[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jasne: Teela.Lalecznik milczał jak zaklęty.Teela poruszyła się niespokojnie pod utkwionym w niej spojrzeniem Louisa.- O co chodzi, Louis? Louis!- Przepraszam.Właśnie coś mi przyszło do głowy.Nessus, odezwij się.Opowiedz nam o Radzie Ludnościowej i Loterii %7łycia.- Louis, zwariowałeś? -- Rrr.- mruknął Mówiący-do-Zwierząt.- Sam powinienem był na to wpaść.No, i jak, Nessus?- Słucham - powiedział lalecznik.Jego skuter był już tyko srebrną kropką, malejącą z minuty na minutę.Niemal nie można już było go dostrzec na tle również srebrnej, błyszczącej180Larry Niven - Pierścieńplamy, oddalonej jeszcze od nich bardziej, niż jakiekolwiek dwa punktymogłyby być od siebie oddalone na Ziemi.Przezroczysta, pocieszna, jednookagłówka nie mogła należeć od żadnej groznej istoty.W żadnym wypadku.- Ingerowaliście w populacyjne problemy Ziemi.- Tak.- Dlaczego?- Lubimy ludzi.Ufamy im.Utrzymujemy z nimi korzystne stosunki handlowe.Pomagając im, działamy na naszą korzyść, bo z pewnością dotrą przed namido Obłoków Magellana.- Lubicie nas.Jak to miło.I co z tego?- Chcieliśmy trochę usprawnić was genetycznie.Ale co mieliśmy poprawić?Na pewno nie inteligencję.Nie na niej opiera się wasza wielka siła: Podobniejak nie na przezorności, długowieczności czy waleczności.- Więc postanowiliście obdarzyć nas szczęściem - powiedział Louis iwybuchnął śmiechem.Dopiero wtedy Teela zrozumiała.Jej oczy zrobiły się okrągłe z przerażenia;spróbowała coś powiedzieć, ale z jej ust wydobył się tylko niezrozumiałyskrzek.- Oczywiście - potwierdził Nessus.- Nie śmiej się, Louis.Twój gatunek miałnieprawdopodobnie dużo szczęścia.W waszej historii aż roi się odszczęśliwych przypadków, od unikniętych o włos katastrof, w wyniku którychnie pozostałby po was nawet najmniejszy ślad.Nawet o eksplozji jądragalaktyki dowiedzieliście się zupełnie przypadkowo.Louis, dlaczego ciągle sięśmiejesz?Louis śmiał się, ponieważ cały czas obserwował Teelę.Była zarumienionaaż po uszy.Jej oczy rozglądały się w panice dookoła, jakby poszukującmiejsca, w którym mogłaby się schować.To niezbyt przyjemne dowiedzieć się,że jest się drobną cząstką zakrojonego na szeroką skalę eksperymentugenetycznego.- Zmieniliśmy więc obowiązujące na Ziemi prawo.Wszystko poszłonadspodziewanie łatwo.Nasze zniknięcie ze znanego Kosmosu spowodowałokrach na giełdach.W wyniku drobnych manipulacji wielu członków RadyLudnościowej znalazło się na skraju bankructwa.Tych przekupiliśmy, innychzastraszyliśmy, by potem ujawnić stopień ich skorumpowania i doprowadzićdo pożądanych przez nas zmian.181Larry Niven - PierścieńCała operacja była wręcz niewyobrażalnie kosztowna, ale za to zupełniebezpieczna; zakończyła się częściowym sukcesem.Ustanowiono Loterię%7łycia.Mieliśmy nadzieję uzyskać zwiększającą się stopniowo populacjęszczęściarzy.- Potwór! - wrzasnęła wreszcie Teela.- Potwór!Mówiący-do-Zwierząt schował broń.- Nie wzruszyło cię zbytnio, że laleczniki sterowały rozwojem mojej rasy -powiedział.- Chciały wyhodować łagodnego kzina.Stosowały zwykłe, znane zeksperymentów biologicznych metody: likwidacja nieudanych osobników,rozmnażanie tych, które rokowały jakieś nadzieje.Nie widziałaś w tym niczłego, twierdząc, że odbywało się to z pożytkiem dla ludzkości.Teraz naglezaczynasz narzekać.Dlaczego?Teela rozplakała się z bezsilnej wściekłości i wyłączyła interkom.- Aagodny kzin - powtórzył Mówiący-do-Zwierząt.- Chcieliście wyhodowaćłagodnego kzina.Nessus, wróć do nas, jeżeli sądzisz, że wam się udało.Lalecznik nie odpowiedział.Jego skuter zniknął już gdzieś w oddali.- Nie chcesz się przyłączyć do naszej małej flotylli? Więc jak mam cię bronićprzed czyhającymi dokoła niebezpieczeństwami? Chociaż.właściwie maszrację.Twoje obawy nie są pozbawione podstaw.- Kzin od niechcenia wyciągnął przed siebie potężne, uzbrojone w pazurydłonie.- Wasze wysiłki, by wyhodować ludzi, którym zawsze sprzyjałobyszczęście, także spełzły na niczym.- Nieprawda - zaprotestował Nessus.- Są tacy.To ci, z którymi nie udałonam się skontaktować.Mieli na to za dużo szczęścia.- Próbowaliście odegrać wobec ludzi i kzinów rolę boga.Nie próbuj tuwrócić.- Będę z wami w kontakcie.Twarz kzina zniknęła.- Louis, Mówiący się wyłączył - powiedział lalecznik.- Jeśli będę miał mu cośdo powiedzenia, zrobię to za twoim pośrednictwem.- Oczywiście - warknął Louis i również wyłączył interkom.Niemal od razu na182Larry Niven - Pierścieńtablicy przyrządów zapłonęło samotne, zielone światełko.Lalecznik konieczniechciał z kimś porozmawiać.Diabli z nim.Po południu przelatywali nad morzem wielkości Morza Zródziemnego.Louiszniżył lot, żeby się trochę rozejrzeć; pozostałe dwa skutery powtórzyły jegomanewr.Ciągle więc kierował całą eskadrą - tyle tylko, że nikt nie chciał się doniego odezwać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]