[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chciałam poczuć więcej, pozwolić mu, żeby mnieposiadł, wypełnił po brzegi.Chwyciłam mocniej za biurko, powstrzymując grymas, gdymoje ciało stawiało opór, aby go wpuścić.Zatrzymał się izaczekał, aż początkowy ból osłabnie.Zaczął mnie gładzić poplecach, pieścić szyję i delikatnie dotykać, aż rozluzniłam się iwpuściłam go dalej.Po chwili zaczął napierać na mnie; najpierw łagodnie, a kiedyjęczałam z satysfakcji, coraz mocniej.Zdecydowanym ruchemzłapał mnie za włosy, owinął je dookoła nadgarstka i pociągnął,kierując moimi ruchami.Gdy oparłam się o niego, poczułam,że sztywnieje, a po chwili napełnia mnie swoimi sokami.Wyprostowałam się.Chciałam się odwrócić i pocałować go,ale przytrzymał mnie, przyciskając rękę do pleców. Nie.Nie ruszaj się powiedział cicho, klękając.Zacząłpieścić mnie językiem, lizać łechtaczkę, rozchylać wargisromowe, tak jak lubiłam, a potem trzepotać językiem, dopókinie zaczęłam krzyczeć.Nie odsunął twarzy.Miałam wrażenie,że chce wchłonąć mój orgazm, każdy gram przyjemności, któryze mnie wypłynął.Nie byłam w stanie dłużej się utrzymać na nogach i kiedyugięły się pode mną kolana, złapał mnie i pomógł usiąść napodłodze.Przycisnął wargi do moich ust w powolnym inamiętnym pocałunku.Pochylił się nade mną i delikatnie zdjął klipsy z sutków,potem rozpiął buty i zsunął je z moich stóp.Rozmasował mikostki i palce poczułam, jak krew znów zaczyna krążyć. Dlaczego się uśmiechasz? spytałam, gdy zobaczyłampojawiające się na jego twarzy rozbawienie. Nie byłem pewien, czy to zrobisz.Czy włożysz kostium,który ci kupiłem.Nie wiedziałem, czy to nie za dużo dla ciebie.Przez chwilę zastanawiałam się nad jego słowami. Włożyłam go dla siebie odparłam. %7łeby sprawdzić, czydam radę.Chciałam zobaczyć, jakie to uczucie.Ciekawośćmotywuje mnie do wielu rzeczy. Moja ty ciekawska kotko.Miałam nadzieję, że będzie kontynuował w podobnych duchui kupi mi kostium kotki, ale nie zrobił tego.Podarował mi za tosrebrny łańcuszek i zapiął go na mojej kostce.Na łańcuszkubyła zawieszka tak mała, że dopiero z bliska dostrzegało się jejkształt.Końska podkowa z bursztynu.Kupował mi mnóstwo takich prezentów.Wszystkie wykonanez bursztynu.Z magicznych kamyków, którymi rzekomohandlował, pochodzących z głębi morza.Podczas kolejnego tańca wyobrażałam sobie, że mnie ujeżdża,jakbym była jego kucem.Taniec był dziki, namiętny izwierzęcy; miałam tak zaczerwienione policzki, że przeddrugim występem musiałam pożyczyć korektor od innejtancerki, żeby nie wyglądać jak Królewna Znieżka.zerżniętaprzez księcia.Blanka, Czeszka, cmoknęła zaskoczona, kiedy zeszłam zesceny, ale widziałam błysk w jej oczach, jakby dokładniewiedziała, co Chey ze mną robił poprzedniego dnia.Zarumieniłam się jeszcze mocniej, gdy minęłam ją w drodze doprzebieralni. %7ładnego różu, Luba.%7ładnego różu powiedziała, ale niemiała na myśli moich różowych policzków.Pochłonięta tańcempo prostu pokazałam widzom za dużo ciała.Ale nikt nie złożył reklamacji.Dopóki nie spotkałam Cheya, nie zdawałam sobie sprawy, żebursztyn może być tak różnorodny.Gdy byliśmy na Dominikanie, chciałam się dowiedzieć więcejna temat jego pracy.W odpowiedzi zabrał mnie do małegoprywatnego muzeum w podupadłym centrum handlowym.Tam miałam okazję zobaczyć kolekcję różnorodnychbursztynów.Wyjaśnił mi, jak zmieniają się ze skamielin wrzadkie okazy i jak zmętnienie i cień wpływają na ich wartość.Wcześniej nigdy nie miałam bursztynu, a pierwszy prezent odCheya był dużym kamieniem.Tego samego wieczorumiejscowy rzemieślnik pięknie go oprawił.Klejnot był zbytciężki na naszyjnik, więc Chey zaproponował, że mogę go nosićjako bransoletę na ramieniu.Po długich godzinach spędzonychna słońcu odkryłam, że opaliłam się zadziwiająco łatwo i niemam żadnych poparzeń, mimo jasnej skóry.Oczywiściewtarłam w siebie dużo mleczek z mocnymi filtrami i kremównawilżających.Chey nie mógł się nadziwić, że naturalny kolorkamienia idealnie komponuje się z moją opalenizną, tworzącminisymfonię brązowego i pomarańczowego koloru, dziękiczemu niemal zatarła się granica między żywym ciałem amartwą skamieliną.Miałam na sobie białą sukienkę.Kilka dni pózniej podarował mi mniejszy bursztyn, niemalbiały.Wręczył mi go w łóżku, budząc mnie z popołudniowejdrzemki.Kazał mi się położyć na plecach i maksymalnierozsunął moje nogi na zmiętym prześcieradle.Aagodny wiatrszeleścił zasłonami na balkonie wychodzącym na plażę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]