[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dłoń Ducane'a pieszczotliwymgestem przesuwała się po gęstych zwojach krzaków.W tej chwili jegoumysł pracował na kilku różnych poziomach.Na jednym, być możenajwyższym, zaprzątnięty był myślami o Willym, którego niebawemmiał zobaczyć, i którego nie widział od dłuższego czasu, gdyż podczasostatnich dwóch pobytów Ducane'a w Dorset, Willy telefonicznieoznajmił, że nie życzy sobie żadnych gości.Na drugim poziomieDucane z niepokojem myślał o Radeechym i zastanawiał się, coGeorge Droysen odkryje na Fleet Street.A na jeszcze innym poziomiez przygnębieniem wspominał swoją słabość pod koniec spotkaniaz Jessika i zastanawiał się, co do diabła ma z nią począć w przyszłymtygodniu.Teraz jednak nie zaprzątał sobie nią głowy.Nigdy się niespodziewał, że z kłopotów wybawi go jakiś cud, ale właśnie dzisiaj45jego przygnębienie było nieco mniejsze, złagodzone przez przypływniezrozumiałego optymizmu.Czuł, że w ten czy inny sposóbwszystko się jakoś ułoży.Czuł tak być może dlatego, że jednocześnieprzeżywał szczerą i intensywną radość, wywołaną obecnością Kate,bliskością jej ciała i pewnością, że pocałuje Kate, gdy dotrą dobukowego lasu.Istniała w nim jeszcze, i to wcale nie na najniższym, choćz pewnością najmniej świadomym, poziomie, świadomość otoczenia,uczestniczenia, wnikania w naturę, w gęste krzewy przełącznika,w rosnące na końcu ogrodu serpie o kulistych koronach i ogromnychliściach, w różowe, nagrzane od słońca cegły w murze.Cegłyte, pozbawione krawędzi i rogów, były tak stare i zniszczone, żewyglądały jak naturalne skupisko czerwonych kamieni lub morskichorganizmów. W Dorset wszystko jest okrągłe", pomyślał Ducane.Malutkie pagórki są okrągłe, te cegły są okrągłe, cisy, które rosnąw żywopłocie są okrągłe, krzewy przełącznika, serpie, korony akacji,kamienie na plaży, kępa małych bambusów - wszystko to jest okrągłe. Wszystko w Dorset jest w sam raz" - myśl ta przyniosła munatychmiastową radość i przepłynęła przez wszystkie poziomy jegoumysłu ciepłym i kojącym strumieniem.Szedł tak, z Kate u boku,otoczony chmurą skłębionych myśli, których skomplikowaną chemięokreśla się mianem zdrowia psychicznego.Szli teraz wąską ścieżką między dwoma wysokimi, spadzistyminasypami, po których pięły się kwitnące pokrzywy i wierzbówka,wyrastające z wysokiego, żółtego mchu tak zakurzonego i wyschniętego na upalnym słońcu, że ledwo przypominał roślinę.W powietrzuunosiła się jakaś ciężka, zbutwiała woń, prawdopodobnie zapachmchu.Gdzieś nieopodal, wysoko na drzewie zakukała kukułka -czysto, spokojnie, głucho.Kate wzięła Ducane'a za rękę.- Chyba nie powinnam wchodzić z tobą do Willy'ego -powiedziała.- Ostatnio jest dosyć przygnębiony.Lepiej będzie jakzobaczysz się z nim sam.Willy nie mógłby się chyba zabić, co?Willy Kost co jakiś czas oznajmiał, iż jego życie jest ciężarem niedo udzwignięcia, i że wkrótce zamierza je zakończyć.- Nie wiem - odparł Ducane.Czuł, że zbyt mało zrobił dla Willy'ego.Większość osób, która goznała, miała takie wrażenie.Jednak niełatwo było mu pomóc.Ducanepoznał Willy'ego na konferencji w Londynie, gdzie wygłosił dość46mętny wykład na temat pojęcia specificatio w prawie rzymskim.Willybył naukowcem żyjącym z renty przyznanej mu przez rząd niemieckii pracującym nad wydaniem Propercjusza.To właśnie Ducane pomógłmu w przeprowadzce z kawalerki w Fulham do Trescombe Cottage.Od tamtej pory często zastanawiał się, czy nie popełnił błędu.Zapewnił swemu przyjacielowi opiekę całego domostwa, lecz Willyw każdej chwili mógł wybrać samotność.- Myślę, że gdyby rzeczywiście planował samobójstwo, to niepozwalałby dzieciom przychodzić, kiedy tylko chcą - powiedziałaKate.Dorosłych Willy często nie wpuszczał do domu, dla dzieci jegodrzwi zawsze stały otworem.- Tak, chyba masz rację.Ciekawe, czy rzeczywiście pracuje, kiedynie chce się z nikim widzieć.- Może tylko rozmyśla i wspomina.Jakie to smutne.- Ja nigdy nie myślałem o samobójstwie.A ty, Kate?- Dobry Boże, oczywiście, że nie! No, ale przecież zawsze miałamtak udane życie.- Ludziom takim jak my, o normalnych, zdrowych umysłach,strasznie trudno sobie wyobrazić jak to jest, kiedy każda chwilaistnienia przynosi cierpienie, kiedy życie jest piekłem.- Tak, wiem.Te wszystkie okropności, o których nie możezapomnieć i które ciągle mu się śnią.Willy Kost podczas wojny był w Dachau.- Szkoda, że Theo nie stara się go częściej odwiedzać - powiedziałDucane.- Theo! Na nim nie można polegać.On sam jest jednym kłębkiemnerwów.To ty powinieneś częściej odwiedzać Willy'ego.Umieszotwarcie rozmawiać z ludzmi i mówić im, co mają robić.Nie każdytak potrafi.- To brzmi okropnie! - roześmiał się.- Poważnie.Jestem pewna, że Willy poczułby się lepiej, gdybyktoś go po prostu zmusił, żeby opowiedział o obozie.Myślę, że jeszczenigdy nikomu nie wspomniał o tym ani słowem.- Wątpię
[ Pobierz całość w formacie PDF ]