[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Milczeliśmy, nikt z nas nie miał ochoty na podejmowanie tematu.Był zbyt bolesny.Słowa Karola wisiały w powietrzu.Spuściliśmy głowy w oczekiwaniu, co będzie dalej.Karolnie mógł w żaden sposób pojąć rodzinnych sentymentów.Wypowiedział kilka następnych słów i jakby rzucił je w pustkę.- Co wy na to? - spróbował jeszcze raz.Za wszelką cenę chciał nakłonić nas do zajęciastanowiska w dyskusji.- Tato, nie mówmy dzisiaj o tym - prosiła córka.- Jest tak przyjemnie.Nie psujnastroju.Proszę.Zrobiło się grobowo.Dłubałam palcem w małej dziurze, która wydarła się wnarożniku obrusa i bałam się głośno odetchnąć.Było mi żal męża, a jednocześnie złościło, żetak bezlitośnie katuje nas znienawidzonym tematem.Miałam wrażenie, jakby to była jegocicha zemsta za lata dojazdów i poświęceń, których się podjął, godząc się na niewygodnyukład.Nigdy nie narzekał, choć czułam, że nie tak wyobrażał sobie swoje życie.Wiecznetowarzystwo teściów, ich wtykanie nosa w nasze sprawy, i ja, nie do końca jego, zawieszonamiędzy dwoma światami, dwiema miłościami i górą obowiązków wobec siebie, niego irodziców, nie mówiąc o Agnieszce.Wiem, że pragnął mieć normalny dom, więcej niż jednodziecko i sprawy, które dotyczyłyby tylko nas.Dostał w zamian samotność, wiecznątymczasowość i przynależność do jakiejś dziwnej komuny.Otrzymywał drobiny intymności,nędzne okruchy ojcostwa i wiecznie nieprzytomną żonę, biegającą jak dzika klacz poprzepastnych ogrodach z gołymi nogami i zadartą spódnicą, kobietę, dla której kwiaty i rabatywięcej były warte niż jego doktorat, publikacje czy odczyty.Nic o nim nie wiedziałam,oprócz tego, że jest moim mężem, że musi o nas dbać i cieszyć się tym, co dał mu los.Terazjednym pociągnięciem chciał odbić sobie swoje krzywdy.Traktował sprzedaż domu jak zastaw za stracone marzenia.- Unikanie tematu nie zetrze go z powierzchni ziemi.- Karol nie dawał za wygraną.-Jest problem do rozwiązania, a wy próbujecie udawać, że to nie wasza bajka.- Po prostu nie chcemy wałkować tego w nieskończoność.Zostało postanowione i niema o czym mówić.- Agnieszka zaczynała kręcić się nerwowo na tapczanie.-Zgodziliśmy się wszyscy na tę sprzedaż i jakoś się z tym pogodzimy.Nie wiem, o coci chodzi.- Mówisz, że godzicie się na sprzedaż domu? Tylko dlaczego, gdy idę spać, słyszę, jakze wszystkich zakamarków dochodzą ciche modlitwy, by to się nigdy nie stało? Jeżeli domzostanie sprzedany, nie chcę, byście do końca życia wypominali mi ten występek.A tylko japotrafię spojrzeć na to racjonalnie, bo cała reszta rodziny czeka, aż zjawi się dobra wróżka,dotknie domu zaczarowaną pałeczką i cyk, domek jak z bajki.- Ojciec ma rację - Michał próbował stanąć po stronie teścia.- Mieliśmy nie rozmawiać dzisiaj o tym - zwróciła się do niego Agnieszka.- Ale dlaczego? Nie rozumiem, co da odkładanie tego na pózniej?- Zawsze jest coś, nad czym należy popracować - próbowała być dowcipna.- A ja uważam, że trzeba raz na zawsze zakończyć tę sprawę i zrzucić ciężar z serca.Nim minie rok, wszyscy zapomną o domu i wszystkich związanych z nim kłopotach.- Jak wy nic nie rozumiecie.- Agnieszka spojrzała na mnie.- Mamo, powiedz coś.- Nie wiem, jak przeżyję rozstanie z domem.Jestem pewna, że ciężko - wydusiłamwreszcie.- Ale wiem również, że dłużej nie da się w nim mieszkać.Za kilka dni zamykamgabinet i likwiduję prywatną praktykę.Nic mnie już nie trzyma w naszym miasteczku.Mogłabym wreszcie zamieszkać z ojcem.Należy się to nam po tylu latach.Problemem sąrodzice.Czeka nas wielka próba i nic tego nie zmieni - zabrzmiało patetycznie, ale już tylkona patos było mnie stać.- To brzmi rozsądnie - pochwalił Karol.- Wypijmy więc za te słowa i bądzmy dobrejmyśli.Jak wszystko dobrze się ułoży, będziemy być może sąsiadami.- Jak to? - zdziwiła mnie pewność w jego głosie.- A tak.Tuż obok oddają do użytku nowe bloki.Widziałem plany mieszkań.Będą cisię podobały.- Dużo masz dla mnie tych nowin? - zapytałam ponuro.- Na razie tylko tę.- No i wystarczy - zakończyłam, bo w gardle czułam ucisk i kręciło mnie w nosie.To był znak, że zaraz będę płakać.- W takim razie kobiety idą do kuchni posprzątaćpo kolacji, a mężczyzni niech wypiją za nowe gniazdko.Karol pokiwał żałośnie głową, wyczuwając w moich słowach złośliwe akcenty, ale nieprotestował
[ Pobierz całość w formacie PDF ]