[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Część ich już Płocki pochwycił był i przywłaszczył, starając się o ichpotwierdzenie dla siebie.O ten jednak plagiat posądzić go nie było podobna, boidee te chodziły naówczas po głowach wszystkich i z ust do ust, było toniejako wspólne dobro ogółu.Inne finansowe i ekonomiczne pomysły, które Werndorf osnuwał, doznałyzwłoki w wykonaniu, gdyż zrażony zrazu stary bankier, zaniedbał je wpierwszej chwili.Po zbliżeniu się nowem do Piętki, którego panna Eulalia dodomu Płockich ciągnęła, zręczny Płocki starał się wybadać towarzysza dawnegoi dobyć z niego szczegółów o projektach osnutych.Podało mu to myśl śmiałegoprzyswojenia ich sobie.Wytrychiewicz pod dyktowaniem pana dyrektora spisałi wyrobił z pomocą kilku ludzi, którzy mu dostarczyli materiału do rozwinięcia,te pokradzione zarysy instytucj, stowarzyszeń, finansowych operacj.Płocki,popsuwszy je może i przerobiwszy na swój sposób, wystąpił z niemi publicznie.Jeden z dzienników przyjął z wdzięcznością tę elukubracją, dodając do niej sweuwagi i podnosząc wielką zasługę młodego czynnego pracownika, który takpięknemi pomysły przysługiwał się krajowi.W porę puszczone artykuły podniosły jeszcze Płockiego w opinii powszechnej.Stał się ulubieńcem publiczności, która potrzebuje od czasu do czasu nowychbożyszcz we wszystkich sferach tak samo, jak nowych na scenie artystów iwirtuozów na koncertach.Jednego dnia po dobrym obiedzie, na którym się znajdowała hrabianka Cecylia,profesor Milanowicz, stary Fabrycz, Piętka, państwo Nurscy i kilku jeszczeprotegowanych Płockiego, otaczającego się chętnie dworem, mającym głosićjego sławę, Piętka nieco zmęczony wyszedł na balkon odetchnąć świeżempowietrzem i ciszą.Panny Eulalii nie było, chwilowa migrena nie dozwoliła jejpokazać się dnia tego.Piętka choć wszedł w ten świat, w który go wciągnięto mimo jego woli, choćmusiał potakiwać Płockiemu, miewał także chwile niesmaku, zgryzoty iznużenia.Był to właśnie dzień złego humoru, tłumaczącego się dla obcychniebytnością narzeczonej.Roznoszono czarną kawę, gdy do salonu wszedł książę Nestor.powitany przezgospodarza i gospodynią z nadzwyczajnem nadskakiwaniem i wyszukanązręcznością.Podano mu cygaro, zrobiono miejsce, książę przysiadł się do pięknej pani, bobył wielkim wielbicielem jej i w ogóle wszystkich młodych pań, jakie naświecie spotykał.Obok poważnej roli ekonomisty, chętnie grał też czasem rolęseduktora, nie doprowadzając jej dalej po za przyzwoitą galanterią.Przez kilkanaście minut zabawiał panią Płocką, dopytywał o pannę Eulalię,udawał młodego lwa zakochanego, aż nareszcie, jakby ocknąwszy się, wstałpodać dłoń gospodarzowi. Niechże panu powinszuję! zawołał, wszyscy jesteśmy w zachwyceniu nadtwemi wybornemi pomysłami o przyszłości kredytu krajowego! Artykułypańskie, bo choć nie podpisane, wiadomo dobrze, kto jest ich autorem, robiąformalną furorę.W Bibliotece ma być pochlebny bardzo rozbiór ichumieszczony.dadzą pewnie asumpt do żyznej polemiki, ale conajzabawniejsza, że maluczkie gronko wiernych druhów pewnego emeryta finansisty chce dowodzić, iż pomysły te do niego należą!Książę zaczął się śmiać wesoło, a Płocki, zrobiwszy dziwną minę izarumieniwszy się mimo woli, głową tylko poruszał.Milanowicz nader gorąco i niezręcznie wystąpił przeciwko zawiści ludzi, którzynie chcą prawdziwej uznać zasługi, inni mu potakiwali, Płocki udawałskromnego i niesłusznie pokrzywdzonego człowieka.Gdy się to działo w salonie, hrabianka Cecylia, zapaliwszy cygaretkę, wmilczeniu rzuciła szyderskie wejrzenie po zgromadzeniu i powolnym krokiemwysunęła się na balkon.Piętka siedział tu w krześle zadumany i kwaśny.Na widok jego hrabianka stanęła i jakiś czas patrzyła nań w milczeniu zpewnym rodzajem politowania. Obiad był doskonały, odezwała się po cichu a przy czarnej kawie, zamiastkadzidła innego, książę Nestor przyniósł trybularz pochwał gospodarzowi.Słyszy pan, jak mu tam kadzą!Piętka wstał milczący.Stara panna wpatrzyła się w niego uważnie i naglestłumionym parsknęła śmiechem. Z twarzy pańskiej czytam, szepnęła, zbliżając się, że pan jak ja bawisz się tąkomedią dell'arte, wybornie odegrywaną, ale jak ja przecież rozumiesz się naniej i na sztuce wielkiego artysty!Ruszyła ramionami. Ja tu jestem dla wybornego obiadu i miłej Marii (bo to dobre dziecko), pandla swojej Lali.ale wytłumacz mi.innych ludzi, księcia Nestora?.czy oni naserio wierzą w tę wielkość naszego nieporównanie zręcznego Amfitriona?.Piętka z obawą pewną spojrzał na drzwi od salonu. Bądz pan spokojny, odgadując myśl jego, odezwała się hrabianka, tam nadtosą zajęci nową komedią odegraną świeżo z wielkim talentem, ażeby namprzeszkodzić mogli w poufnej pogadance. Wielki artysta! dodała śmiejąc się i przybliżając do Piętki, nieprawdaż? tymdziwniejszy, że nie geniusz, ale co za talent akrobaty! nie ma masztu, na któryby się nie wdrapał, nie ma najcieńszej liny, na której by nie potrafił tańcować.Patrz pan, co za poważna mina apostoła i purytanina! jakie namaszczenie.jakauroczystość! O kim pani mówi? spytał Piętka, który nie wiedział, jak miał to przyjąć.Hrabianka ramionami ruszyła. Bądzże pan szczerszym ze mną.rzekła; Vovs etes un homme d'esprit.Niemówię nic złego o Płockim, jestem jego wielką admiratorką, lecz rozbieram grętę mistrzowską! Spójrz pan na publikę, w jakim przyklaskuje mu zachwycie.pan, co go za kulisami widujesz i znasz dobrze, nie uśmiechaszże się czasem ztak dzielnie odegranego dramatu.Ja, ja się przyznaję, ja patrzę nań z admiracją.a na parter i lożę ze zdumieniem.On leur fait avaler tout ce qu'on ceut!Hrabianka Cecylia śmiała się dziwnie, Piętka stał osłupiały.Długo starał sięutrzymać powagę i nie rozumieć do kogo się to stosowało, nareszcie, mimo woliusta mu się do uśmiechu skrzywiły. Pani jesteś nielitościwą! rzekł cicho. A! mój panie Piętko, z wyżyny swego arystokratycznego tonu dodałahrabianka, jakże się nie śmiać? Kilku, kilkunastu ludzi uwieść, rzucić na nichurok, przedstawić się im zręcznie, to jeszcze nic.Ale całe masy inteligentnerozumne mające czasem instynkta trafne, tak wywieść w pole.ale zewszystkiego umieć sobie budować piedestały.i wmówić w tysiące, co siępodoba.może tylko tak wielki artysta, tak znakomity kuglarz, jak nasznieporównany pan Juliusz.Spójrz pan przez szparkę na księcia Nestora.Książę Nestor tak wierzy wnaszego komedianta, jak gdyby sam nim nie był.Ale to pośledniejszy dalekodyletant? nieprawdaż? Płocki go remorkuje za sobą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]