[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.ByÅ‚a tu równfeżmaÅ‚a szkatuÅ‚ka z sandaÅ‚owego drzewa.Wyjęła jÄ… i otwo­rzyÅ‚a.Machinalnie.ZnajdowaÅ‚o siÄ™ w niej kilka pamiÄ…tek z różnych etapówjej podróżniczego życia: obÅ‚ocone pióro Poety, sztyletRodogona Cygana, drewniane jajeczko Cantora, kolia damPlessisów-Belliere'ów, której nie mogÅ‚y nosić,  nie marzÄ…cjednoczeÅ›nie o wojnie lub buncie." Obok siebie leżyÅ‚y dwaduże turkusy: jeden od Bachtiariego-beja i drugi od OsmanaFerradżiego. Nie bój siÄ™ niczego, Firouze, gwiazdy opo­wiadajÄ….najpiÄ™kniejszÄ… historiÄ™ Å›wiata." BrakowaÅ‚o zÅ‚otejobrÄ…czki z pierwszego małżeÅ„stwa.ZgubiÅ‚a jÄ…, gdy byÅ‚aw Wieży Cudów.PodejrzewaÅ‚a wtedy, że ukradÅ‚ jÄ… żebrakMikoÅ‚aj podczas jej snu.NaprawdÄ™ ciężka droga na krawÄ™dziach przepaÅ›ci zaczęłasiÄ™, gdy wola króla uczyniÅ‚a z niej wdowÄ™ bez imienia, bezpraw i bez pomocy.MiaÅ‚a wtedy tylko dwadzieÅ›cia lat.Pózniej, po małżeÅ„stwie z Filipem, lata do jego wyjazdu doCandii mogÄ… być traktowane jako lata spokoju.Tak, jeÅ›liprzypomni sobie swoje triumfalne wejÅ›cia, spojrzenia, dary,czas, gdy byÅ‚a wielkÄ… damÄ… majÄ…cÄ… paÅ‚ac w Paryżu, apar­tament w Wersalu i gdy chodziÅ‚a z balu na bal.Nie, jeÅ›lipomyÅ›li o intrygach, w jakie byÅ‚a wplÄ…tana, pochlebstwachi tych, co za wszelkÄ… cenÄ™ starali siÄ™ osÅ‚abić jej pozycjÄ™.Alewtedy przynajmniej wiodÅ‚a życie uporzÄ…dkowane, byÅ‚a po­miÄ™dzy rzÄ…dzÄ…cymi tym Å›wiatem.85 Odrzucenie przez króla znów wtrÄ…ciÅ‚o jÄ… w chaos.CóżpowiedziaÅ‚ o tym wielki mag, Osman Ferradżi? SiÅ‚a dana przez StwórcÄ™ nie pozwoli ci siÄ™ zatrzymać,dopóki nie osiÄ…gniesz przeznaczonego ci celu. Jaki to cel? Nie wiem.Ale dopóki go nie osiÄ…gniesz, bÄ™dzieszniszczyÅ‚a wszystko, co stanie ci na drodze, nawet wÅ‚asneżycie.PrzypomniaÅ‚a sobie Samuela de la Moriniere'a.Tylkojego brakowaÅ‚o! PrzeklinaÅ‚a siebie i nieszczÄ™sny los, niedajÄ…cy jej spokoju nawet na rodzinnej ziemi.Nieszczęście dotknęło jÄ…, gdy znalazÅ‚a siÄ™ w obecnoÅ›cihrabiego.Ten czÅ‚owiek byÅ‚ co najmniej dwadzieÅ›cia latstarszy od niej.Heretyk, ponury i okrutny.Ale myÅ›l o nimprzeÅ›ladowaÅ‚a jÄ…; nie wiedziaÅ‚a, czy naprawdÄ™ jest obda­rzony nadnaturalnÄ… mocÄ…, która tak jÄ… przeraziÅ‚a.Strachdo tej pory Å›ciskaÅ‚ jÄ… za gardÅ‚o, gdy przypomniaÅ‚a sobieswoje z nim zmagania.Na koniuszki palców nabraÅ‚a różanego kremu i zaczęładelikatnie nakÅ‚adać go na twarz.W lustrze, niby w leÅ›nymzródeÅ‚ku, ujrzaÅ‚a blask swoich wÅ‚osów.Ale nagle zobaczyÅ‚atam coÅ› niejasnego i koszmarnego, co za chwilÄ™ przybraÅ‚owyrazne kontury  to byÅ‚a gÅ‚owa Montadoura.Ten, zbliżywszy siÄ™ kocim krokiem pod drzwi jej pokoju,po naciÅ›niÄ™ciu klamki z osÅ‚upieniem stwierdziÅ‚, że nie sÄ…zamkniÄ™te.Wystraszony, ale nade wszystko triumfujÄ…cy,trochÄ™ zdyszany, zajrzaÅ‚ do komnaty, gdzie mrok rozjaÅ›niaÅ‚ajedna Å›wieczka.DostrzegÅ‚ AngelikÄ™ stojÄ…cÄ… przed lustrem.Czy zamieni siÄ™ teraz w Å‚aniÄ™?DÅ‚ugi, przezroczysty peniuar okrywaÅ‚ jej doskonaÅ‚e kszta­Å‚ty.WÅ‚osy, niczym pobÅ‚yskujÄ…ca rudawym blaskiem pele­ryna, spadaÅ‚y jej na ramiona.Z pochylonÄ… nieco gÅ‚owÄ…masowaÅ‚a policzki, wyczarowujÄ…c na nich rozkoszne ru­mieÅ„ce.ZbliżyÅ‚ siÄ™.Angelika odwróciÅ‚a siÄ™ przelÄ™kniona i zdumiona. Pan tutaj? Czyż nie zostawiÅ‚a pani drzwi otwartych, moja piÄ™­kna?86 Pot spÅ‚ywaÅ‚ mu po twarzy dużymi kroplami.Wargi wy­krzywiaÅ‚ uÅ›miech, a rÄ™ce, wskutek emocji i nadmiaru wina,drżaÅ‚y. Dalej, Å›licznotko, czyż nie za dÅ‚ugo kazaÅ‚a mi pani nasiebie czekać? To musiaÅ‚o siÄ™ już sprzykrzyć także i pani,tak mÅ‚odej i piÄ™knej.Czyż my dwoje nie powinniÅ›my jaknajlepiej wykorzystać sprzyjajÄ…cego czasu.?Nie byÅ‚o to zrÄ™cznie powiedziane, z czego zdawaÅ‚ sobiesprawÄ™, ale skoÅ‚owaciaÅ‚y nagle jÄ™zyk odmówiÅ‚ mu posÅ‚u­szeÅ„stwa.Zamiast zgrabnych madrygałów beÅ‚kotaÅ‚ coÅ› bezzwiÄ…zku.Dlatego postanowiÅ‚ od razu przejść do rzeczyi objÄ…Å‚ kobietÄ™ ramionami.AngelikÄ™ chwyciÅ‚y mdÅ‚oÅ›ci, gdypoczuÅ‚a napierajÄ…cÄ… miÄ™kkość jego brzucha.WyrwaÅ‚a siÄ™i rzuciÅ‚a do tyÅ‚u, potrÄ…cajÄ…c jeden z onyksowych sÅ‚oiczków,który rozbiÅ‚ siÄ™ na posadzce.MÄ™skie ramiona, wszÄ™dzie uÅ›cisk mÄ™skich ramion.Król,żoÅ‚nierz, hugenot, inni jeszcze, wszÄ™dzie mÄ™skie ramionaprzyciskajÄ… jÄ… do siebie.WyciÄ…gnęła ze szkatuÅ‚ki cienki sztylet Rodogona Cyganai szybkim ruchem, którego nauczyÅ‚a jÄ… Polka, wyciÄ…gnęłago przed siebie. ProszÄ™ siÄ™ odsunąć.albo zarżnÄ™ pana jak Å›winiÄ™.Kapitan cofnÄ…Å‚ siÄ™ o dwa kroki, zdumiony i przerażony.Nie takiej reakcji siÄ™ spodziewaÅ‚. Nieba. wymamrotaÅ‚  ona gotowa to naprawdÄ™zrobić.Nie wierzyÅ‚ wÅ‚asnym oczom, widzÄ…c wymierzone w siebiebÅ‚yskajÄ…ce ostrze. W porzÄ…dku.w porzÄ…dku.to chyba jakieÅ› niepo­rozumienie.OdwróciÅ‚ siÄ™ i zmartwiaÅ‚.Za nim staÅ‚a zwarta grupasÅ‚użących, zasÅ‚aniajÄ…c drzwi.Malbrant ze szpadÄ… niecozardzewiaÅ‚Ä…, pokojowi, lokaje, każdy z nich z kijem lubnożem, wreszcie Lin Poiroux w biaÅ‚ej kucharskiej czapcei jego pomocnicy uzbrojeni w rożna i szpikulce.Pierwszy odezwaÅ‚ siÄ™ Malbrant. Czy możemy panu jakoÅ› usÅ‚użyć, panie kapitanie? W jego gÅ‚osie czaiÅ‚a siÄ™ grozba.Montadour rzucaÅ‚ spojrzenie ku otwartemu oknu, potem87 na drzwi.Co oni tu wszyscy, do diabÅ‚a, robili? I dlaczegomieli tak dziki wzrok? WynoÅ›cie siÄ™ stÄ…d!!!  wrzasnÄ…Å‚. Przyjmujemy rozkazy tylko od naszej pani  od­powiedziaÅ‚ ironicznie Malbrant.La Violette zrÄ™cznie podszedÅ‚ do okna i zamknÄ…Å‚ je.Montadour nie mógÅ‚ już zawoÅ‚ać żoÅ‚nierzy.ZrozumiaÅ‚, żenic nie przeszkodziÅ‚oby otaczajÄ…cym go teraz w zadaniumu kilku pchnięć Å›miertelnych.Jego ludzie biwakowali nazewnÄ…trz, zresztÄ… byÅ‚o ich w zamku jedynie czterech, innychwysÅ‚aÅ‚ do miasteczka, skÄ…d przyszÅ‚a wiadomość o obecnoÅ›ciband protestanckich.Zimny pot zrosiÅ‚ mu skronie i zaczÄ…Å‚ spÅ‚ywać miÄ™dzyfaÅ‚dami otÅ‚uszczonej szyi.Z refleksem żoÅ‚nierza chwyciÅ‚ zaszpadÄ™, zdecydowany drogo sprzedać swojÄ… skórÄ™. Pozwólcie mu przejść  powiedziaÅ‚a Angelika.I do­rzuciÅ‚a z chÅ‚odnym uÅ›miechem:  Kapitan Montadour jestmoim goÅ›ciem.! JeÅ›li bÄ™dzie zachowywaÅ‚ siÄ™ przyzwoicie,nic zÅ‚ego mu siÄ™ nie przytrafi pod moim dachem.WyszedÅ‚ zbulwersowany, rozglÄ…dajÄ…c siÄ™ nieufnie.Umie­Å›ci swoich żoÅ‚nierzy w zamku.Nie może siÄ™ czuć bezpieczniewewnÄ…trz tej peÅ‚nej niespodzianek posiadÅ‚oÅ›ci.SiedzibaÅ‚otrów na usÅ‚ugach niebezpiecznej samicy, gniazdo os, doktórego dal siÄ™ wsadzić.Cisza panujÄ…ca w parku, przelatujÄ…ce gdzieniegdzie sowywzbudziÅ‚y w nim lÄ™k.WróciÅ‚ szybko do pokoju, ustawiÅ‚przed drzwiami wartownika i nie rozebrawszy siÄ™, padÅ‚ nałóżko. ROZDZIAA XIDwie mÅ‚odzieÅ„cze sylwetki, szczupÅ‚e i odziane na czarno,stanęły w drzwiach, przesÅ‚aniajÄ…c promienie sÅ‚oÅ„ca [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl