[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Już kiedyś o tym myślałam, tylko Kandydatka nawrzeszczała na mnie, że jestem za wątła, rosnę i mój organizm domaga się tego, co mu jest potrzebne i tak dalej, i ona na to nie pozwoli.To było jeszcze w Jarzębnie.I nie mam odwagi rozpocząć z nią wojny.Poczekam do matury.To właściwie okropnie zabrzmiało! Jakieś wyznaczanie sobie granicy, dokąd można na przykład grzeszyć, a odkąd będzie się pokutować! Ciągle bardzo się sobie nie podobam, niestety.123Piątek, 10.IMAle heca! Serek w siódmym niebie! Kastor przyjechał wcześniejszym autobusem (Mamawieczorem, bo coś tam chciała skończyć w spokoju), a za Kastorem — pies! Przyplątał się do niego na przystanku pod klasztorem Norbertanek, najwyraźniej niczyj, bo nikt się do niego nie przyznał.Kastor byłby jeszcze wcześniej w domu (w budzie przepadły dwie lekcje, nie było zastępstwa), ale przepuścił jeden autobus właśnie z powodu psa.Chciał odnaleźć właściciela.Dłużej nie wytrzymał, bo zaczęło padać — a pies za nim myk! I mamy go.Kastor wyraził się o nim per «głupi szczeniak»i w ogóle demonstrował pogardę dla zwierząt, ale kiedy pies natychmiast po przekroczeniu progu sieni przykleił się do Serka, było mu głupio.Zazdrości i niby wesoło woła na psa «Zdrajca», ale reszta życzy sobie innego imienia.Nie wiadomo;" jaki to właściwie pies, bo ładniejszy od zwykłego kundla, ale całkiem wyraźnie rasowy nie jest.«Raczej wielorasowy» powiedział tata.Nie ma nic przeciwko zatrzymaniu go u nas, ale dla przyzwoitości trzeba będzie dać ogłoszenie w krakowskiej prasie.Może jakieś małe dziecko płacze za nim? Serek wyraził egoistyczny sprzeciw, ale chyba przegra.Zaraz w poniedziałek Mama pójdzie do biura ogłoszeń, tak postanowiła.Na razie więc nie decydujemy się na żadne imię.Kandydatka zażądała, żeby spał w sieni, i rodzice ją poparli.Potulnie wybrał sobie kącik i Serek spędził resztę dnia.i cały wieczór w tym kąciku, a Nika głośno protestowała, że nie zgadza się na taki los, ona też chce, żeby ją zwierzęta kochały, choćby nawet «jedna jedyna pchła psia».Cypis przezywają teraz «chłapsia», bo to łatwiej wymówić, i tak nam miło mija piątkowy wieczór! Kończę dzień w bardzo doorym humorze, a wczoraj wydawałomi się to niemożliwe! Nawet myśl o wizycie kolegi taty z dwójką starszych dzieci (bo dwójka młodszych choruje) nie przeraża mnie i nie denerwuje tak jak przedtem.124*Poniedziałek!! BAL!!!Co za dzień!! Nie mogłam nie zacząć od wykrzykników! Ale po kolei! Najlepsze zostawię nakoniec, jak w sensacyjnej powieści!O niedzieli będzie krótko, mimo poznania nowych ludzi: pan Wicek, jedenastoletnia Ania idziewięcioletnia Monika przyjechali koło południa, siedzieli z rodzicami przy stole do wpół do trzeciej, potem pan Wicek kazał córkom przejść się z Romą i Serkiem po świeżym powietrzuprzynajmniej godzinkę, chociaż pogoda była nienadzwyczajna.Tyle że nie padało.Wściekły Kastor też wyszedł na przechadzkę i, o dziwo, zaprosił Marka.Cypisa Mama nie puściła, toteż miałokropny humor.Tylko Nika podśpiewywała sobie bez przerwy, od czasu do czasu pokazując Mamie i tacie kolejny125rysunek tak, żeby gość.również widział i pochwalił.-Pan Wicek chwalił z zapałem, wygląda na cierpliwego ojca.Ma jeszcze jedną córkę, pięcioletnią Karolinę, i synka, trzyletniego Dominika czy Sebastiana.Rozmawiali średnio interesująco, przynajmniej dla mnie, o ile dobrze słyszałam z dziecinnego pokoju, bo nie chciało mi się siedzieć przy stole.Leżałam na tapczanie i czytałam Jasika Orfanem zwanego żywota i spraw pamiętnik Kraszewskiego, z biblioteczki Mamy.Niewiem, dlaczego właśnie to wybrałam.Czytałam coś przedtem tego autora i chciałam pogłębićwiedzę, ale bardzo kiepsko mi to szło, przyznaję.Omal nie zasnęłam po kilkunastu stronicach, tak mi było wygodnie na tapczanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]