[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poznała za to gdzieś u znajomych Zygmunta,zawodowego żołnierza z okolic Lidy, i wkrótce się pobrali.Zygmunt walczył na wielu frontach drugiej wojny światowej,dostał się do niewoli, a zesłany w głąb ZSRR, zaraz po amnestiii ogłoszeniu naboru do tworzącej się tam Armii generałaAndersa, dołączył do jej szeregów, uczestnicząc na koniec wbitwie pod Monte Cassino.Często powtarzał Stasi ostatniesłowa  jego generała , jak nazywał w domu generała Andersa,wypowiedziane przed słynną batalią:  Z wiarą wsprawiedliwość Opatrzności Boskiej, idziemy naprzód zeświętym hasłem w sercach naszych: Bóg, Honor i Ojczyzna.Potych słowach w Zygmuncie obudził się lew i zaciekle walczył dosamego zwycięskiego końca.Nie wrócił do kraju, jak wielu jegokolegów, lecz zamieszkał w Wielkiej Brytanii, dokąd udało musię sprowadzić Stasię.Nie układało im się najlepiej.Z trudemuzyskał posadę nocnego stróża, a jego żona zarabiała grosze,cerując bieliznę pań generałowych.Po kilku latach wyjechaliwięc do Kanady, gdzie wydzierżawili małe gospodarstwo iZygmunt realizował się w rolniczej działalności.To byłnajszczęśliwszy okres ich wspólnego życia.Nie mieli dzieci, jakto często w póznych małżeństwach bywa, ale za to oddawali sięz wielkim poświęceniem opiece nad wszelkimi zagubionymi,chorymi, porzuconymi zwierzętami, które odwzajemniały sięim serdecznym przywiązaniem.Zwinia Kuca chodziła wszędzie za Stasią, niczym pies na krótkiej smyczy, a kozioł Bolektowarzyszył uparcie Zygmuntowi.Niejedna sarna powiła u nichswoje maleństwo albo dochodziła do siebie po postrzale.Natarasie ich domku stały miseczki z mlekiem dla jeży i kotów, aw niewielkim stawie roiło się od najrozmaitszych zwierzątwodnych.Było to zbyt piękne życie, by mogło trwać długo.Pewnegodnia Zygmunta tak pechowo kopnął jego własny koń, żemężczyzna zmarł na miejscu.Nikt nie był przy tym wypadku,więc nie wiadomo, dlaczego do niego doszło.Pani Stasia nazawsze zachowała w sercu miłość do zwierząt, ale koni bała siępanicznie.Po śmierci męża starała się przez czas jakiśpracować na roli i kontynuować jego dzieło, ale nie bardzo jejto szło.Plony były marne, musiała zaciągać pożyczki, bywykarmić inwentarz, i te długi spowodowały, że ostateczniezdecydowała się na sprzedanie gospodarstwa, co czyniła zniechęcią i żalem, wiedziała bowiem, jak wiele znaczyło ono dlaZygmunta.Przeniosła się do pobliskiego miasta, a ponieważwiększość środków ze sprzedaży obejścia pochłonęło spłaceniedługów, zaczęła szukać pracy.Najpierw opiekowała się dwójkąmałych dzieci, a kiedy dorosły do wieku szkolnego, spotkałaHelenę w domu swoich pracodawców, którzy byli od dawna jejdobrymi znajomymi.Helena szukała właśnie kogoś doprowadzenia domu, bo całe dnie poświęcała pracy i nauce,pnąc się po kolejnych szczeblach akademickiej kariery, i niemiała czasu myśleć o utrzymaniu swego  Zacisza w należytymporządku.Tymczasem panią Stasię chwalono za jejpracowitość i wielkie przywiązanie do dzieci. Pani Stasiu, ja nie mam dzieci, więc nie będzie się miałapani do kogo przywiązać  rozpoczęła Helena rozmowę natemat ewentualnego zatrudnienia. Ale zapewnię pani dobrewarunki, przyzwoite wynagrodzenie i spokój, także ode mnie,gdyż rzadko bywam w domu  zakończyła z uśmiechem.I tak pani Stasia zamieszkała w domku na przedmieściach,sumiennie i z pasją tam gospodarząc, a Helena, będącprzeważnie nocnym gościem we własnym domu, wychwalałapod niebiosa jej osiągnięcia kulinarne, co wywoływało na rumianej twarzy kobiety specyficzny grymas zadowolenia idumy.Z czasem okazało się, że, wbrew zapowiedziom Heleny,miała się i do kogo przywiązać.***Na zaproszenie Barbary przyjechała do niej jedna zwarszawskich kuzynek  Ziuta.Trójka dzieci Basi uczyła się jużwtedy mówić po polsku, była to więc świetna okazja, by wpraktyce sprawdzić ich umiejętności.Na pomysł przyswajaniapolskiego wpadli sami po dłuższej nieobecności ojca, a Barbaraoczywiście bardzo się z tego cieszyła.Dziesięciodniowa wizytacioci stanowiła urozmaicenie w monotonii życia codziennegozarówno dla dzieci, jak i dla samej Barbary.Wzięła urlop,którego przez lata ciągłej pracy nazbierało się jej dużo, iwspólnie zwiedzali miasto, robili też wycieczki poza jegogranice.Chodzili do kawiarni, co ze względu na oszczędnościzdarzało im się sporadycznie, ale teraz ciocia z Warszawychętnie wszystko fundowała.Miły czas minął szybko i trudnobyło się rozstawać.Dzieciaki otrzymały zapewnienie, żewkrótce dostaną zaproszenie do Warszawy.Przyjemna wizyta miała jednak niezbyt przyjemne reperkusje.Barbara, podniecona pobytem gościa, zapomniała zupełnie oformalnościach.Zameldowała kuzynkę u siebie, ale niedopilnowała procedur wymeldowania.Brak odpowiedniejpieczęci zauważono już przy przesiadce w Moskwie, gdzie Ziutaspędziła przeszło pięć godzin na komisariacie milicji,przesłuchiwana jak pospolity przestępca.Był nawet moment,kiedy obawiała się, że zamkną ją w areszcie.Już w Polsceotrzymała notę z Ambasady Radzieckiej, że nie wolno jejwjeżdżać na terytorium ZSRR przez pięć lat.Ukarano równieżBarbarę, która przez ten sam okres nie mogła zapraszać nikogoz Polski ani jezdzić do kraju.Obietnica dana dzieciom musiaławięc zostać odsunięta w czasie.Kuzynka przywiozła Barbarze list od  kanadyjskich sióstr.Przesłały go do Warszawy, wiedząc, że Ziuta wybiera się doWołgogradu.Droga to może skomplikowana, ale wydawała siędla korespondencji bezpieczniejsza, w każdym razie koperta nie nosiła na sobie oznak wielokrotnego otwierania.Barbaraprzeczytała list dopiero po wyjezdzie kuzynki, chcąc sobie w tensposób przedłużyć kontakt z dawnymi laty, którego od czasuzaginięcia Jurija coraz bardziej potrzebowała.Kochany Basiku!Piszemy ten list wspólnie, siedząc w saloniku domku Heleny,który znajduje się na obrzeżach Ottawy.Dopiero niedawnodowiedziałyśmy się od Ziuty, że nadal mieszkasz tam, dokądzamierzałaś udać się z zesłania.Opisała nam też trochę, jakwygląda Twoje życie.Bardzo się obie cieszymy, że choć przezpośrednika, ale w końcu możemy być w kontakcie.Nigdy nieprzypuszczałyśmy, że na tak długo się rozłączymy.Kiedyś wogóle wiele rzeczy było dla nas niewyobrażalnych.Cieszymysię, że masz sześcioro dzieci, bo od razu stałyśmy się bogatymi ciociami.Pewnie Ziuta co nieco Ci o naspoopowiadała, więc nie będziemy się powtarzać.Bardzojednak chętnie dowiedziałybyśmy się czegoś bliższego natemat Twojej rodziny, więc jeśli znajdziesz trochę czasu, awiemy, że jesteś bardzo zajęta  to napisz.Obydwie mocnowierzymy, że nadejdzie taki czas, kiedy będziemy mogły sięzobaczyć, i wtedy to dopiero się nagadamy, jak to bywało zadawnych, dobrych czasów.Całujemy Cię obie bardzo mocno,Hela i Ludka*** Melusiu! A kuku! Tu jestem! Ha, ha, ha!  Z oddali dobiegał perlisty śmiech dziecka. A teraz mnie znajdziesz? Taak!  Po tym okrzyku śmiech nagle ustał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl