[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przybyli wieczorem nad zatokę, żeby coś wypić, zjeść albo tylko popatrzeć na grozne posągibroniące dostępu do lądu wszelkiego rodzaju obłąkanym duchom, które mogły wynurzyć się zmorza.Nagła ulewa zagoniła spacerowiczów pod dach; zmotoryzowani czekali, aż trochęzelżeje, żeby wyruszyć z powrotem do domu.Przemoczony do suchej nitki Bourne przykucnął w krzakach w połowie drogi naplażę, w odległości sześciu metrów od cokołu groznie wyglądającego bożka.Otarł deszcz ztwarzy i wpatrywał się w betonowe schody wiodące ku wejściu do hotelu Colonial.Czekał natrzeciego człowieka z listy taipana.Pierwszy człowiek z listy próbował go podejść na pokładzie promu Star",uzgodnionym wcześniej miejscu spotkania, ale Jasonowi, który ubrany był tak samo, jak wMieście za Murami, udało się wypatrzyć dwóch członków jego obstawy.Nie było to takiełatwe, jak wyśledzenie ludzi posługujących się radiotelefonem, ale nie tak znowu trudne.Wtrakcie trzech kolejnych rejsów po wodach zatoki Bourne nie pojawił się w umówionymmiejscu - w oknie przy burcie.W tym czasie ci sami dwaj mężczyzni dwukrotnie minęliczłowieka, z którym się kontaktował, i po krótkiej wymianie zdań rozeszli się w różnychkierunkach.%7ładen z nich nie spuszczał wzroku z szefa.Jason poczekał, aż prom zbliży się donabrzeża i pasażerowie rzucą się hurmem ku dziobowi w stronę wyjścia.Mijając w tłumiepierwszego członka obstawy powalił go potężnym ciosem w nerkę, a potem wyrżnął w tyłgłowy ciężkim mosiężnym przyciskiem do papierów; w półmroku nikt nie zwrócił na touwagi.Bourne ruszył z powrotem, mijając po drodze puste ławki.Dopadł drugiego goryla,wcisnął mu lufę w brzuch i poprowadził na rufę.Tam przerzucił go przez reling i zepchnął zaburtę dokładnie w tej samej chwili, gdy prom zagwizdał w ciemną noc i przybił do nabrzeżaKoulunu.Dopiero wtedy Jason wrócił do oczekującego nań przy pustym oknie Chińczyka.- Dotrzymał pan słowa - powiedział.- Ja niestety trochę się spózniłem.- To ty do mnie dzwoniłeś? - Chińczyk przyglądał się uważnie obdartej garderobieBourne'a.- Ja.- Nie wyglądasz na kogoś, kto obraca pieniędzmi, o których mówiłeś przez telefon.- Masz prawo tak sądzić.- Bourne wyciągnął zwitek amerykańskich banknotów,wśród których można było dostrzec tysiącdolarowe nominały.- Jesteś tym, za kogo się podajesz.- Chińczyk rzucił szybko okiem ponad jegoramieniem.- Czego chcesz? - zapytał z niepokojem w głosie.- Informacji o najemniku, który nazywa siebie Jasonem Bour-ne'em.- Skontaktowałeś się z niewłaściwą osobą.- Hojnie zapłacę.- Nie mam nic do sprzedania.- Myślę, że masz.- Bourne schował pieniądze i wyciągnął broń, przysuwając się doswego rozmówcy.Na prom zaczęli wchodzić pasażerowie z Koulunu.- Albo powiesz mi to,co chcę wiedzieć za pieniądze, albo zrobisz to, żeby ratować życie.- Wiem tylko jedno - protestował Chińczyk.- Moi ludzie nie tkną go palcem!- Dlaczego?- Bo to nie ten sam człowiek!- Coś powiedział? - Jason wstrzymał oddech i pilnie obserwował swego rozmówcę.- Podejmuje ryzyko, na jakie nigdy przedtem się nie ważył.- Chińczyk znowulustrował teren za Bourne'em.Z czoła spływał mu pot.- Powrócił po dwóch latach.Kto wie,co się z nim w tym czasie działo? Alkohol, narkotyki, jakaś franca, którą zaraziły go kurwy,kto wie?- Co masz na myśli mówiąc o ryzyku?- Oto co mam na myśli! Facet odwiedza kabaret w Tsimshatsui.Akurat rozpętała siętam awantura, policja jest w drodze.Mimo to on wchodzi i zabija pięć osób.Mogli go wtedyzłapać i namierzyć jego klientów.Nie zrobiłby czegoś takiego dwa łata temu.- Powinieneś lepiej sobie przypomnieć kolejność zdarzeń - stwierdził Bourne.- Mógłwejść tam wcześniej, w przebraniu, i wszcząć awanturę.Zabija jako jedna osoba, a uciekajako inna, korzystając z zamieszania.Chińczyk popatrzył przez chwilę w oczy Jasonowi i nagle z większym przerażeniemniż przedtem spojrzał ponownie na jego obdarte, luzne ubranie.- Tak, to całkiem możliwe - powiedział drżącym głosem i wyciągnął szyję najpierw wlewo, potem w prawo.- Jak można dotrzeć do tego Bourne'a? , - Nie wiem, przysięgam na duchy przodków!Dlaczego zadajesz mi te pytania?- Jak? - powtórzył Jason pochylając się ku mężczyznie, aż dotknęli się czołami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]