[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Magda jeszcze dwarazy ponowiła swoją prośbę, za każdy m razem zmieniając ton na ostrzejszy i coraz bardziejpodnosząc głos.Ola nie reagowała.Ja siedziałam na brzegu łóżka. Ola! Chodz do babci, proszę! Aniu, proszę, zrób coś! zawarczała Magda ty m razemna mnie.Udałam, że nie sły szę.Narastał we mnie gniew.Potężny, gwałtowny i czarny jak falatsunami.Serce zaczęło mi bić szy bciej, oddech przy spieszy ł, zbielały mi kostki zaciśnięty ch dłoni. Anka! Zrób coś! Ale ja nadal siedziałam.Magda podeszła do łóżka i wy ciągnęła ręce, żeby zabrać dziewczy nkę.Ta z kolei w ty msamy m momencie zaczęła wierzgać i kopać na oślep.Udało jej się trafić nogą Magdęw przedramię. Auu! Ola! Co ty wy prawiasz! wy darła się moja siostra.Zrobiła się sinopurpurowana twarzy. O Boże! Jak mnie boli serce& Ja tego nie wy trzy mam& Olu, proszę, chodzdo babci& Aniu, pomóż mi& Z jękiem opadła ciężko na krzesło i oparła głowę o ścianę.Z sekundy na sekundę by ła coraz bardziej blada, teatralny m gestem łapała się za serce i sapałaciężko: Olu! Proszę! Babcię tak bardzo boli serce! Auuuu! zawy ła na to dziewczy nka.A ja siedziałam sobie i przeży wałam swój gniew.Najgorsze by ło jednak, że nie mogłamdłużej tego robić, bo sprawy generalnie zmierzały w bardzo złą stronę.Jak to sprawy. Ojej! Olu& proszę& chodz do babci& sapała i jęczała Magda. Auuu! wy dzierała się Olka. Boże! Ja tego nie wy trzy mam! Co to się porobiło z ty m dzieckiem przez te kilka miesięcy &Jak mnie strasznie boli serce&Normalnie zlekceważy łaby m te jęki i bolenie serca, gdy by nie to, że moja siostra zrobiła się,o ile to możliwe, jeszcze bledsza, a na jej czole pojawiły się krople potu.Ogarnęły mnie wy rzutysumienia. Madziu? Co się dzieje? Czekam na was i& zapy tał Robert, wchodząc do pokoju.Widocznie uznał, że coś za długo trwa to ubieranie się. Ojej! Magda! zawołał, zobaczy wszyjej twarz. Magda, dobrze się czujesz?! Bły skawicznie znalazł się przy niej. Nic jej nie jest! powiedziałam do niego obojętny m tonem. Obie panie dają popishisterii! Aniu, pomóż! błagał Robert. W przedpokoju jest Magdy torebka, przy nieś ją tu! wy dawałam rozkazy, wstając z łóżka. I jeszcze szklankę wody z kuchni!Podeszłam do siostry i wzięłam ją za nadgarstek.Tętno miała miarowe, równe i mocne.Robert przy biegł z torebką i wodą.Zgodnie z moimi oczekiwaniami Magda miała w torebcenitroglicery nę. Magda, wez to pod języ k! Magda, sły szy sz mnie!? Wez to pod języ k! wrzasnęłami podałam jej tabletkę.Ocknęła się i grzecznie zrobiła, o co prosiłam. Robert, zostań tutajna chwilę z pannami histery czkami!Poszłam do łazienki, do mojej apteczki.W drzwiach pokoju odwróciłam się i zerknęłamna Olę, bo nagle do mnie dotarło, że od pewnej chwili nie sły chać jej wrzasków.Widocznie kiedysię przekonała, że nikt nie zwraca na nią uwagi, postanowiła sprawdzić, co się dzieje.Leżała lekkoobrócona w naszą stronę i wielkimi suchy mi oczami obserwowała sy tuację.Spojrzałamna Magdę.Siedziała z zamknięty mi oczami, głowę miała odchy loną do ty łu, usta zaciśniętew wy razie boleści.Obie ręce przy ciskała po lewej stronie mostka.Robert klęczał u jej nógi gładził ją po kolanie.Jedna arty stka warta drugiej.Przy niosłam hy droxy zy nę.W tabletkach dla Magdy i w sy ropie dla Oli.By ł to mój żelaznyzapas od Joanny na wszelki wy padek.To już ostatni wy padek histerii Oli w moim domu, więcuznałam, że mogę wy korzy stać rezerwę na czarną godzinę.Magda połknęła dwie tabletki bezoporu.Ola opierała się, jak mogła, ale miałam już na nią sposoby, więc w końcu lek spły nął jejdo gardła i nie został zaraz zwy miotowany.Mój szwagier wciąż klęczał na podłodze i patrzy ł wokół przerażony m wzrokiem.Zrobiło misię chłopiny szkoda. Robert, możemy na słówko? Ale Magda& Nic jej nie będzie. Podeszłam, wzięłam go za rękę i wy szliśmy do sąsiedniego pokoju. Posłuchaj, to nie wy gląda dobrze, one obie nie dadzą ci ży ć. O czy m ty mówisz, Aniu? Patrzy ł na mnie wielkimi, zdziwiony mi, krowimi oczami. Sam sobie z nimi nie poradzisz! Czy Igor już się przeniósł do Warszawy ? Tak. Dobrze, że przy najmniej ty le.Będziesz potrzebował kogoś do pomocy.Najlepiej poszukajjakiejś pielęgniarki albo doświadczonej opiekunki, która zajmie się nimi oby dwiema.Pamiętaj, żena histerię się nie umiera.Może jeszcze idz do jakiegoś psy chologa.Porozmawiaj, jak sobieradzić w takich sy tuacjach.Magda ci z Olą nie pomoże! Zaraz przerwał mi Robert jak to, nie pomoże? Jaki psy cholog? Chy ba trochęprzesadzasz. Posłuchaj, wiem, o czy m mówię! Dziękuję ci bardzo, Aniu, ale poradzimy sobie bez pomocy obcy ch osób.Ola to naszawnuczka.Magda z dnia na dzień czuje się coraz lepiej.Poza ty m poby t Oli u nas zmoty wuje jądo dalszego leczenia i rehabilitacji, poprawi jej samopoczucie.Magda będzie miała jakiś cel.Będą chodziły razem na spacery. O czy m ty mówisz? Teraz to ja nie rozumiałam. Magda będzie miała Olę, będzie miała zajęcie, kiedy ja wy jdę do pracy.Poradzimy sobie,zobaczy sz.Dużo z Magdą o ty m rozmawialiśmy. Chwila, moment! zawołałam po chwili, kiedy wreszcie dotarło do mnie to, co powiedziałmój szwagier, ale też straciłam na kilka sekund głos. Tak, Aniu? To znaczy & to znaczy & podjęłam, kiedy już odzy skałam mowę wam się wy daje, żeOla będzie lekarstwem dla swojej babki? %7łe Ola ma by ć dla niej sposobem na rehabilitację,leczenie, czy jakkolwiek to nazwać? Ola ma by ć panaceum na złe samopoczucie Magdy ? No może to nie jest do końca tak, jak mówisz& próbował mi tłumaczy ć Robert. A to ci numer! zawołałam i wy buchnęłam głośny m śmiechem.Mojemu szwagrowizupełnie zrzedła mina.Zmiałam się dłuższą chwilę, aż rozbolał mnie brzuch. %7ły czę powodzenia,moi kochani wy sapałam, kiedy już mogłam coś powiedzieć.Objęłam go za ramiona teatralny m gestem i zaprowadziłam do pokoju, gdzie czekałydziewczy ny.Cały czas się śmiałam.Ola już spała, a Magda by ła na haju i siedziała z tępy mwy razem twarzy.Dostała dużą dawkę, ale zrobiłam to celowo. Robert, zaprowadz Magdę do samochodu zakomenderowałam i wzięłam śpiącą Olęna ręce.Bezwiednie wtuliła się we mnie, a ja delektowałam się chwilą, kiedy znowu obejmowałamjej ciepłe ciałko.Zaniosłam ją do auta, wsadziłam do fotelika i mocno pocałowałam.Po razostatni wciągnęłam w nozdrza jej słodki zapach.Kiedy obie siedziały już na swoich miejscachgotowe do drogi, podeszłam do szwagra.Wciąż nie mogłam powstrzy mać głupiego i złośliwegouśmiechu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]