[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To nie takie proste.Muszę wypełnić swoją misję.Moja matka na łożu śmiercipowiedziała.RLT- Nie chcę słuchać o niedorzecznych cygańskich klątwach! - zirytował się Monty.-Już dawno mogłeś się pogodzić z siostrą, ale wolałeś pełną goryczy samotność.- Nie - przerwał mu Stephen.- Próbowałem iść inną drogą, ale - pokręcił głową -nie mogę uciec przed swoim przeznaczeniem.Monty skwitował jego słowa pogardliwym prychnięciem, po czym wyszedł, niosącna rękach Imogen?.RLTRozdział trzynastyGdy mąż pieczołowicie umieścił Imogenę w powozie i usiadł obok, obejmując jąramieniem, zesztywniała i odwróciła głowę.- O co chodzi, Muszko? Jeszcze coś cię martwi?- Prawdę mówiąc, tak - przyznała.- Wolałabym nie wracać do Shevington Court.Nie chcę tam przebywać, podczas gdy ty będziesz się rozglądał za kochanką w Londynie.- Muszko, sądziłem, że wiesz, po co pojechałem do Londynu.Chciałem się prze-konać, czy jako cywil mogę wspomóc walkę z Bonapartem.Rozmawialiśmy o tym prze-cież.- Owszem.A potem ty rozmawiałeś z ojcem o tym, że skoro spełniłeś jego życze-nie i twoja żona spodziewa się dziecka, możesz wziąć sobie kochankę.- Tak ci powiedział? Nic dziwnego, że ode mnie uciekłaś.- Czy mam rozumieć, że zaprzeczasz?- Jak najbardziej.- Nawet się ze mną nie pożegnałeś - przypomniała mu z wyrzutem.- Przyszedłem się z tobą pożegnać, ale wymiotowałaś i poczułem.- Obrzydzenie - weszła mu w słowo.- Nie, poczułem się winny.Przeze mnie zle się czułaś.Nie wiedziałem, co powie-dzieć.Przepraszam, że wyjechałem bez słowa, że w ogóle wyjechałem.- Jeśli to, co mówił twój ojciec, nie jest prawdą, to skąd mu to przyszło do głowy?Monty wyraznie się zawstydził, co na nowo wzbudziło podejrzenia Imogeny.- Muszko, zrozum, że starałem się uniknąć konfrontacji.Gdybym wyjawił ojcuprawdziwy powód wyjazdu, zapewne dostałby ataku furii.Doświadczyłaś jednego z nichna własnej skórze, więc chyba rozumiesz, dlaczego przestałem się mu sprzeciwiać.Po-zwoliłem mu myśleć, co chce na temat mojego wyjazdu.Wierz mi, nie zamierzałemszukać kochanki.Zresztą, nie starczyłoby mi na nią energii, skoro mam taką namiętnążonę - zakończył żartem, próbując poprawić jej humor.- Nie naśmiewaj się ze mnie! Wiem, że ożeniłeś się ze mną, bo byłeś pewny, żenigdy się we mnie nie zakochasz, ale.RLT- Co? Nie zakocham się w tobie? Skąd ci się wzięło to niedorzeczne przekonanie?- Twój ojciec powiedział.- Urwała, bo zebrało się jej na płacz.- Proszę cię, nie płacz, kochanie.- Wziął Imogenę na kolana.- Zapomnij o wszyst-kim, co mówił.To stek bzdur.Przykro mi, że ucierpiałaś przez moje chore stosunki z oj-cem.Nigdy bym ci umyślnie nie sprawił przykrości.Przecież jesteś światłem mojego ży-cia.- Teraz tak mówisz, ale nie chciałeś mnie zabrać ze sobą do Londynu.Obawiałeśsię, że cię skompromituję.- Jak możesz tak myśleć?- W takim razie, dlaczego nie pozwoliłeś mi sobie towarzyszyć?- Przebywanie z tobą, kiedy nie możemy się kochać, jest dla mnie bardzo trudne.Doktor Cottee orzekł, że na czas ciąży musimy się wstrzymać od pożycia.Zapewnewiedział o problemach twojej matki, która kilka razy poroniła, i uznał, że w twoim przy-padku istnieje ryzyko.Nie powtórzyłem ci jego opinii, żeby cię nie denerwować.-Skrzywił się.- Wygląda na to, że we wszystkich sprawach, które ciebie dotyczyły, do-konałem złego wyboru.- Widząc, że opacznie zrozumiała jego ostatnią uwagę, dodałpośpiesznie: - Poza tym, że się z tobą ożeniłem.Kiedy nareszcie zajechali przed dom przy Hanower Square, Monty wysiadł z po-wozu, nie wypuszczając żony z objęć.- Co ty robisz? Postaw mnie na ziemi! - pisnęła.- Mowy nie ma - odparł, całując ją w usta.- Wiesz, jak się czułem, będąc przeko-nanym, że cię straciłem? - Objął ją mocniej.- Wyobrażałem sobie, że leżysz gdzieś rannai nie możesz wrócić do domu.- Ja też myślałam, że cię straciłam na rzecz kochanki.Po wejściu do domu, Monty ruszył schodami na górę.- Szkoda, że będę cię musiał zostawić samą, kiedy już dotrzemy do twojej sypialni.- Nie rozumiem dlaczego - zdziwiła się Imogena.- To niedorzeczność, zakładać, żekochając się z tobą, mogę zaszkodzić dziecku.- Tak sądzisz? Przyznam, że nie mam zbyt dobrego zdania o doktorze Cottee.RLTW sypialni Monty ułożył Imogenę na posłaniu i przyciągnął sobie krzesło, usta-wiając je oparciem do łóżka, jakby to miało mu pomóc zachować powściągliwość.- Musimy porozmawiać.Kiedy blizniacy powiedzieli mi, że uciekłaś z jakimśmężczyzną, wiedziałem, że to niemożliwe.Nawet gdybyś go kochała.- Masz na myśli Stephena?- Nie.Mężczyznę, o którym marzyłaś tamtego wieczoru na tarasie u lady Carteret.- Monty, zawsze byłeś tylko ty.Nie było nikogo innego.- Miałaś wyraz rozmarzenia w oczach, a mnie przeklinałaś.- Przeklinałam wicehrabiego Mildenhalla, bo uważałam, że powinnam wyjść zakogoś takiego jak Monty z opowieści mojego brata.- Cierpiałaś, bojąc się, że wezmę sobie kochankę - rzekł po chwili milczenia.- Czyto znaczy, że mnie kochasz? Chociaż troszkę?Imogena skinęła głową, nagle onieśmielona.Bała się spytać wprost, czy może ontakże choć trochę ją kocha, więc powiedziała:- Ożeniłeś się ze mną na prośbę Ricka.Na początku wcale ci się nie podobałam.- To nieprawda.- Pokręcił głową.- Przyjechałem do Londynu, bo nie mogłem wy-trzymać w Shevington.Ojciec widział we mnie jedynie kogoś, kto może przedłużyć ro-dową linię.Ledwie znalazłem się w stolicy, stałem się łowną zwierzyną kobiet polują-cych na męża.Myślałem, że jesteś jedną z nich.- Uśmiechnął się przepraszająco.-Owiana aurą skandalu panna Hebden
[ Pobierz całość w formacie PDF ]