[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I nie mówiê tego do dziecka.Dziecku nic zreszt¹ nie musia³abymmówiæ.Bo wystarczy mu to pokazaæ, pozwoliæ odczuæ.Ci, którzyczytali rêkopis tej ksi¹¿ki, dziwili siê niekiedy, ¿e mogê byæ takaszczera.Te¿ siê dziwiê jak mog³abym byæ inna? Moja Tajem-nica i tak zostanie przy mnie.Im szczerzej siê ni¹ z Tob¹ podzielê,184tym g³êbiej otworzy siê we mnie samej.Nie lêka³abym siê roz³o-¿yæ siebie na czynniki pierwsze, byle tylko pomóc Ci coS wiêcejzrozumieæ z samego siebie.Bo wiem, ¿e to tylko, co siê odczuje, co prze¿yje siê w sobiesamym, co odnajdzie siê we w³asnym wewnêtrznym doSwiadcze-niu, jest prawdziwe.Wszelkie intelektualizowanie, bawienie siês³owami sztuka dla sztuki, powo³ywanie siê na to, co powiedzia³Platon a co Spinoza, co Swiêty Antoni a co ktokolwiek inny szukanie prawdy w oderwaniu od samego siebie tylko oddalacz³owieka od prawdy.Nie ¿ebym mia³a coS do Swiêtego Antoniego czy Platona.Nigdyzreszt¹ siê nimi bli¿ej nie interesowa³am.Bo i po co? Tu nie chodzio Platona.Chodzi znowu, jak zawsze, o Ciebie.Owszem, Platonmo¿e mówiæ bardzo m¹drze.Ale Ty zrozumiesz z tego i tak do-k³adnie tyle, ile w³o¿ysz w to sam z samego siebie.Prawdawspólna jest nam wszystkim, jest jedna lecz zarazem jest jedy-na, g³êboko w³asna.Jest nierozerwalnie zwi¹zana z Tob¹ samymi nikt inny nie odkryje jej za Ciebie.Ka¿dy, kto przedstawi Ci go-towe prawdy zamiast powiedzieæ po prostu Patrz! bêdzieprorokiem fa³szywym.Nie licz tu na ¿adne autorytety.Musisz samrozwi¹zaæ to równanie.Musisz je sam obliczyæ sercem.Nie obchodzi mnie, co by by³o gdyby ka¿dy to abstrakcja.Choæ s¹dzê sk¹din¹d, ¿e gdyby nie by³a to abstrakcja gdybyrzeczywiScie ka¿dy zdo³a³ siêgn¹æ do tych najg³êbszych pok³adówsamego siebie, wkroczylibySmy pewnie jako gatunek w jakiS innyzupe³nie wymiar SwiadomoSci.Wtedy dopiero dotarlibySmy doprzedsionka poznania.I uwolniwszy potê¿n¹, potencjalnie ist-niej¹c¹ w nas energiê i twórcz¹ si³ê, któr¹ dziS obracamy na de-strukcjê, odkrylibySmy w sobie takie mo¿liwoSci i takie Swiaty, o ja-kich nam siê nie Sni³o.Ale nie interesuje mnie, czy to kiedyS nast¹pi.Có¿, ka¿dy ta-kie widzi Swiata ko³o jakie sam swymi zakreSla oczy.SzczêSæBo¿e, ale ja mam do rozwi¹zania problem w³asnego istnienia tu i teraz a co stanie siê z ludzkoSci¹ , jakoS dziwnie ma³o mile¿y na sercu.Du¿o bardziej interesuje mnie los kota, którego spo-tkam na swojej drodze.185Cz³owiek niedojrza³y postrzega wszystko od zewn¹trz.Tote¿i na zewn¹trz upatruje przyczyny cierpienia.Dlatego próbuje na-prawiaæ Swiat , zanim zd¹¿y naprawiæ a SciSlej: zrozumieæ,doj rzeæ samego siebie.Dlatego za ka¿d¹ ide¹ naprawianiastoi wiêcej osobistych ambicji, wiêcej niecierpliwoSci i pychy ni¿bezinteresownego wspó³czucia i zrozumienia.InteresownoSæ te¿ postrzegamy z zewn¹trz.I dlatego zwykli-Smy widzieæ j¹ jedynie w jej najbardziej prymitywnej postaci gdy lokalizuje siê wokó³ d¹¿enia do korzySci materialnych czyw³adzy.A przecie¿ ma ona ca³y szereg daleko bardziej subtelnych,g³êboko psychicznych odmian, tak SciSle zroSniêtych z nami sa-mymi, ¿e najczêSciej jej sobie w ogóle nie uSwiadamiamy.I dopó-ki nie zdemaskujemy jej w sobie, nie dotrzemy do jej xróde³, nieoddzielimy jej od g³êbszych pok³adów samych siebie, bêdziemynie tylko interesowni bêdziemy w³asn¹ interesownoSci¹.BezinteresownoSæ jest miar¹ wolnoSci.Nikt, kto widzi rzeczywi-stoSæ przez pryzmat swoich lêków, ambicji, pró¿noSci czegokol-wiek, co wewnêtrznie go zniewala ani nie bêdzie prawdziwiebezinteresowny, ani jej prawdziwie nie zobaczy.St¹d wiêkszoSæaktów podyktowanych, czêSciej szczerym ni¿ odpowiedzialnym,pragnieniem uwolnienia Swiata od cierpienia, dokonuje siê zwykleprzez zadawanie, czyli w konsekwencji mno¿enie cierpienia.Niestety (zreszt¹ czy niestety!?), ani cierpienia, ani z³a nie dasiê wyrwaæ jak zêba.Trzeba z nich po prostu wyrosn¹æ.To pustemiejsce, które po nich zostaje, znów siê zape³nia.W ka¿dym z nasjest doSæ s³aboSci, doSæ pychy, czy wreszcie doSæ zwyk³ej bezmySl-noSci, by je zape³niæ.Nim wiêc skoñczy siê jedno cierpienie, przy-chodzi inne.(RciSlej mówi¹c, wraca to samo w innej postaci.)Zanim zd¹¿y skonaæ jeden tyran, rodzi siê drugi.A jak to powia-da Franz Kafka, z chwil¹, gdy pojawia siê jeden du¿y diabe³, ty-si¹ce ma³ych natychmiast zbiegaj¹ siê, by mu s³u¿yæ.I dlatego ³ebhydry stale odrasta.S¹ to wszystko zdumiewaj¹co proste mechanizmy.Ca³a trud-noSæ le¿y w tym, ¿e przyjrzeæ siê im i zdemaskowaæ je mo¿na tyl-ko od wewn¹trz siebie.Dopiero potem widzi siê jasno, jak funk-cjonuj¹ one w innych ludziach.186¯eby poznaæ prawdê o sobie, trzeba byæ ze sob¹ uczciwym.Ucz¹Ciê, ¿e trzeba byæ uczciwym z innymi ludxmi.Zapomnieli dodaæ(pewnie sami nie wiedzieli), ¿e najpierw trzeba byæ bezwzglêd-nie uczciwym ze sob¹ samym.UczciwoSæ wobec innych przycho-dzi wtedy w sposób ca³kiem naturalny i nieunikniony.Ta nato-miast, która jest podSwiadomie wymuszona przez nakazuczciwoSci, jest tylko zwyk³ym falsyfikatem i ju¿ samo nazy-wanie jej uczciwoSci¹, jest nieuczciwe.(Nie zawadzi³oby zapytaæ,na przyk³ad, ¯yda, który, jeSli mu siê poszczêSci³o, sp³on¹³ w mu-rach warszawskiego getta, co on s¹dzi o takiej uczciwoSci.Gdzieona siê zaczyna, a gdzie koñczy.Nie od rzeczy, nawiasem mó-wi¹c, by³oby te¿ spytaæ ¿ebraka.Gdzie on ma nasze mi³osier-dzie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]