[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Małe okrągłe oczka błysnęły niepokojem.- Jak mam to rozumieć?- No po prostu, czy się któregoś dnia nie pokłóciły? Skinęłagłową.- Tak - powiedziała z pewnym wahaniem.- Teraz sobieprzypominam.Owszem.Rzeczywiście któregoś dnia Hankamiała pretensję do Ady, że szpera w jej rzeczach.- Czy rzeczywiście tak było?- Ja tego nie widziałam, ale chyba Hanka nie mówiłaby naten temat bez powodu.Najlepiej jeżeli pan sam o to jązapyta.O, zdaje się, że przyjechali.Przed domem rozległ się warkot samochodu.Grabiecki otrząsnął się już z niedawnego przygnębienia.Nie był człowiekiem, który długo może się pogrążać wponurych myślach.Mocno potrząsnął wyciągniętą ku sobiedłonią.- Witam pana kapitana, witam serdecznie.Gość w dom,Bóg w dom, jak to powiadają.Widzę na stole herbatkę ikruche ciasteczka.To mało, to diablo mało, panie dzieju.Amoże by tak kropelkę nalewki z czarnych porzeczek?- Bardzo dziękuję, ale mam mało czasu - uśmiechnął sięKozielski.- Na nalewkę przyjadę innym razem.A terazchciałbym zamienić parę słów z panią Kwiecińską - skłoniłsię przed Hanką, która stała parę kroków za ojcem.Grabiecki podkręcił wąsa.- Ano jeżeli pan kapitan woli naszą Hanię aniżeli nalewkę,to nie ma rady.W każdym razie trzymam pana za słowo, żena ten kieliszek kiedyś pan do nas wpadnie.Porozmawiamysobie o weselszych sprawach aniżeli ostatnio.Bo trzeba panuwiedzieć.- Może przejdziemy do mojego pokoju - powiedziałaHanka, spoglądając na Kozielskiego.Skinął głową.- Bardzo chętnie.Wolałbym porozmawiać z panią w czteryoczy.Kiedy usadowili się już wygodnie w fotelach, Hanka odrazu przystąpiła do rzeczy.- Prosił mnie pan, żebym przejrzała listy, które swego czasuotrzymałam od mego męża.Zrobiłam to.W żadnym z tychlistów nie ma wzmianki o Lucjanie Halpercie.- A o Adzie Marskiej?Z szuflady biurka wyjęła dużą, szarą kopertę, z którejwysunęła na stolik, przy którym siedzieli, plik jakichśpapierów oraz fotografię.- Znalazłam to.Kozielski wziął do ręki fotografię.- Czyje to zdjęcie?- Ady.- Ady? Gdzie pani je znalazła?Hanka niecierpliwym ruchem odgarnęła spadające jej naczoło włosy.- To taka trochę dziwna sprawa.Postanowiłamuporządkować rzeczy mojego męża.Pomyślałam, że możeniektóre ubrania mogą się przydać Piotrowi.Zdjęłam także zszafy walizkę.Wtedy zauważyłam, że jest zniszczona.Ktośjakby ją nożem kroił.Zaintrygowana zaczęłam dokładnieoglądać walizkę i okazało się,że ma ona podwójne dno.W tejskrytce znalazłam fotografię i te jakieś dokumenty, listy,notatki.Kozielski pochylił się nad papierami i przez dłuższą chwilęstudiował je z ogromnym zainteresowaniem.- Ciekawe, bardzo ciekawe - powiedział półgłosem, jakbysię bał zdradzić jakąś tajemnicę.- Czy pani wie, kto to jestArtur Morisson?Energicznie potrząsnęła głową.- Nie mam pojęcia.Pierwszy raz słyszę to nazwisko.- A czy w listach pani męża nie spotkała się pani z tymnazwiskiem?- Nie.Kozielski wskazał na stolik.- Chciałbym to zabrać ze sobą.- Oczywiście.Zarówno te papiery, jak i fotografia są dopańskiej dyspozycji.Kozielski wsunął wszystko do teczki, którą zazwyczaj nosiłze sobą.- Dziękuję - powiedział z uprzejmym uśmiechem.- Jestembardzo wdzięczny za taką efektywną współpracę.Zanim siępożegnamy, chciałbym jeszcze o coś zapytać.- Słucham.- Czy między panią a Adą Marską doszło kiedyś do jakiejśostrzejszej wymiany zdań?- Tylko raz żeśmy się posprzeczały.Ada szperała w moichrzeczach.- Szperała w pani rzeczach?- Tak.Wróciłam z ojcem od sąsiadów i zobaczyłam, że Adawychodzi z mojego pokoju.W szufladach i w szafie byłoniezupełnie tak, jak ja poukładałam.Ada przepraszała mniepotem i powiedziała, że szukała swojej apaszki, co byłozwykłym kłamstwem.Ja żadnej apaszki nigdy od niej niepożyczałam.- Czego więc mogła szukać?- Nie mam pojęcia.- Może swojej fotografii? Wzruszyła ramionami.- Nie wiem.Może.- Ta fotografia wskazywałaby na to, że pani mąż znał tędziewczynę.- Niewątpliwie.- Czy próbowała rozmawiać z panią albo z pani matką natemat pani małżeństwa?Hanka żachnęła się.- Skądże.Nie ośmieliłaby się.Kozielski pokiwał głową.- Tak.To rzeczywiście mało prawdopodobne.Proszę mipowiedzieć, czy pani mąż miał jakichś wrogów?Potrząsnęła głową.- Nic mi o tym nie wiadomo.- A czy pani może zauważyła, że był zdenerwowany,niespokojny?- Tak.To zauważyłam.Był zdenerwowany, nie mógł spać,zażywał proszki nasenne.- Czy pani pytała go o powód tego zdenerwowania?- Oczywiście, ale powiedział mi tylko, że jest wyczerpanynerwowo.Niczego więcej od niego nie mogłam siędowiedzieć.Kozielski wstał.- Dziękuję za rozmowę i za te dokumenty, które pani dlamnie zdobyła.Mogą mi być bardzo pomocne w mojej pracy.W komendzie zastał Bielaka pogrążonego w studiowaniumaszynopisów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]