[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jakby chmurka leciuchnaprzesunęła się pomiędzy księżycem a nimi, odpadła ku ziemi, poczęłasię dziwnie zgęszczać, i w oczach ich stanęła nareszcie postaciąwyrazną niewieścią, pół przezroczystą, lekką, nieziemską.Stolnikprzecierał oczy, kasztelan posunął się żywo, niepodobna było goopuścić.Poszli więc oba, ale Barciński nieco wolniejszym krokiem.Byli już tak blisko, że nieśmiało podnosząc wzrok w tę stronę stolnikdostrzegł bardzo wyraznie nieboszczkę kasztelanowę, aleosobliwszym fenomenem jakimś, przez nią widział razem jakbyzamglony księżyc.Uśmiechnęła się.Wiatr zaszeleściał w gałęziach dziwnie, stolnik drgnął, głos łagodnybardzo, miły, cichy, ale wyrazny mówił do nich.  Nie ściągajcie mnie na ziemię, widok jej obudza tęsknotę,przypomina cierpienie.Czemu nie idziecie o własnych siłach, czyżmy wam potrzebni, my co już tego przebytego żywota tak nierozumiemy, jak człowiek dojrzały smutków i radości swojegodziecięctwa?.Mój miły, czyżeś mnie nie zrozumiał, czyżeś mi nieuwierzył? Czytam w duszy twej! Oburzasz się na mnie.Ale miłośćziemska jest wcale inną od niebiańskiej, jest zazdrosną, bo jestegoizmu pełną: dlatego gdym wspomniała kobietę, oburzyłeś się.Mystamtąd patrząc na was litujemy się nad wami.Tu dwie dusze tylkomogą się kochać, bo miłość wasza starczy zaledwo na jedno kochanie,tam kochają się wszystkie i wszystkie zarówno, i pragną na ziemi iniebie powszechnej, czystej, spokojnej miłości.Nie pojęliście mnie,bo miłość wasza nie jest czystą, kala ją to ciało, które na sobie nosicie,a które z niej czyni namiętność zwierzęcą, ohydną.Niech się twadusza ukoi, niech serce twe się uleczy i czeka, masz jeszcze obowiązkina ziemi i nie zejdziesz z niej, dopóki ich nie dopełnisz.Gdy ci będępotrzebną, zejdę do ciebie z radą i pomocą.Obłoczek drżał jakby go wiatr miał porwać lub rozprószyć wpowietrzu.Kasztelan wyciągnął ręce ku niemu i stanął w miejscuznowu, ale już głosu słychać nie było, tylko jakby wyciągnięta dłońspoczęła na jego czole i %7łeliga pochylił się, ugiął, i padł na ziemię.Stolnik poskoczył ku niemu, aby go ratować, lecz gdy z trwogą oczywlepiał w widzenie, postać skinąwszy głową na pożegnanie znikła, aczysty, jasny rąb księżyca po nad gałęziami drzew pokazał się znowu ioświetlił aleję.Z wielkiego wzruszenia kasztelan był zasłabł, trwało to jednak krótko,natychmiast odzyskał władzę i przytomność.Obaj ze stolnikiem, nienaradzając się nad tym co począć mieli, uklękli się modlić i zmówiliAnioł Pański. Nie mogąc do siebie wyrzec słowa jeszcze, noga za nogą, oglądającsię, wysunęli się ze szpaleru.Dopiero gdy siedli na ławce pod lipąstolnik rzekł po cichu. Wracam activitatem kasztelanowi, ale jeżeli wiem co to jest.Ruszył ramionami.W życiu moim nigdy mi się niepodobnego nieprzytrafiło, i prawdę rzekłszy, miałem podobne historię za wymysłyzabobonnych, którym się przy rozgorączkowaniu lada co przywiduje.Ale teraz no jużem głupi i Pana Boga chwalę. Kochany stolniku  odparł wzruszenia pełnym głosem kasztelan są cuda, ale one się nie przytrafiają ani ludziom siedzącym zastołem przy kieliszku, ani liczącym grosze, ani tym co leżą w błocie,ani takim, co mają oczy by nie widzieli i uszy by nie słyszeli, tylkoziemski szwargot i brudy nasze.Nie zawsze jednakim jest człowiek,sami to przecież uznajemy; są chwile, w których jaśniej widzi, lepiejrzeczy rozumie, pojmuje wyrazniej, czemużby władze nasze nie miałysię w nadzwyczajnych momentach podnieść aż do widzenia rzeczyniewidzialnych i wkroczenia w świat duchów? Któż nam zaręczyćmoże, iż one nas nie otaczają niewidome nam, wśród życiapowszedniego? Sąć przecie narzędzia ludzkie spotęgowujące wzrok, zpomocą których spostrzegamy to, co gołym okiem widzianym być niemogło? dlaczegoż by stan duszy nie miał dla niej, a przez nią dla ciałanawet, być takim narzędziem? Potrzeba nauczyć się wierzyć i niezdumiewać niczemu.Otaczają nas cuda, my je sami do swej miaryobcinamy, bo się ich lękamy podobna więcej, niż pożądamy. Ja już milczę  odparł stolnik  oczy me widziały, uszy słuchały.Ale mój kasztelanie kochany  dodał  bądz co bądz ja się boję abyto między ludzi się nie rozeszło; kobietom głowy się pozawracają;Justysia i tak bardzo jest do przeczuć i wizji skłonna, ja się tegoobawiam dla niej.%7łyjmy już powszednim chlebem, a wola Boża niechsię stanie z nami.  Podzielam twe zdanie  rzekł kasztelan,  nie ma potrzebyżadnej mówić o tym, ani kobietom ani nikomu w świecie.Ja czuję sięo wiele teraz spokojniejszym, smutek i żal po Agnusi zostaną mi nazawsze, ale widzę jaśniej, że człowiek stworzony jest do pracy,wezmę się do niej.Zwierzę musiał Pan Bóg głodem i chłodem doroboty zaprząc, człowiek idzie do niej przez rozum znając w niejlekarstwo na wszelkie bole, obowiązek razem i rozkosz Od jutrazatem dawajcie mi co robić lub jadę i szukam pracy, bo mi ona jakchleb potrzebna, Nic bym ja przeciwko temu nie miał  rzekł stolnik  alekasztelanie na świeże wspomnienie smutków sam jeden jeszcze niejedz, nic potem by to było.Znajdziemy jakieś zajęcie, księgi.Poszlępo pożyczenie, jeśli się zda, do Chełma, to mi tam bodaj bazyliańskiprzeor nie odmówi, choćby furę przysłać. Na cóż słać, ja jutro sam starym obyczajem jako %7łeliga ruszę doChełma i księgi sobie wybiorę.Inne mi przyśle siostrzan z domu, a woficynie miejsca i światła dosyć; rozpocznę notować historię domu,której też nam braknie.Wiem dużo tradycji nigdzie nie zapisywanychod ojca, od krewnych; gotowa praca na dobry czas, bo to tam odkilkuset lat jest się w czym grzebać.Wstali z ławki żegnając się.Barciński jeszcze poprowadził kasztelanado oficyn, a sam powrócił do swojej sypialni.Dziwił się bardzo zastawszy w niej p.Marcinową, która z koronką wręku chodziła pomieszana i wzruszona, jakby oczekując na męża.Chciał udać wesołego i począł od powitania rubasznego, ale gostolnikowa powstrzymała. Nie bałamuć,  rzekła  nie bałamuć i tobie nie do żartów i mnieteż.Coście wy tam po nocy robili w tej ulicy z kasztelanem? hę?Stolnik się zmieszał.  Cóżeśmy mieli robić, chodziliśmy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl