał: mostek został zaatakowany zciężkiej broni.Nieco powyżej luku widokowego widniałaniewielka okrągła dziura, przez którą uciekało powietrze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]