[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Whotelu faktycznie oprócz niej nie było żywego ducha.Miranda usiadła przy okrągłym stoliku, nakrytym białymobrusem, i zamówiła śniadanie.Płatki kukurydziane zmlekiem, sok pomarańczowy, rogalik francuski z konfiturą i wdrodze wyjątku kawa.Wprawdzie beż kofeiny, ale za to zjakim aromatem! Dawno nie jadła takiego śniadania w takimmiejscu.Bez zastanowienia wybrała ten stojący przy bulwarze nadzatoką elegancki secesyjny pensjonat.Jeden rzut okawystarczył.Pomyślała: tutaj, po czym zaparkowała samochód,wysiadła, przeszła kilkadziesiąt metrów i odetchnęła z ulgą.Po nocy spędzonej w odludnym hotelu, w tym krajobrazie pokatastrofie, gdzie nagle wylądowała, Miranda potrzebowałabezpiecznego portu, miejsca, które by już samym wyglądemmówiło, że omijają je sztormy, tragedie i wstrząsy.I takiemiejsce znalazła: zaciszne, z widokiemna łodzie rybackie zacumowane w zatoce.Tutaj nie mogło jejspotkać nic złego.Teraz, kiedy już zaspokoiła głód i zamówiła drugą kawę,mogła przemyśleć całą sytuację na spokojnie.A zatem pokolei. Dzień dobry, senhora Kersten Miranda drgnęła, słyszącza plecami głos sierżanta Pereiry. Dzień dobry.Jak mnie pan tu znalazł? Przepraszam,pamiętam, że byliśmy umówieni w hotelu.Ale nie wiedziałam,gdzie mogłabym.Byłam głodna. Nic nie szkodzi.To małe miasteczko.Dom kapitana Pintowszyscy znają.Wszyscy? Miranda spojrzała na sierżanta, po czym przeniosławzrok za okno.W takich miasteczkach wszyscy nie tylko sięznają, ale też wszystko o sobie wiedzą! Na policji ktoś zgłosiłzaginięcie.Nie powiedziano jej jednak najważniejszego: kto tobył. Tak, ten drugi numer też sprawdziliśmy w głosiekapitana Almeidy Miranda wyczuła nutę irytacji, a możeurazy.Nie miała zamiaru podawać w wątpliwość jegokompetencji, chciała tylko wiedzieć, czy skontaktowali się z tądrugą kobietą.W notesie Macieja zapisane były dwa imiona:jej (ale z numerem telefonu Mary) oraz Marii Inez. Proszę się nie gniewać.Po prostu.sama byłam ciekawa.Pan rozumie? A, rozumiem uśmiechnął się kapitan, udobruchany.Zludzmi zawsze tak jest.Zamiast żyć po bożemu, jeden chłop zjedną kobietą, każdy tylko patrzy, jak by tu się wplątać w jakąśprzypadkową znajomość albo inną kabałę.A efekt tego jesttaki, że potem oni, policjanci, mają pełne ręce roboty.Niestety, to był fałszywy trop.Maria Inez da Costa Pinheirookazała się pośredniczką w handlu nieruchomościami.SenhorAukomski szukał domu.Umówili się na przyszły tydzień naobjazd po okolicy. Ach tak. Dziś rano udało nam się, dzięki pani skłonił sięszarmancko w jej stronę skontaktować z Warszawą.Mecenas.Bielawski, jeśli dobrze wymawiam to nazwisko, niewnosił żadnych pretensji do zaginio.do senhoraAukomskiego.Wspomniał natomiast o załamaniu nerwowym.To mogłoby tłumaczyć jego nagłe zniknięcie. Nie! krzyknęła Miranda gwałtownie.Zbyt gwałtownie. Przepraszam natychmiast się opanowała. Chciałamtylko powiedzieć, że rozmawiałam z nim kilka tygodni temu.Osobiście.Był bardzo zmęczony, ale nic poza tym.W tej pracyto normalne.Znałam go, pracowaliśmy razem, wiem, że niezrobiłby czegoś podobnego z tak błahego powodu jakzmęczenie.Miranda oparła się o poręcz twardego krzesła.Ucisk drewnana plecach podziałał otrzezwiająco.Co się z nią dzieje?Dlaczego tak jej zależy, żeby nikt nie pomyślał, że Maciejowiodbiło? Przecież, prawdę mówiąc mogło.Dawniej częstosię dziwili, że jeszcze funkcjonują normalnie.Bo tak było,przynajmniej do tamtej historii z lustrem w jej łazience.Wprawdzie Maciej ją do tego namówił, ale to Miranda jerozbiła. Uderz tamtą bełkotał. Nie poczujesz bólu, a zo-baczysz, jak ci ulży.Zamachnęła się z całej siły, celując prosto we własny nos.Rzeczywiście, w pierwszej chwili nie poczuła bólu, chociażpózniej lekarz na pogotowiu chyba z godzinę wyciągałodłamki; musiał też założyć kilka szwów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]