[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Byrony, wejdz, moja droga.- Ira wstał, żeby ją przywitać.- Jak minął dzień?Czuła, że się jej przygląda.Zastanawiała się o czym myślał, patrząc na nią.- Muszę z tobą porozmawiać, Ira - powiedziała.- Oczywiście.Wejdz i usiądz.Zrobiła to i splotła dłonie na kolanach.- O co chodzi, moja droga? Od czego zacząć? Jak wyjaśnić problem?- Ira - powiedziała szybko - Irene nie chce, żebym zbliżała się do dziecka.Wyczuła, że zesztywniał, choć jego słowa były uprzejme.- Na pewno przesadzasz,moja droga.Zgadzam się, że Irene jest trochę nadopiekuńcza, ale to chyba zrozumiałe,prawda?- Ira - ciągnęła, zmuszając się do zachowania spokoju - Michelle ma uchodzić za mojedziecko.Jeśli ktoś zobaczy Irene z dzieckiem, a ja będę wlokła się za nimi jak przygłupianiania, to ludzie domyślą się, że coś jest nie w porządku.Westchnął, pocierając kciukiem szczękę.Zauważyła, że miał taki nawyk, ilekroćgłęboko się nad czymś zastanawiał.- Ludzie nie są głupi - odezwał się w końcu.- Oczywiściemasz rację.- Muszę przynajmniej na tyle poznać dziecko, żeby nie płakało, gdy wezmę je na ręce.Irene musi to zrozumieć.- Co muszę zrozumieć?Ira odwrócił się na pięcie.- Irene! Wejdz.- Już weszłam - powiedziała chłodno Irene.-Chciałabym się dowiedzieć, jakie bajkiopowiada ci Byrony za moimi plecami?Byrony zatkało.- Nie opowiadam bajek! Na miłość boską, Irene, musimy cośwymyślić!- Wszystko byłoby w porządku, gdybyś się nie wtrącała!- Dosyć - powiedział Ira.Byrony patrzyła, jak łagodnie obejmuje siostrę.Mówił cośdo Irene, ale nie słyszała słów.Gdyby tylko wytłumaczył jej, że zachowuje się jak idiotka!Nie, poprawiła się w myślach, nie jak idiotka, lecz jak biedna kobieta, która wiele przeszła imusi mieć dziecko, żeby poczuć swoją pełną wartość.Irene załkała i zaczęła płakać.O, do diabła! - pomyślała Byrony.Ira nie musiał być aż tak niemiły! Czekała wnapięciu.Wydawało się, że Irene się opanowała.Ira poklepał ją po plecach i podprowadził dokrzesła.- A teraz - powiedział, przenosząc wzrok z Irene na Byrony -musimy zastanowić sięnad sytuacją.W końcu chcemy tego, co najlepsze dla Michelle.Irene, kochanie, musiszzrozumieć, że Byrony ma rację.Musisz pozwolić jej zbliżyć się do dziecka, bo inaczej ludziezaczną się zastanawiać.Nie możesz być taka zaborcza.Zgadzasz się ze mną?Irene zwlekała z odpowiedzią tylko przez krótką chwilę.- Tak, Ira - odparłabeznamiętnie.I to wszystko, pomyślała Byrony.- Dobrze, a teraz mam dla was obu niespodziankę.W przyszły piątek wydamyprzyjęcie.Już czas, żeby odpowiednio przedstawić Byrony naszym przyjaciołom.Byrony poczuła ogarniającą ją falę podekscytowania.- To cudownie, Ira! Czy jużzrobiłeś listę gości? O Boże, musimy zatrudnić pomoc.Ale jestem dobrą kucharką i mogępomagać Eileen.- Spokojnie - roześmiał się Ira, unosząc ręce.-Wszystko po kolei.Po pierwsze,przygotowałem listę gości i przejrzymy ją razem, Byrony.Załatwiłem już dodatkowychsłużących i, co więcej, zatrudniłem kucharkę.Nazywa się Naomi; to Murzynka z Alabamy.Irene, chcę żebyś do piątku dobrze wypoczęła.Pamiętaj, że to Byrony, urodziła dziecko, niety.Znowu musisz mieć zaróżowione policzki.I to wszystko, znowu pomyślała Byrony.Pan przemówił.Domyślała się, że Irene jejnie lubi, ale co mogła na to poradzić?Podczas obiadu Byrony bawiła się jedzeniem na talerzu, krojąc piersi kurczaka namałe kwadraciki i przysłuchując się od niechcenia wysiłkom Iry, starającego się rozluznićatmosferę.Jest dobrym człowiekiem, pomyślała, patrząc na niego spod rzęs.Tak bardzo sięstarał, żeby obie kobiety w jego domu były zadowolone.Jego dom.Dziwne, ale nie czuła sięczęścią tej rodziny.Zastanawiała się, czy to kiedykolwiek się zmieni.Następnego dnia Ira zapukał do jej drzwi wcześnie rano.Byrony była już ubrana iprzechadzała się po pokoju.- Ira - powiedziała zaskoczona, spodziewając się Eileen.- Chodz, moja droga, mam dla ciebie niespodziankę.- Co? Jeszcze jedną? Myślałam, że wyszedłeś już do biura.- Moje interesy nie utoną w zatoce - powiedział, podając jej ramię.- Chodz, bo niepowiem już nic więcej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]