[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Teoretycznie możesz nawet więcej.Psychometria pozwala ci widzieć wspomnienia, doznawać uczuć osoby, której dotknęłaś.Dlaczego nie miałabyś sięgnąć jeszcze głębiej? Może nawet podczas walki mogłabyśpodłączyć się pod magiczny dar przeciwnika izwrócić go przeciw niemu? Istnieją bardzointeresujące teorie dotyczące magii dotykowej, niestety, mało z nich jest potwierdzonych, boto niezwykle rzadki dar.Słowa pani Metis przypomniały mi, że w czasie ataku żniwiarzy ujrzałam w Daphnetę iskierkę i próbowałam ją schwycić.Przez moment wydawało się, że przechwytuję jejuzdrawiającą energię, ale walkiria zemdlała z wyczerpania i połączenie zostało przerwane.Może właśnie to robiłam? W końcu siniaki, których nabawiłam się w czasie walki, zniknęły.Ciekawe, czy podłączanie się pod moc Daphne czy innej osoby należało do tych tajemniczychrzeczy, które mogłabym robić dzięki cygańskiemu darowi?Właściwie nauczycielka powiedziała mi to samo, co babcia: że mój dar będzie sięwzmacniał i że będę mogła dzięki niemu robić coraz więcej.Ciekawe, jak to działa.Nigdy niepróbowałam zebrać z przedmiotów nic poza wspomnieniami, a już na pewno nie starałam sięzmusić nikogo do niczego siłą woli.Nie zdążyłam zadać następnego pytania, bo pani Metis mnie ubiegła.- Wezmę żakiet i pójdziemy do więzienia.Ciekawa jestem, co Preston dziś powie.Inie martw się o Daphne.Nic jej nie jest.Pani Metis wróciła do pokoju.Znowu przypomniały mi się niemiłe słowa Daphne izłość w jej oczach.Nie wydawało mi się, żeby walkiria doszła do siebie tak szybko, jakprzewidywała to nasza profesorka.***Razem z panią Metis wyszłyśmy z gmachu nauk humanistycznych i przecięłyśmydziedziniec.Opuściłam głowę i włożyłam brodę pod szary szalik, żeby nie marznąć.Jednak zkażdym krokiem wydawało mi się, że robi się coraz zimniej, jakby zbierało się na burzę.Weszłyśmy do gmachu nauk ścisłych, a potem schodziłyśmy i schodziłyśmy w dół,mijałyśmy kolejne drzwi otwierane na czytnik i opatrzone magicznymi zamkami, aż w końcuzeszłyśmy tak nisko, że wydawało się, iż nigdy nie ujrzymy słońca.Wreszcie stanęłyśmy przed potężnymi drzwiami z tego samego kamienia, z któregowzniesiono cały budynek.Spinały je żelazne sztaby, a na kamiennej powierzchni wyryto dwa sfinksy zwróconetwarzami do siebie.Wyglądały jeszcze bardziej dziko i groznie niż te nad bramą, jakbyjedynym uzasadnieniem ich istnienia było nie wypuszczać na zewnątrz tego, co jest w środku.Za każdym razem, kiedy tu przychodziłam, na ten widok przebiegał mi dreszcz po plecach.Teraz też zadygotałam i odwróciłam wzrok.Pani Metis wyjęła z kieszeni żakietu duży klucz i wsunęła go w zamek.Drzwiotworzyły się z przeciągłym zgrzytem.Więzienie miało kopulaste sklepienie, podobnie jak biblioteka antyczna, i wydawałosię znacznie większe, niż mogło być, biorąc pod uwagę, jak głęboko pod ziemią sięznajdowało.Było koliste, a wokół wewnętrznego pomieszczenia wznosiły się trzy piętraoszklonych cel.Zawsze wydawało mi się to dziwne, że nie było tu żadnych posągów bóstw,bogów ani mitycznych stworzeń.Zamiast tego na kamiennym suficie wyryto potężną dłońtrzymającą wagę.Swoją drogą to wcale nie mniej niesamowite niż posągi.Przy drzwiach stało biurko, a przy nim zazwyczaj siedziała Raven, czytając jakąśilustrowaną plotkarską gazetę.Dziś jednak jej krzesło było puste.Pani Metis dostrzegła mojepytające spojrzenie i rzekła:- Raven musiała iść do stołówki po zapasy do bufetu.Poza tym Preston się nigdzie niewybiera.Gdyby żniwiarze chcieli go uwolnić, to już dawno by się tu zjawili.Miało to sens, ale więzienie wcale nie zrobiło się przez to przyjemniejsze.Położyłamtorbę na biurku Raven i odwróciłam się.Przy stole, tuż pod wyrytą dłonią z wagą, siedział Preston Ashton.Nawet wpomarańczowym kombinezonie ipapierowych butach był przystojny: jasnowłosy, błękitnooki,o ładnych rysach.Wydawał mi się cudowny, póki nie próbował pozbawić mnie życia.Teraz,kiedy na niego patrzyłam, głęboko w jego oczach widziałam czerwony płomień.Słysząc nasze kroki, Preston szybko poprawił się w krześle, a jego usta skrzywiły sięszyderczo.- No, Cyganko - powiedział.- Nie byłaś tu kilka tygodni.Już myślałem, żezapomniałaś o mnie w czasie ferii.Jakbym mogła zapomnieć o Prestonie i jego strasznej obietnicy rozprawienia się zbabcią Frost.Nie miało jednak sensu pokazywać mu, jak bardzo mnie przeraził - to by gotylko ucieszyło.- W czasie ferii kompletnie o tobie zapomniałam - powiedziałam zimnym tonem,siadając na krześle naprzeciw niego.- To była ulga, przez kilka tygodni nie musieć grzebać wtwoich niemoralnych wspomnieniach.Preston rzuciłby się na mnie, lecz łańcuchy przykuwające jego ręce i nogi niepozwoliły mu przesunąć się więcej niż okilka centymetrów.- Ale śmiesznie się złościsz - zadrwiłam.Preston wyprostował się i uśmiechnął lodowato, choć policzki nadal płonęły mugniewem.- Zobaczymy, kto się będzie śmiał ostatni, Cyganko - powiedział.Jego szyderstwa zawsze przyprawiały mnie o zimny dreszcz; tym razem też, niemniejzignorowałam je i wzięłam go za ręce.Przez następny kwadrans przekopywałam się przezjego wspomnienia, wszystko, czego był świadkiem i co sam popełnił.Widziałam ludzi,których zabił, torturował, okaleczył.To były straszne, odrażające sceny.- Masz coś? - spytała po pewnym czasie pani Metis.Pokręciłam głową.- Nic.To co poprzednio.Chyba nie wie nic na temat ataku w koloseum ani nie znamiejsca ukrycia sztyletu z Helheimu.Preston uniósł brwi.- To jeszcze szukasz sztyletu, Cyganko? Myślałem, że taka sprytna dziewczyna jużdawno go znalazła.- Zamknij się, żniwiarzu - warknęłam i jeszcze raz dotknęłam jego rąk.I znowu nic nie wskazywało, że Preston wiedział o zamierzonym ataku lub znałmiejsce ukrycia sztyletu.Ledwie puściłam jego dłonie, rozległ się dzwonek.Pani Metiswyjęła z kieszeni telefon.- Halo? Halo? - odsunęła komórkę od ucha i potrząsnęła głową.- Przerwałopołączenie.Tu nigdy nie ma dobrego odbioru.Muszę iść na górę, żeby oddzwonić.Poradziła, żebym zrobiła sobie przerwę, bo ona musi przekazać Nickamedesowi itrenerowi Ajaksowi, że znowu pudło
[ Pobierz całość w formacie PDF ]