[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wsłuchuję się w jego oddech, czekam na delikatny wydech z warg takie uf, jakby właśnie zakończył jakiś językowy łamaniec.Robi topodświadomie, zaraz potem oddycha głębiej.Nie wie, że wydaje ten dzwięk wiem tylko ja, i te znane mi już, a jednak obce kobiety, z którymi sypiał.Dzwięk nie nadchodzi; on wciąż oddycha płytko.Nadal nie śpi, nie poruszasię.Ciekawa jestem, o czym myśli.Leżę z otwartymi oczami.W głowie kręcimi się od alkoholu.Doskwiera mi obolałe miejsce z tyłu głowy, tam gdzieskórę uciskał węzeł opaski.Gdzieś w oddali wyje syrena.Jej dzwięk odbija sięechem, płynie przez otaczający nas las, przemyka między pniami drzew, któreoddzielają nas od tego, co ma nastąpić.Jutro znów się zobaczę, to wszystkopewnie w jakiś sposób mnie zmieniło inaczej, jaki by miało sens?Nabieram powietrza.Wypowiadam słowa, ale nie ustami. Naucz mnie.Oczywiście, nie mówię tego na głos, nie odważyłabym się.Ale on wie,nawzajem znamy nasze myśli.Na pewno wie, bo oddech cichnie i zarazsłychać dzwięk rozsuwanego zamka śpiwora.Schodzę z rozkładanego łóżka i kładę się obok niego.Ręką odnajduję jegośpiwór, otwarty niczym wypatroszona ryba.Leżę obok niego, połową ciała namateracu, połową na podłodze.Przyciąga mnie do siebie.Niezgrabnie jeststrasznie ciasno otaczam go ramionami.Ma na sobie podkoszulek i szorty;jest zadziwiająco szczupły.Wyczuwam sterczące łopatki.Czuć go potem, takjak mnie.Zanurzam twarz w jego włosach i kołyszemy się, obejmując się dladodania sobie nawzajem otuchy.Nie całujemy się; tylko mocno przytulenileżymy w ciemnościach.Jak długo to trwa nie wiem.Gładzi mnie po włosach.Przez chwilęodczuwam wstyd te moje tłuste włosy, nie myte od tygodnia.Oddechemogrzewa mi szyję.Podwinął mi się podkoszulek, ale on nie dotyka mnie tam, wdole, tylko gładzi po włosach i po czole.Przez cały ten tydzień jego ciało byłodla mnie abstrakcją wyczuwaną i słyszaną.Teraz, w moich ramionach, stałosię rzeczywiste.To, co się dzieje, wydaje się całkiem naturalne po tym, przezco przeszliśmy.Tydzień temu, w innym życiu weszłam w podziemny świat i towszystko się zaczęło.Inna Hannah wybierała się do Camden Lock, innaodsuwała zamek leżącej obok mnie spódnicy.Czas mija.Cienkie igiełki szarości pojawiają się między zasłaniającymiokno deskami.Wciąż nie widzę jego twarzy.Głaszczę go po policzkach,jakbym była niewidoma, palcami wyczuwam ostry garb nosa i długie rzęsy wewklęśnięciach pod zamkniętymi oczami.Wyczuwam jego krzepki korzeń,przyciśnięty do mego uda oboje udajemy, że go tam nie ma.Ale moje ciało zaczyna się rozgrzewać; w gardle mi zaschło.Otwieram sięniczym mięsisty, tropikalny kwiat.On też jest gorący mokry od potu.Naszenosy zderzają się, gdy ustami muska moje wargi.Po chwili wypowiadam to na głos. Naucz mnie szepczę.Bierze moją dłoń i prowadzi w dół.Potem zatrzymuje się. Me mogę szepcze mi do ucha. Me powinienem. Pokaż mi, jak to jest odpowiadam także szeptem, tuż przy jego uchu,wciągając w nozdrza zapach jego włosów. Po tym wszystkim chyba jesteśmi coś winien.Pokaż mi, jak to jest.I on spełnia moją prośbę.CZZ PITARozdział pierwszyMiał okropne sny, dręczyły go koszmary.Coraz bardziej odsuwał momentpójścia do łóżka.Siedział w saloniku i wpatrywał się w dachy Kensington,podczas gdy Eva nuciła pod nosem w łazience.A gdy zamykał oczy, snywzbierały mu w gardle, dławiąc tchawicę.Zeszłej nocy śnił znów o szopie.Była przestronna, przewiewna i wyłożona dywanami.Wyciągnął obydwaśpiwory i zakopał je w ziemi; próbował uciec, ale gdy odwrócił się, zobaczył,że gleba się unosi, jakby się pod nią ruszały.Obudził się, z trudem łapiącoddech.W mieszkaniu było gorąco w tym luksusowym bloku, choć styczeńmieli wyjątkowo ciepły, centralne działało pełną parą; nie dało się uchylićokna, nie pozwalały na to podwójne szyby. Przyjdziesz do łóżka? Eva stanęła przy drzwiach, otulona swąjedwabną szatką.Zakołysała biodrami i posłała mu uśmiech.Jej szpiczasta,mała, kocia twarz była opalona, jak zresztą całe jej ciało.Zapisała się dosiłowni w Chelsea i spędzała tam całe godziny, gimnastykując się lub leżąc podlampą.Dawała się teraz obsługiwać, tak jak kiedyś ona obsługiwała innych.Wyglądała na zadbaną i elegancką; i na bogatą.Była bogata.On także.Wskazała ręką na pokój. Wiesz, czego nam tu potrzeba? Obrazów. Aha, pewnie myślisz o tym niesamowitym Piero Della Francesca. Co takiego? Włoskie malarstwo wyjaśnił. Stare. Nie chcę nic starego. Na niego nawet nas nie byłoby stać.Przejechała palcami po tapecie.Aadna, nie uważasz? Jedwabna, wytłaczana.Zasłony też były z jedwabiu;rozsunięte i przymocowane sznurem zakończonym frędzlami.Siedzeniakrzeseł, podróbek Sheratonu, wyściełała taka sama jedwabna materia.W pierwszych dniach zdawało mu się, że znalazł się w niewłaściwymmieszkaniu, trafił do rezydencji jakiegoś pomniejszego dyplomaty czy wpodobne miejsce.Kiedyś dokonywał przeróbek w takim pomieszczeniu.Pomimo luksusowych mebli i zwisającego z sufitu żyrandola wciąż było tupusto, jakby jeszcze się nie wprowadzili. Kłopot w tym, że nie wolno nam wbijać gwozdzi w ściany stwierdził.Weszła do sypialni.Podniósł się i pogasił lampy.Pozbierał porozrzucane nadywanie czasopisma.Choć pokój był duży, przemierzając go tam i z powrotem,czuł się niczym zwierzę w niewoli
[ Pobierz całość w formacie PDF ]