[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie martw się o mnie.Jestemteraz szczęśliwa, tobie też tego życzę.- Dziękuję, Amalie - powiedział z powagą.- Twoje życzenia są dla mnie ważne, bo płynąprosto ze szczerego serca.Amalie odprowadziła go na ganek.Uśmiechnęła się na widok Ingi bawiącej się na dzie-dzińcu.Julius usypał dla niej kopiec ze śniegu.Dziewczynka śmiała się radośnie wskakując naniego.- Inga! - Amalie podbiegła do dziewczynki.- Jak miło znów cię widzieć.Inga rzuciła się jej w ramiona.- Mogę tu z wami mieszkać przez jakiś czas? Sofie jest w domu?Amalie zerknęła w kierunku okien.W oknie pokoju Sofie zasłona powiewała delikatniena wietrze, Amalie widziała tam siostrę przez chwilę.- Idz do niej na górę.Jest u siebie.Zadowolona Inga skinęła głową i pobiegła w stronę domu.- Dziękuję, że mi pomagasz, Amalie.Doceniam to - odezwał się Kalle głosem łamiącymsię ze wzruszenia.- Nie ma za co.Nie myśl już proszę o Czarnej Księdze.To nikomu nie pomoże, a ty bę-dziesz się bał jeszcze bardziej.- Ty też się boisz - dodał szybko, zaglądając jej znienacka w oczy.- Tak, ale teraz chcę patrzeć w przyszłość z nadzieją.Kalle przyciągnął ją do siebie imocno przytulił.- Spotkałem w Namna dziewczynę, w której się zakochałem.Niestety, znów nieszczę-śliwie - wyszeptał jej do ucha.Amalie zrobiła krok do tyłu.- Co się stało? - Spojrzała głęboko w jego zielone oczy i dostrzegła w nich żal.- Poślubiła Amunda, który jest ojcem Ingi - wyjaśnił ponuro.L RTRozdział 16Vigdis otrzepała wysokie buty ze śniegu i pobiegła do Mathei, która właśnie wchodziłado domu.- Mathea! - krzyknęła, chcąc ją zatrzymać.Mathea odwróciła się zaskoczona.- Co ty tu robisz? - spytała tamta oschle.- Muszę z tobą natychmiast pomówić.To ważne - uzupełniła, próbując złapać oddech.Mathea prychnęła pogardliwie.- To z pewnością nie jest nic ważnego.Vigdis uśmiechnęła się przymilnie.Wcale nie przejmowała się jej niegrzecznym zacho-waniem.- Sądzę jednak, że będziesz chciała mnie wysłuchać.- Dobrze więc, gadaj, co ci leży na sercu.Vigdis nie spuszczała z niej oczu.- Uważam, że głupio postąpiłaś, mówiąc matce, że Hermann i Edna.Wiesz, co mam namyśli.Dlaczego to zrobiłaś?Mathea zbladła.- Skąd o tym wiesz? - mruknęła niepewnie.- Edna jest w domu moich rodziców.Nie sądzisz, że tym razem posunęłaś się za daleko?- spytała oschle.Mathea odwróciła się plecami do Vigdis.- Nie obchodzi mnie ta okropna kobieta - warknęła rozzłoszczona.- Nie mam ochoty słu-chać odgłosów dochodzących z ich sypialni.Pomyśl tylko: oni spali w jednym łóżku w domumoich rodziców.Vigdis uśmiechnęła się jeszcze szerzej.- Od kiedy to jesteś taką świętoszką? Sama nie jesteś lepsza.Widziałam cię.Mathea dała znać woznicy, by odprowadził powóz Vigdis, i pociągnęła ją za sobą wustronne miejsce.- Co chcesz przez to powiedzieć? - Jej głos załamał się z przejęcia.L RT- Wiesz, co mam na myśli.Czyżbyś nie pamiętała tańców w stodole? To przecież ty ta-rzałaś się na sianie z.jak on miał na imię? - Vigdis podrapała się po brodzie.- Ach, już pamię-tam.Leif, ten biedny chłopak mieszkający na szwedzkiej granicy.Mathea patrzyła na nią przerażona.Zaniepokojona zaczęła rozglądać się po dziedzińcu.W końcu syknęła:- Kłamiesz.Nie mogłaś nas widzieć.- Wiesz, że mówię prawdę.Słyszałam was.Dzwięki stamtąd dochodzące nie pozostawia-ły żadnych złudzeń.Byłaś jak kotka w rui.- Jak możesz! - wysyczała Mathea przez zaciśnięte zęby.Uniosła rękę, by uderzyć Vig-dis, ale ta przezornie odskoczyła na bok.- Jeśli mnie uderzysz, pożałujesz tego.Strach zniknął z oczu Mathei.Teraz była wściekła, ale Vigdis zupełnie się tym nieprzejmowała.- Trochę myślałam o tamtym wydarzeniu.Jak sądzisz, co powiedzą twoi rodzice, kiedydowiedzą się, co wyprawia ich pobożna córeczka?- Grozisz mi? - resztką tchu wydusiła z siebie Mathea.Vigdis była pewna, że osiągnie swój cel i dlatego znów się uśmiechnęła.- Masz porozmawiać z rodzicami.Edna ma tu wrócić jak najszybciej.Ona i Hermann sądla siebie stworzeni.Mathea uniosła dumnie głowę.- Akurat! Hermann powinien się cieszyć, że pozbył się tej baby! - dodała buńczucznie.- Ach, tak - zauważyła spokojnie Vigdis.- W takim razie wstąpię pomówić z twoją mat-ką.Jest chyba w domu, prawda? - Chciała odejść, ale Mathea ją powstrzymała.- Nie idz do mojej mamy! - poprosiła, chwytając za ramię Vigdis, która jednak się wy-rwała.- Nie możesz mnie powstrzymać, Matheo! Chcę, żeby Edna wróciła do Hermanna.Zro-bię to, co uważam za słuszne.Ruszyła w stronę domu, a Mathea pobiegła za nią.- Czego ode mnie oczekujesz?Vigdis zatrzymała się i spojrzała na nią.- Poprosisz matkę, by znów przyjęła Ednę pod swój dach.Jak tego dokonasz, to już two-ja sprawa, ale Edna ma wyjść za Hermanna.L RTMathea była przerażona.Vigdis widziała to i odczuwała satysfakcję.Siostra Hermannajest okrutna i fałszywa, a teraz Vigdis zdobyła nad nią przewagę.- Nie sądzę, żeby mama mnie posłuchała - usiłowała coś nieporadnie tłumaczyć.- Ależ posłucha.Czyż nie ty decydujesz o wszystkim w tym domu? Doszły mnie takiesłuchy.- To bzdura!Vigdis nie dała się zatrzymać.Znała Matheę.Nie potrafiła tylko zrozumieć, że ta, którazadzierała nosa i chciała uchodzić za wzór cnót, mogła mieć romans z biednym chłopakiem zgranicy.Może Mathea lubiła czuć wyższość nad innymi.- Oczekuję, że Hermann niezwłocznie przybędzie do mojego rodzinnego domu i zabierzeEdnę oraz niemowlę.Nie chcę, by chodziła całymi dniami smutna i nieszczęśliwa.Mathea zamyśliła się, po czym rzekła:- Jesteśmy do siebie podobne, Vigdis.Nie wierzę w to, co teraz mówisz.Istnieje innypowód, dla którego chcesz pozbyć się Edny z domu.Mathea ją przejrzała, ale Vigdis nie mogła teraz przyznać jej racji.- Możesz wierzyć w co zechcesz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]