[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podziw Mary Rose dla tych ludzi wciąż rósł, ale jednocześnie pogłębiała się jej depresja i poczucie wyobcowania.Wiedziała, że nie jest tu do niczego potrzebna.Londyn wstanie z gruzów bez jej pomocy, niech mu Bóg błogosławi.I niech go szlag trafi.85Czy ten koszmar kiedyś się skończy? - Elisabetcie opadły ręce.Mała grupka od rana powtarzała swoje nowenazwiska.Musieli być przygotowani na wypadek, gdyby Niemcy ich zatrzymali.Cygan, który miał na imię Nino,szedł ich śladem.Tej nocy przywódca partyzantów odwiedził ich po raz ostatni.To on poprosił Nina o opiekę nad nimi.- Tysiąckrotne dzięki.- Elisabetta ściskała w dłoniach węzełek z ziemniakami i jajkami.Wieczorem zaprosiła Cygana i jego potężną żonę na skromny posiłek.Elisabetta się zamyśliła.Gdyby nie wojna, pomagałaby teraz przy zbiorach.Pędy winorośli uginałyby się podciężarem zielonych i granatowych kiści, śliwki i wiśnie wezbrałyby sokiem.Była jednak wdzięczna losowi za tekilka jajek.Serafina, żona Nina, dorzuciła do wspólnej kolacji puszkę anchois.Nino rozciągnął usta w uśmiechu.- Moja żona to postrach Niemców.Jakiś żołnierz ma dziś gorszą kolację, bo my zjadamy jego anchois.Widzi pani,Serafina przepowiada im przyszłość i przesądne sukinsyny jej się boją.Cyganka zachichotała.- Grożę, że rzucę na nich zły urok i że interesy im odpadną.- Zaniosła się głośnym śmiechem.Lisa i Tommaso siedzieli cicho.Obok nich przycupnęły dzieci.Ich widok łamał Elisabetcie serce; oboje wychudlipodczas morderczej wędrówki.Nicoletta apatycznie żuła jedzenie, które Lisa wsuwała jej do ust.Wszyscy bylibrudni, ale Elisabetta nie zwracała na to uwagi.369Koncentrowała się na smaku soli.Od wielu miesięcy nie miała w ustach nic słonego.Dziesięć kilometrów przed niemiecką blokadą Nino dał znak, by szli za nim.Wszystko wskazywało na to, że Cygan przebywa tę drogę nie po raz pierwszy.Pewnym krokiem zagłębiał się w las,coraz dalej od szosy i tłumów.Nadal słyszeli warkot samolotów i echo strzałów, ale Elisabetta zobojętniała już na odgłosy wojny.Szła, zacisnąwszy zęby, i cały czas modliła się, by Regina czekała na nich na miejscu przeznaczenia.Sił dodawały jej marzenia: o gorących posiłkach, parujących, pożywnych zupach i, przede wszystkim, o kąpieli.Nie znosiła zapachu własnego zaniedbanego ciała.Przetłuszczone włosy były sztywne od kurzu, skóra wyschnięta ipomarszczona, usta spękane.Nino niósł niewielki zapas wody.Co pewien czas każdy z nich mógł upić mały łyk zcennej butelki.Elisabetta często oddawała swoją porcję maluchom.Wędrowali nocą, a dnie spędzali w kolczastych zaroślach.Czwartego dnia, kiedy widzieli już miasto na wzgórzu, natknęli się na małą grupkę Niemców.Elisabetta, która szła z bliźniętami na czele, zobaczyła ich pierwsza.- O Boże! - krzyknęła po trosze dlatego, że się przestraszyła, ale głównie po to, by ostrzec pozostałych.Niestety, było już za późno.Lisa i Tommaso wyprowadzili już Annę zza drzew.Tylko Nino i Serafina rozpłynęli się bez śladu.Elisabetta nie mogła już nic zrobić.Zamarła w bezruchu.Żołnierze otaczali ich zwartym kołem.Jeden z nich,wyraźnie najstarszy rangą, włożył czapkę i wstał.- Kim jesteście? - zapytał po niemiecku.- Nie rozumiem.- Elisabetta starała się opanować swój strach.Tymczasem jeden z żołdaków uniósł dłoniąpodbródek Anny.- Ależ ładniutka - mruknął.Oficer podążył wzrokiem za jego spojrzeniem.- Jest piękna - stwierdził bezbłędnym włoskim.- To moja synowa - wyjaśniła Elisabetta.- Nie mówi.Na początku wojny straciła męża i rozum zarazem.W twarzy oficera nie było żadnych uczuć.- Dokumenty proszę.-Wyciągnął rękę.Elisabetta podała mu plik papierów.Oficer przeglądał je uważnie.Nagle podniósł głowę.- Skąd jesteście? - spytał.- Z Asciano w Toskanii.- Daleko zawędrowaliście.- Chcemy dotrzeć do Neapolu, do mojej ciotki, ona nam pomoże.Spalono nam farmę.W całym Asciano nie było nic do jedzenia.- Kiedyś nie uwierzyłaby, że potrafi tak kłamać.Nicoletta chowała się za mat-371kę.Giulio lękliwie patrzył na żołnierzy zza jej spódnicy.Anna nie reagowała.- Jakie to straszne - stwierdził oficer.- Ona naprawdę straciła rozum.- Tak.- Elisabetta poczuła łzy na policzkach.- Miejmy nadzieję, że w Neapolu znajdzie się lekarz mogący jej pomóc.- Chciała dać mu do zrozumienia, że nic nie zdoła ich powstrzymać w wędrówce na południe.Zamyślił się.Po dłuższej chwili milczenia krzyknął coś głośno do swoich ludzi.Żołnierze patrzyli na niego zniedowierzaniem.- Możecie iść - oznajmił po włosku.Elisabetta uśmiechnęła się z wdzięcznością.- Dziękuję panu - głos jej załamał się ze wzruszenia.- Nie wszyscy Niemcy krzywdzą kobiety i dzieci - mruknął.- Poza tym, mam córkę niewiele młodszą od panisynowej.Też jest blondynką o niebieskich oczach.Chciałbym wierzyć, że gdyby kiedykolwiek znalazła się wopałach, ktoś by jej pomógł.Ma pani szczęście, signora, że trafiliście na mój oddział.- Wiem o tym i zawsze będę o tym pamiętała, panie.?- Gustavenson.Jestem berlińczykiem.Hej, ty - wskazał palcem jednego z żołnierzy.- Zapakuj trochę kawy i chleba dla signory.I daj dzieciom owoców.Elisabetta nie mogła uwierzyć w tak wielkie szczęście.Dzieci zachłannie przyciskały do piersi jabłka i gruszki.Tej nocy dorośli wypili po kubku bezcennej kawy.- Prawdziwa włoska kawa! - Z zachwytem wciągnęła nosem gorzki zapach.Zanim zasnęła, życzyła nieobecnemu mężowi dobrej nocy.86Nie rozumiem Mary Rose, dlaczego pozbywasz się mnie jak starej rękawiczki.- Crispin odął usta jak niezadowolone dziecko i przycupnął na krześle w jej sypialni.- Wcale się ciebie nie pozbywam, Cnspime.Sam chciałeś odejść,pamiętasz?- Wcale nie.Spytałaś, ile chcę pieniędzy.To coś zupełnie innego.Byłem dotknięty.A potem dowiedziałem się, że mnie zdradzasz z tym frajerem.- Travis nie jest frajerem.A ty nie miałeś prawa nasyłać na mnie prywatnego detektywa.Byliśmy już w separacji, mieliśmy osobne sypialnie.Tak więc nie zrobiłam nic złego.- Mary Rose, nadal jesteśmy małżeństwem.- Już niedługo, Crispin.Przyjechałam po moje rzeczy.Wyjeżdżam stąd jeszcze dzisiaj.Niech was wszystkich piekło pochłonie.Jesteście siebie warci.- Cóż, moja droga, skoro nie chcesz być moją żoną i mieszkać ze mną, muszę wnieść pozew o rozwód.Przecieżpopełniłaś cudzołóstwo, prawda? Czy wyobrażasz sobie, jaki skandal wybuchnie?- Pewnie.A od kiedy to ja obawiam się skandalu? - zmusiła się do chłodnego uśmiechu.- Naprawdę nie zmienisz zdania? Przecież pół miliona to dla ciebie pestka.Owszem, na początku może odczujeszbrak gotówki, ale po wojnie będziesz pływała w pieniądzach.Ameryka będzie zbroić Europę, a ty masz udziały wprzemyśle zbrojeniowym.372- Nic ci do moich finansów, Crispin.- OK, OK.Pamiętaj, sama tego chciałaś; ty i Travis w łóżku będziecie świetnie wyglądali na pierwszych stronachbrukowców.Wzruszyła ramionami.- No i co z tego? Nie dorastasz mu do pięt.Pobiegła na strych, skąd wyciągnęła kilka walizek.Wieczorem już mnie tu nie będzie, pocieszała się w myślach.Spakowawszy się, zeszła do salonu.Jak przypuszczała, Crispin topił swe smutki w alkoholu.- A więc - żegnaj.Wszelkie dokumenty bądź łaskaw przesyłać do kancelarii Simpsona w Londynie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl