[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Stasiak poczęstował starego papierosem.- No i zawędrowaliście aż tutaj?- Co było robić? Musowo.Po wojnie nie mogłem tamsiedzieć.Byliby mnie sąsiedzi wydali.Czorty nie sąsiedzi, takaich mać.- Splunął pod stół, wypił jeszcze jeden kieliszek wódkii zapalił papierosa.- No to człowiek siedzi tu w tym lesie jakjaki borsuk.Ale już niedługo.- Co niedługo?- Ano niedługo tych polskich rządów, przyjdą Niemcy, to naswoje wrócę.Znowu będzie porządek.To sie musi skończyć.Niech tylko Niemcy ruszą, to już my z Polakami poigramy ponaszemu.Zresztą nie potrzebuję panu tłumaczyć.Pan wie naj-lePiej jak będzie.Stasiak patrzył nieruchomo w garnek z mlekiem i nic się nieodzywał.Zapalił nowego papierosa.Po chwili spytał:- No więc jak robimy?-Ano zwyczajnie.Przesiedzi pan u mnie do wieczora, a jaksię ściemni, pójdziemy.- Daleko stąd?- Nie, nie tak daleko.Będzie jakie kilka kilometrów.Tylkoźle iść, bo przez las.I trzeba ostrożnie.Czasem się można napatrol natknąć.Ale i to nie takie straszne.Znają mnie.- Wy tu jesteście gajowym?- Ano niby tak.Wezmę strzelbę.W razie czego powiem, żemi dziki ryją kartofle i że się za jaką maciorą trochę za dalekozapędziłem.- A tutaj mogę siedzieć bezpiecznie? Nikt tu do was nieprzychodzi?- Rzadko, bardzo rzadko.W razie czego zejdzie pan nachwilę do piwnicy.A zresztą ma pan milicyjną bumagę.Panaprawo chodzić i jeździć, gdzie się panu podoba.- Oczywiście.Wolałbym jednak uniknąć wszelkichniepotrzebnych rozmów.- To tyż żadnych rozmów nie będzie.Może pan byćspokojny.Ale pewnie pan niewywczasowany.Całą noc panmusiał jechać.Może by się pan chwilę przespał?- Niezła myśl - powiedział Stasiak.- Warto by trochę wypocząć.- No właśnie.Dam panu koc, poduszkę i zaprowadzę panado stodoły.Na sianie się pan wyśpi pierwsza klasa.Mógłbympana do łóżka położyć, ale faktycznie jeszcze kogo diabliprzyniesą.Po co ryzykować?- Ale oczywiście.Wolę na sianie.- No to idziemy.Niebawem Stasiak wyciągnął się z rozkoszą na miękkim,pachnącym sianie, dotknął jeszcze tylko pistoletu i zaraz spał.Był rzeczywiście porządnie zmęczony.Kiedy otworzył oczy, był już wieczór.Wasilczuk stał nad nim.- Trzeba się pomału zbierać, panie kapitanie.Myślę, że siępan niezgorzej wyspał.Stasiak przeciągnął się i ziewnął.- Doskonale wypocząłem.Dziękuję.- Tak pan smacznie spał, że nie chciałem pana budzić naobiad.Teraz pan coś przekąsi i za jaką godzinkę będziemyruszać.W izbie gospodyni krzątała się koło stołu.- Zje pan jajecznicę z kiełbasą?- Dlaczego nie? Może być jajecznica.Nabrałem apetytu.Pochwili rozszedł się smakowity zapach przysmażanej słoniny.- Ale do jajecznicy to się pan chyba napije jednego? -zaproponował Wasilczuk.- Nie, dziękuję.Ani pół się nie napiję.- Taki pan twardy.Ha, może to i lepiej.Wódka niejednegozgubiła.Stasiak zjadł z apetytem jajecznicę z sześciujaj, półbochenka chleba i popił to wszystko gorącym mlekiem.Następnie zapalił papierosa i wyjął z portfelu pięćset złotych.- Dziękuję, ale wszystko już zapłacone.Nic się nie należy.- No to co z tego? Ode mnie może pan wziąć ekstra, nadrobne wydatki.- Chyba że zostanie między nami.- Oczywiście, a komuż miałbym mówić?Chłop zgarnął pośpiesznie pięćsetkę ze stołu i schował ją dokieszeni.- No to jak? Idziemy? - spytał Stasiak.-Jeszcze chwilę.Niech się dobrze ściemni.Chce pan iść wtym jasnym płaszczu?- Nie mam innego.- Niedobrze.Bardzo znać będzie między drzewami.- Spróbuję, może wejdzie do teczki.Garnitur mam ciemny.- To lepiej zapakować płaszcz.Ostrożność nie zawadzi.Gawędzili jeszcze z godzinę, aż wreszcie Wasilczuk podniósł sięze swego stołka i przeciągnął kości.- No, czas w drogę.- Chciałbym się pożegnać z waszą żoną.-Już śpi.Wyszli przed dom.Wasilczuk pogłaskał szarpiącego się nałańcuchu psa.- Cicho, Filut, a cicho! Czujna bestia, tylko że już stary.Aleobcego od razu zwęszy.Ogarnął ich las.Ogromne drzewa zdawały się zagradzaćdrogę intruzom
[ Pobierz całość w formacie PDF ]