[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Leonida postanowiła nie tracić czasu.Na pierwszy ogień wzięła sekretarzyk jakonajbardziej oczywiste miejsce rozpoczęcia poszukiwań, lecz nie znalazła w nim nic god-nego uwagi poza materiałami piśmienniczymi: kartkami papieru, piórami, atramentem,lakiem i oficjalną pieczęcią księżnej.- Mon Dieu.Gdzie one mogą być? - mruknęła do siebie.Właśnie zabierała się do przetrząsania biurka, gdy drzwi do pokoju się uchyliły izajrzała wystraszona Sophy.- Książę wchodzi po schodach - szepnęła.- Musimy uciekać.Leonida zmełła w ustach przekleństwo.Wypadła na korytarz, zamknęła za sobądrzwi i ciągnąc służącą za rękę, pośpieszyła do własnej sypialni.RLT- Dlatego ten irytujący człowiek nie da mi spokoju? - burknęła z niezadowoleniem.- Właśnie.Ciekawe dlaczego.- Sophy posłała hrabiance wymowne spojrzenie.Leonida zarumieniła się i powiedziała:- Książę żywi pewne podejrzenia co do moich faktycznych powodów przyjazdu doSurrey.- Dlaczego miałby coś podejrzewać?- Chyba uważa, że zamierzam wciągnąć jego brata do planu obmyślonego przezcara.- Ach, tak.- Sophy pokiwała głową.- Krążą pogłoski, że lord Summerville kilkarazy nadstawiał karku dla cara Aleksandra.Może książę ma powody do obaw.- Gdyby rzeczywiście Aleksander Pawłowicz potrzebował usług lorda Summe-rville'a, byłabym ostatnią kandydatką do tej misji.Car rzadko przypomina sobie o moimistnieniu.- Ktoś taki jak on ma mnóstwo spraw na głowie - zauważyła pokojówka.Rzecz jasna, Aleksander Pawłowicz był odpowiedzialny za rozległe imperium,niemniej Leonida czuła się odrzucona, gdy miesiącami i latami czekała, aż się do niejodezwie.Złapała Sophy za rękę i wciągnęła do swojego pokoju, po czym starannie za-mknęła drzwi.- Czy mam poinformować księcia, że panienka nie przyjmuje gości? - spytała po-kojówka.Leonida przycisnęła palce do skroni.- Nie zaszkodzi spróbować - odparła bez przekonania.Po chwili na korytarzu rozległ się podniesiony głos Sophy, a zaraz potem przyci-szona, stanowcza odpowiedz Stephena, odgłos kroków i szczęknięcie otwieranych drzwi.Pokój wypełnił się korzennym zapachem, charakterystycznym dla księcia.- Wydawało mi się, że położyłem kres twoim gierkom, moja droga - powiedział ipodszedł bliżej.- Jakim gierkom? - Leonida udawała, że nie rozumie.Stephen położył ręce na ramionach Leonidy, a następnie popatrzył jej głęboko woczy.RLT- Nie będziesz mnie unikała.- Byłoby to trudne - przyznała.- Gdzie Sophy?- Zaproponowałem, żeby dołączyła do reszty służby i zjadła kolację.Pokojówkanie powinna cierpieć dlatego, że jej pani jest podszyta tchórzem.- Nie boję się, tylko jestem zmęczona.Jeśli tak bardzo zależy ci na dobrym samo-poczuciu mojej pokojówki, to pragnę nadmienić, że zamówiłam do pokoju dwie tace.- Ach, tak.Tace.- Czyżby to jakiś problem?- Skąd.Po prostu poinformowałem kucharkę, że nie musi zawracać sobie głowy,gdyż dołączysz do mnie i do lady Summerville w jadalni.- Nie możesz mnie zmusić do zejścia na kolację.- Och, mogę, jak najbardziej - zauważył z niezachwianą pewnością siebie.- Skorojednak upierasz się przy jedzeniu w sypialni, chętnie dotrzymam ci towarzystwa.Leonida nie wierzyła własnym uszom.- To chyba żart.Nie możesz tego zrobić.- Niby czemu?- Bo to jest naganne.- Może twoim zdaniem.Jako książę wiem, że taki drobiazg nie skala mojego do-brego, starego nazwiska.- Umilkł i wbił wzrok w jej szlafrok z jedwabiu o barwiebursztynu, narzucony na halkę ze srebrzystego woalu.Niespodziewanie zmarszczył brwi,sięgnął po szal, który Leonida zostawiła na skraju łóżka, i troskliwie otulił nim jej ra-miona.- Zapomniałem, jak bardzo cenisz sobie ciepło.Przykażę pokojówce, żeby napa-liła w kominku, kiedy będziemy w jadalni.- Nie udawaj, że zależy ci na mojej wygodzie.- Ależ tak właśnie jest, moja droga.- Pogłaskał ją po szyi.- Jestem zdecydowanyuczynić wszystko, co w mojej mocy, żeby cię zadowolić.- Zatem daj mi spokój.Obrzucił ją uważnym spojrzeniem.- Rzeczywiście tego pragniesz? - upewnił się.- Spokoju?- Tak - wyszeptała ze świadomością, że mija się z prawdą.RLTNie pierwszy raz odniosła wrażenie, że Stephen czyta jej w myślach.- Kłamczucha - powiedział.- Co ty o mnie wiesz? - obruszyła się.- Na tyle mało, że pragnę się dowiedzieć więcej, niemniej dostrzegam tęsknotę wtwoich niespotykanie niebieskich oczach.Zaniepokojona Leonida odwróciła głowę.- Przestań - poprosiła cicho.- Mylę się? - spytał łagodnie.- Tęsknię.za domem - wyznała.- A może brakuje ci bliskości życzliwego człowieka? - wyszeptał jej prosto doucha.Zamknęła oczy, gdy poczuła, jak jej ciało oblewa fala gorąca.- Zapewne nie pójdziesz sobie dopóty, dopóki nie obiecam, że zjem z tobą kolację?- upewniła się.- Jesteś równie inteligentna, jak piękna - zauważył kpiącym tonem.- A ty jesteś aroganckim natrętem.Ujął palcami jej brodę, nadal wpatrzony w usta.- Masz kwadrans, Leonido.Twoja nieobecność będzie dla mnie zaproszeniem dozjedzenia wspólnej kolacji w łóżku.Gdy tylko Stephen zamknął za sobą drzwi do pokoju Leonidy, z półmroku koryta-rza wyłonił się kamerdyner.- Jaśnie panie?- Mów - zażądał Stephen.Wyczuwając, że chlebodawca jest poirytowany, Goodson od razu przeszedł dorzeczy.- Panna Leonida opuściła swój pokój wkrótce po tym, jak jaśnie pan zszedł na ko-lację.Udała się prosto do apartamentu księżnej pani i pozostała tam do chwili, gdy po-kojówka uprzedziła ją o tym, że jaśnie pan się zbliża.Stephen zacisnął usta, żeby nieopacznie czegoś nie powiedzieć.Już wcześniej po-dejrzewał, że Leonida nie bez przyczyny wysunęła propozycję, by ona i Brianna przenio-RLTsły się do Meadowland na czas nieobecności Edmonda w Hillside.Stephen nie był natyle próżny, aby podejrzewać, że piękna Rosjanka kierowała się gwałtownym pragnie-niem przebywania blisko niego.Teraz pozostało mu zdemaskowanie jej niecnego planu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]