[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pasjami lubię jeździć konno - poklepała Bohuna po lśniącej szyi.- A znajomość polskiego?- Też mi znajomość - pokręciła głową - ot, parę słów.Nauczyła mnie ich ciotka, żona drugiego wujka, z pochodzenia Polka.Spojrzałem na amazonkę uważnie:- Mam jeszcze jedną prośbę.Nie chciałbym, żeby Batura wiedział, że tu jestem.- Za kogo pan mnie ma! - szpicruta świsnęła niebezpiecznie blisko mego ucha.- Przepraszam bardzo, ale sama pani rozumie.- Już dobrze, wybaczam! - uśmiechnęła się.- A co do pana Batury, to niech pan sobie wyobrazi, że kłania mi się jak najuprzejmiej.Nawet zaproponował kolejną przejażdżkę!Pokiwałem głową, uśmiechając się mimo woli:- Cały Jerzy!Eva popatrzyła w dół, na dachy wioski:- Wie pan, w tej wioszczynie jest coś, co chwyta za serce.- Tak.Hotel trzygwiazdkowy z basenem! - nie mogłem się powstrzymać.I znów zagroziła mi szpicrutą, więc czym prędzej dodałem:- Równie piękna jak Kadyny jest legenda o ich powstaniu.Dawno, dawno temu syn legendarnego Widowuta, Hoggos, władał ziemiami oblanymi Morzem Estów, czyli dzisiejszym Zalewem Wiślanym.Z żoną i trzema córkami mieszkał w strzeżonym przez magiczne moce zamczysku - Tolko.Schedę po nim przejęła najstarsza z córek, Mita, rządząc z zamku zwanym odtąd Tolkomita, położonym na południu od dzisiejszego Tolkmicka.Średnia z cór Hoggosa, Cadina, znalazła opodal Tolko miejsce promieniujące równie niezwykłą mocą.Początkowo nie lubiła nowej siedziby, co znalazło wyraz w nadanej mu nazwie.Ponoć nazwa Kadyny pochodzi od staropruskiego lub litewskiego “kudas”, “kuds”, co oznacza “chudy” jałowy” albo też “biedę”, “wygnanie”.Cadina odkryła jednak wkrótce bogactwo tkwiące w pozornie “jałowej” ziemi.Z zalegających pokładów gliny nauczyła się wypalać różnorodne naczynia, które następnie farbowano roślinnymi barwnikami.I tak zaczęła się ceramiczna kariera Kadyn: majoliki stąd są dziś wielkim i cennym rarytasem, poszukiwanym przez koneserów.- A co stało się z najmłodszą siostrą? - spytała przekornie Eva.- O, Pogesana zrobiła chyba największą karierę z trzech córek Hoggosa! Została uznana za opiekunkę całej krainy, Pogezanii.Gdy wychodzący z klasztoru Jacek zobaczył mnie w towarzystwie pięknejHolenderki, dosłownie go zamurowało.Przedstawiłem go, a on całując smukłą dłoń wybełkotał:- Ich bin.Jacek.Gut.oczeń prijatno! - zakończył niespodziewanie czerwony po punk fryzurę.- Co to po polsku znaczy “oczeń prijatno”? - spytała panna Houten.- O, to wyraz najwyższego zachwytu.W tym wypadku nad pani urodą -odpowiedziałem poważnie, czym zasłużyłem sobie na pełne wdzięczności spojrzenie Jacka.Wzięliśmy “Rambo”, pożyczyliśmy klucze od ojca Leszka i ruszyliśmy czym prędzej ku mauzoleum, bo zbliżał się zmierzch.Niestety kaplica przyniosła nam jeszcze jedno rozczarowanie.W jej ubogich malowidłach nie mogliśmy doszukać się jakiejkolwiek aluzji do słów “Drzewo krzyża, drzewo prawdy”.Sygnalizator “Rambo” milczał jak zaklęty.Eva posmutniała.- Proszę pani - ująłem ją pod rękę - nie trzeba się smucić.Przeszło pół wieku minęło od ukrycia krucyfiksu przez księcia.Może ktoś go odnalazł.Może książę zrezygnował z zamiaru zostawienia go w Kadynach.Przecież jego listy mówią tylko o zamiarze.W milczeniu odwiązywała wodze Bohuna od drzewa.Pokręciłem głową:- Żeby panią pocieszyć, przyznam się do dwóch innych niby porażek poniesionych tu w Kadynach.Widziałem zeznania mieszkańca wioski, że był świadkiem, jak tajemnicze ciężarówki zajeżdżały pod ochroną SS na kadyński cmentarz.Czytałem rozkaz, najprawdopodobniej kogoś z władz naszej policji politycznej z 1958 roku, nakazujący cośwywieźć z kadyńskiego kościoła, a następnie kościół i przylegający doń cmentarz zniszczyć.Nie jestem w stanie odpowiedzieć, co przywiozły ciężarówki w 1945 i co wywieziono w 1958roku.Solennie przebadaliśmy ruiny kościoła i cmentarza moim “Rambo” i sondą mikrogeosejsmiczną.I nic to nie dało, bo, na zdrowy rozsądek, dać nie mogło.Tak jak ogromnego szczęścia trzeba by było, by na podstawie wzmianki w dwóch listach odnaleźć najcenniejszy krucyfiks księcia pruskiego.I tak wychodzimy z losem na remis, bo skrytka w cegielni.- zakłopotałem się.- No tak, to ja ją opróżniłem, nie pani.Przepraszam.Ale musiałem tak postąpić.Wskoczyła na siodło:- Niech się pan nie tłumaczy - uśmiechnęła się - tylko dopilnuje, by zawartość schowka trafiła do prawowitego właściciela.Do widzenia!Ponaglony ostrogami Bohun ruszył w skok.- Czemu gadał jej pan o porażkach na cmentarzu - odezwał się z pretensją Jacek - a nie o klejnotach z tunelu?- Bo ta zwariowana kobieta jeszcze by tam poleciała, coś by się zawaliło i nieszczęście gotowe! A co do cmentarza, to jeszcze nie ustawiliście z Mikołajem tego krzyża, coś go taszczył!- Tylko skończymy z tym trzecim wzgórzem i wezmę się za krzyż!ROZDZIAŁ CZTERNASTYKUROWLEW W KADYNACH • SPOTKANIE Z BATURĄ • SZTUCZKAW BUNKRZE • POŚCIG ZA PASSATEM • ROSYNANT DZIAŁA NANIEKTÓRYCH USYPIAJĄCO • PUDEŁKO PO PAPIEROSACH“JUNO” • SZYFR SZACHOWĄ ZAGADKĄ?W klasztorze czekali już na nas Anka i Mikołaj, oboje z tajemniczymi minami.- Przynoszę pana kurtkę.Wyprana, wysuszona i zacerowana - uśmiechnęła się do mnie dziewczyna.- Dzięki, Aniu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]