[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mouchele\ała na wznak za perkusją.Uniosła się, widząc, \e się zbli\am. Nie rzucaj od razu gównami.Stanęłam naprzeciw niej, przysięgając sobie, \e będę wyrafinowanie obojętna,spokojna i cyniczna. Nie poznałabyś, \e to gówno, nawet gdybyś w nie wdepnęła zaskrzeczałamtonem, który zazwyczaj kojarzy się z kastratami. Dlaczego nie wrócisz do swojej willi? wymamrotał Aussi. Tam jest twojemiejsce. Nie rozumiesz. Chciałam ją zapytać, dlaczego nale\y do tychemocjonalnych rajskich ptaków, otaczających się ludzmi, którzy je ranią.Szukałamsłów, by jej powiedzieć, \e Aussie jest uosobieniem wszystkiego, czego nienawidziw Australii bierności, lenistwa, cynizmu, przeciętniactwa. Czy wiesz, \e wąchaswoje własne bzdziny? krzyknęłam z rozpaczą. Wiedziałaś o tym?Mouche wygładziła swe wymięte ubrania. Nie mów mojemu staremu, dobrze? Oczka w jej siatkowych pończochachwiły się a\ po uda. Będzie miał kłopoty, jeśli się dowie, \e tu jestem. Mouche, dlaczego zawsze musisz zachowywać się jak wariatka? Chyba dlatego, \e to bardziej widowiskowe wzruszyła ramionami. To\adna wielka sprawa, Jo. Ka\de słowo przeszywało mnie jak ostrzem. Nieudawaj onanistki.A poza tym, nie mogę go rzucić. Zbli\yła twarz do mojej.Czekałam bez tchu na jej z serca płynące wyznanie. Wie, \e ciągnę się za sutki wyszeptała.Pobiegłam City Road.Mo\e nie tyle biegłam, co ślizgałam się po psichgównach.To Mouche zawsze ścinała Maki, Główki, Aodygi i Kwiaty przy samejZiemi.Zamiast dodać od\ywczego nawozu do Sióstr Sushi, chciała trzymać nas wdoniczkach, niczym twórcze bonsai.Na głównej stacji metra wszystko było ponurei brudne.Tkwiła tam nadzwyczajna liczba świrów, zaprzysięgłych punków i psówo trzech nogach.Mozolnie przedzierając się przez tunel, powiedziałam sobie, \emogę wyciągnąć z tego jakąś naukę.Nie wiedziałam tylko jaką, do kurwy nędzy.Wiedziałam jedynie na pewno, \e \ycie nie jest sprawiedliwe.Czułam sięprzygnębiona, gdy sobie uświadomiłam, \e na świecie istnieje tylko jednaprawdziwa demokracja.Demokracja dupków.Odebrałam paczkę z poczty i przyjrzałam się pismu.Zaadresował ją mój ojciec.Prócz ograniczania rozmów telefonicznych i ponownego u\ytkowania zapałek,kiedyś zabronił mi oglądania biało-czarnego filmu Kacza zupa na kolorowymtelewizorze, gdy\ u\ywałam niepotrzebnych składników.Obróciłam paczkę wdłoniach i potrząsnęłam nią.Mama tylko raz dostała od niego prezent.Przybiegł dodomu z supermarketu i oznajmił: Shirl, mam coś dla ciebie!.Zebrała się cała,podekscytowana rodzina, wzbudziły się nasze nadzieje na coś fantastycznego iekskluzywnego.był to fantom do badania raka piersi.Bezpłatny.Próbka.Siedziałam w strefie pomyleńców na Taylor Square.Po kolana w pijaczkach ićpunach.Gliny nazywały ją Wyspą Fantazji.Usiadłszy wygodnie, otworzyłam swąurodzinową przesyłkę.Było to pudełko czekoladek.Przecenione.Lekkouszkodzone.Co prawda, połowa z nich roztopiła się, ale była to bombonierka dlacałej rodziny.Dla mojego ojca znaczyło to tyle, co opakowany w papier doowijania prezentów ferrari.W środku była notka: Wracaj do domu Tata.Pomiędzy kółkami czekoladek znajdowały się formularze zgłoszenia na wy\sząuczelnię.Przez chwilą ujrzałam siebie na uniwersytecie, bezpieczną, u\ywającąśrodków antykoncepcyjnych, o długich, zadbanych włosach i czystej cerze, zchłopakiem równie trwałym co moje ufarbowane i uczesane loki.Robilibyśmy topo bo\emu co wieczór, jego sperma wędrowałaby do przytulnego, jajnikowegocelu.Studiując formularze, wybrałam czekoladkę z nadzieniem toffi.Ugryzłam ją.Była miękka w środku.Transwestyci stali w kolejce, by zrealizować swe czeki na zasiłek w bankunaprzeciwko.Wszystko, co robiłam przez ostatni rok, było pomysłem Mouche.Nawet mój wyjazd.Nagle przyszło mi do głowy, \e w Nowym Jorku będę taksamo nieszczęśliwa jak tutaj.Tyle \e tam będzie zimniej.Pod świetlówkami, we wszystkich ponurych wynajętych pokojach, kobietysprawdzały, czy na penisach nie ma wrzodów.Chłopcy ćpali wzdłu\ murupolitechniki.Chłopcy na sprzeda\ schodzili z ceną.Jedyna rzecz w Sydney, którąominęła inflacja.Alfons naprzeciwko klubu striptisowego Prawdziwe Dziewczętana Scenie wykrzykiwał: Panowie, panowie, skierujcie spuszczanie na naszepanie.Pełne zadowolenie albo zwracamy pieniądze.Obracająca się restauracja naszczycie Wie\y Centrepoint wyglądała jak gałka na toalecie, w której trzebanacisnąć guzik, \eby spuścić wodę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]