[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Złapałam oddech.- Czekaj Guciu, bo zaczyna się zazębiaćprzesadnie, ten kurhan Mamaja nie zmieścimi się w mieszkaniu.Czy narkotyki już namwyszły?Gucio dolał sobie piwa i pomyślał przezchwilę.- Co tam robić, zapisałaś? Dobra, tochyba koniec, bo więcej z tego niewynikło.Miało być po kolei - zajrzał domojej kartki i popukał w nią palcem.-Wedle tego, po kolei, to wyskoczyłybrylanty.Najpierw to tak na margines, apotem się rozdęły i skosiły mi Józia.Czekaj, jeszcze coś, ten cały Paweł, co jago nie znam, te dwie sztuki podpatrzył,jechał za nimi, ty uważasz, że co? To bylici sami?Też mi nie musiał kłaść łopatą do głowy,żebym wiedziała o co pyta.Uświadomiłamsobie, że tak, od początku, nie wiadomodlaczego, byłam przekonana, iż dwojenarkomanów, za którymi Paweł trafił naPragę, to byli ci sami, którzy potemtkwili na siatce, a jeszcze pózniejzniknęli.Chronologia zaczęła mi stawiaćopór, myśl pobiegła za szybko, zamajaczyłoskojarzenie.- Zaraz Guciu, chwileczkę.Coś mi sięprzypomniało.Ta dziewczynka mówiła, żeSuszkę, tego chłopczyka, zabrała paniKasia, l jak mierzyliśmy pierwszemieszkanie taka dziewczynka nam otworzyła,koleżanka do niej przyszła, na pierwsząszły do szkoły, pamiętasz?Guciowi pomyliły się dziewczynki.Niecierpliwie wyjaśniłam, że jedna byłamała i niedorozwinięta, a druga normalna idorastająca.Przypomniał sobie, kiwnąłgłową i słuchał w skupieniu.- One rozmawiały.- Szeptem, zdaje się.Nic nie słyszałem.- Byłeś przy ścianie, a ja bliżej.Przydrzwiach.Rozmawiały o jakiejś Kaśce.Niezwracałam uwagi, ale ta Kaśka miała byćgłupia, więcej nie wiem.Tu pani Kasia, atu głupia Kaśka, zauważ różnicę wieku, coszkodzi spróbować.?- Tonący za brzytwę łapie - zgodził sięGucio.- Wcale nie szkodzi, popytać można.Tylko że ich tam nie ma.162- Kogo nie ma i gdzie?Tych ludzi z mieszkania.Remont jest.Przeniesieni zostali na parter dalej, tamgdzie cieciowa miała burdel.Aatwo trafiszi zostaw to teraz, bo ja chcę wrócić dosprzątania.Zrozumiałam, że mamy kontynuowaćrozważania w ustalonym wcześniej porządku.Inwentaryzacja już nam się zaczęła izbliżyliśmy się do pierwszych zwłok.Guciowydawał się niezadowolony.- Mnie się tu zaczynają kłody pod nogami- oznajmił.- Nikt nic nie wie, ciemnamasa.Ty mi powtórz jeszcze razdetalicznie, co ten twój półgłówek dociebie mówił, bo może tam jest pogrzebanyjaki pies.l może co z tego wyjdzie.Zaspokoiłam jego wymagania w jaknajszerszym zakresie, usilnieprzypominając sobie, czy czegoś nieprzeoczyłam.Informacje od nieszczęsnegopółgłówka, wówczas nieco mętne, terazdopiero stawały się w pełni zrozumiałe.Najdokładniej wyłonił się z nich Szczur.- Ja nie wiem, kto to jest -powiadomiłam Gucia z naciskiem.- Nie mamznajomości w tych sferach i nigdy niemiałam.To już prędzej ty.- No no - przerwał mi Gucio karcąco.-Ty tak nie leć za daleko.Coś mi sięwidzi, że ci sfery w tym domu na głowiesiedziały, więc tego.Coś tam byś mogłapodłapać, nie?Przez chwilę nie rozumiałam, o czym onmówi, i gapiłam się na niego pytająco.Gucio się jakby zakłopotał, pokręcił nakanapie, obejrzał puszki po piwie,potrząsnął jedną.- No przecież tego.Jakby tu.Piwajuż nie ma? Może skoczę.- Jest w lodówce, możesz przynieść.Nie! Sama pójdę, wyraznie widzę, że coś cisię zrobiło, jeszcze mi tam jaką głupotęwykonasz.Masz wyjaśnić, o co chodzi iwybij sobie z głowy, że uda ci się wyłgać!Przynoszenie piwa z lodówki trwało krótko,ale Gucio przez ten czas zdążył podjąćmęską decyzję.Zmobilizował siły ducha.- No dobra, ten twój, co się tu na niegonadziałem, co może i robił krecią robotę,to jak ci się zdaje, niewidzialnyfantomas,163czy jak? Ktoś tam go znał i ja o nim cośtam słyszałem, skąd niby on pochodzi? ZArmii Zbawienia?- Podobno z wojskowego kontrwywiadu, taktwierdził - odparłam niepewnie, bo w anijedno słowo Bożydara już nie wierzyłam.-Nie, przepraszam, nie twierdził, dawał dozrozumienia.Nie upieram się, że toprawda.Mów, co słyszałeś!- Z U B - rzekł Gucio mężnie i zdeterminacją.- Za głupiego go mieli.Po tym akcie odwagi zajął się puszką piwa.Nie pozwoliłam mu zamilknąć.- Dokładnie! warknęłam.-Dosyć mam tych mętnych aluzji itajemnic dla ubogich!- Dokładnie to ja ci nie powiem, bodokładnie to nic nie słyszałem, tylkowłaśnie mętnie i same takie aluzje.Skołować go można było całkiem łatwo, więcgo kołowali, a on skargi pisał i donosyakurat do nich na nich.%7ływy ubaw z tegomieli.Całkiem długo tak było, aż się wkońcu połapał i w nerwach wyszedł zinteresu.Trochę się go wtedy zaczęli bać,bo podobno bruzdził, ale też w strasznejtajemnicy, więc nic z tego nie wychodziłoi wszystko się kotłowało we własnymgarnku.To jest takie, rozumiesz,obmurowane bagno.Czy tam było, wszystkojedno.Ale znajomości się węzłałyrozmaite, bo niby co ci się zdaje, ktotego trupa z piwnicy zabrał? Ja akuratwiem, że on się w tym udzielał i nie po coinnego, tylko komuś na złość, l też, abypo cichu, aby nic nie wyszło.Już ci takdokładnie mówię, że lepiej nie można.Z przerażeniem stwierdziłam, że Guciopotwierdza właśnie moje wszystkiepodejrzenia i obawy.Też pozwalałam siękołować, stanowczo za długo.- A tak między nami, mnie się zdaje, żejakby on im jawnie sztorcem stawał, tobygo zwyczajnie utłukli i cześć - dołożyłGucio i rozlał piwo.Milczałam co najmniej przez piętnaściesekund.- Mnie z tego nic nie przyszło -odezwałam się wreszcie.-Nie znam anijednej osoby z tych jego znajomości.Alezgadza164się, o formalinie i wosku wiedział, ja wniego wpierałam hemo-lak.Myślisz, że tojego właśnie uważali za Wallenroda?- Nie wiem.Uważać to można wszystko.Jak ta Melba mówiła? %7łe on koło ciebiebył, czy że jest?- Mam wrażenie, że jest.W czasieterazniejszym.Całkiem by odpadał, bo niedość, że go nie ma dłużej, niż automatystoją, to jeszcze, właśnie sobie o tymprzypomniałam, o tej całej hopie słowemjednym się do niego nie odezwałam.- Co ty powiesz? - zdziwił się Gucio.-Pewna jesteś? Dlaczego?- Ciągle zapominałam.Miałam zamiar, alezawsze przedtem zdążył mnie wyprowadzić zrównowagi.Wszystko inne owszem, aleakurat tego nie.Gucio w zadumie popijał piwo.- A ktoś wie - oznajmił po chwili.- lmnie się widzi, że on.- Skąd wiesz i jak to się objawia, że wiei że on?- No więc właśnie dlatego chciałempogadać, że mi tylko koło uszu brzęczało isam śmietnik mam we łbie.Taki latającyjak oko cyklonu.Sięgnął po moją kartkę i obejrzał ją zżalem.- Też bym sobie pozapisywał i może byjakoś wyszło.Ty masz rację, co na piśmie,to zaraz lepiej widać.Taka podwójna rzeczmi się wydaje.- No?- Tego bachora, co zginął, i tychłachmaniarzy szukają dwie siłyprzeciwstawne.Słuchaj, ja grubo mówię, ato cienkie, jak ten długi w kiszkach, jakmu tam, soliter.Ledwo, można powiedzieć,pajęczyna na huraganie.Oficjalnie sięszuka i każdy poświadcza, gliny itajniaków małe dziecko rozpozna, a jawcale nie jestem pewny, bo może tozłudzenie optyczne.Odczekałam nieco, porządkując w umyślewiedzę konkretną i usuwając natrętne wizjesolitera, pajęczyn, trąby powietrznej iwirujących śmieci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]