[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byłam uwięziona pomiędzy napierającym na mnieRhysem i Niccą, który wciąż owijał się wokół mojej talii i nóg.Serce Rhysa biło w moich żyłach, niebawem jednak zaczęło słabnąć i znikło zupełnie.Przeraziłam się.Musiałam otworzyć oczy i zobaczyć, że wciąż tam jest, że nadal żyje.Tobyło dziwne, bo przecież wciąż czułam go napierającego na mnie.Leżał obok wyczerpany, zwłosami przesłaniającymi twarz i szyję, a jego tętno łomotało o cienką skórę, jakby cośzostało pod nią uwięzione.Jego moc słabła niczym księżyc skrywający się za chmurami.Już miałam zapytać, czy wszystko w porządku, ale tętno Sage'a sprawiło, że słowauwięzły mi w gardle i odwróciłam się, by zobaczyć te małe błyszczące oczka.Jego złocistaluminescencja nie zgasła, wręcz przeciwnie, nabrała intensywności, a skrzydła niczymbarwne płomienie okalały centralny słup ognia jego ciała.Na jego twarzy więcej byłozaciętości i triumfu niż pożądania.- Czegokolwiek życzy sobie moja pani.wyszeptał.Nicca uniósł drżącą dłoń w górę, a Sage zaśmiał się.- Jak mu spieszno, to mi się podoba.- Bez chełpienia się, Sage - powiedziałam wciąż pełnym niepewności głosem.- Och, Merry, ale ja muszę.Donnan pochlebił mi w sposób najwspanialszy zmożliwych.- Donnan? - Nicca wymamrotał to słowo jak pytanie, po czym pokręcił głową.- Niebyłem niczyim przywódcą, małych, brązowych ani jakichkolwiek innych, Sage.- Głos miałdrżący, natomiast Rhys i ja zaczynaliśmy przygasać jak księżyc skrywający się za drzewami.Nicca wydawał się zdeterminowany i nie chciał, by zwracano się do niego, używająchonorowego tytułu, którego mu nie nadano.- Jak sobie życzysz, Niceo - rzekł Sage.Ujął jego palce i przesunął dłonią po mojej, tak że ręka Nicci znalazła się pomiędzyciałem Sage a moimi palcami.Wierzch jego ręki nieomal parzył.To jedno proste dotknięciesprawiło, że poświata powróciła, jakby tego dnia księżyc postanowił wzejść dwukrotnie.Sage ułożył sobie dłoń Nicci na podołku, aż mógł swobodnie nachylić się i przyłożyćdrobne wargi do jego skóry.Złożył swój czerwony pocałunek na przegubie Nicci, gdzie tużpod skórą pulsowała niebieska żyła.Nicca podpełzł nieco wyżej i leżał teraz częściowo na mnie.Spojrzałam w dół izobaczyłam go, długiego i prężnego, pełnego złocistego blasku, który zaczął przeświecaćprzez jego jasnobrązową skórę, jakby miał w sobie słońce.Poczułam, jak jego magia wibrujetuż nade mną niczym gorące powietrze.Magia Sage'a niespodziewanie pochwyciła Rhysa, aleNicca nauczony błędem swego poprzednika, próbował przezwyciężyć urok.Sage wgryzł się w przegub Nicci.Ten zamknął oczy i nabrał powietrza, wciąż unoszącsię nieznacznie nade mną, jakby zamierzał robić pompki na jednej ręce.Poczułam tętnowalczącego z urokiem Nicci.Zdołał wsunąć się między moje nogi.Zaczął osuwać się niżej, pokonując wibrującyżar własnej magii, wtłaczając ją we mnie.Sage zawahał się i zadrżał.Przesunęłam wolną ręką po klatce piersiowej i brzuchu Nicci, zaciskając dłoń na jegodługiej, twardej męskości.Mój dotyk sprawił, że utracił swą koncentrację.Urok Sage'a spowiłnas oboje, a krew, która szaleńczo przelewała się w moim ciele, wypłynęła białym światłemprzez skórę, powodując, że moje włosy zaczęły falować w delikatnym tańcu.Skóra Niccimiała barwę ciemno-złocistego bursztynu.Płonęła złocistym blaskiem, jakiego nigdywcześniej u niego nie widziałam.Zupełnie jakby urok Sage'a pozbawił go skóry,pozostawiając tylko ukrytą pod nią moc.Trzymałam go w dłoni, mocnego i rzeczywistego,ale lśnił tak jasno, że nie mogłam na niego spojrzeć i musiałam zamknąć oczy.Miałamwrażenie, jakbym trzymała wibrujący, pulsujący organ zrodzony z magii.W mojej dłonizdawał się jedwabisty i gładki, a jego drgania przenikły mnie na wskroś, przepełnił mnieżarem jak poszukująca dłoń, która dotykała i prześlizgiwała się przeze mnie, aż w końcuodnalazła moje centrum, tę cześć, której nikt nie powinien był dotykać.Ta moc zalała mnieniczym nieprzeparta fala.Przepełniła moją magię, moje ciało, moją rozkosz, tak że jegopoświata wyprzedziła moją, drażniła się z nią i nakłaniała, by świeciła jeszcze jaśniej i jaśniej,aż cały pokój wypełniły cienie powstałe za sprawą naszego wspólnego blasku, cienie, którychtam wcześniej nie było, jakby nasza jasność zaczęła sugerować nam, co nas naprawdęotaczało i to nie miało nic wspólnego z tym pokojem, tym łożem, tymi ciałami.Magiawylewała się z nas, dzika i nieujarzmiona, a Sage płonął pośrodku niej.Wróciłam do swego ciała z krzykiem, wierzgając i szamocząc się na łóżku, walcząc zewszystkim, czego tylko mogłam dotknąć.Poczułam paznokcie wbijające się w moje ciało, aleto nie wystarczyło.Trzy rzeczy sprawiły, że wróciłam do siebie: krew gorącym deszczemzalewająca mi twarz, krzyk wrzeszczącego bez przerwy Nicci i dotyk skrzydeł pod palcami.Gdzieś pośród tego wszystkiego nie chciałam pourywać skrzydeł Sage'owi, który rozrastał sięw moich dłoniach.Ktoś chwycił mnie za przeguby, unosząc je ponad moją głowę i przyszpilając dopoduszek.Nie stawiałam oporu.Nic nie widziałam.Krew spłynęła na moje zamkniętepowieki i posklejała mi rzęsy.Coś za dużo tej krwi jak na odrobinę ostrzejszego seksu.Zamrugałam energicznie i wydało mi się, że dwoi mi się w oczach.Nade mną wznosiły siędwie pary witrażowych skrzydeł.Jedne należały do Sage'a, teraz niemal dorównującego miwzrostem i przygniatającego mnie całym ciężarem do łóżka.Drugie były większe, prawie takduże jak ja, a może nawet większe, brązowo-kremowe, różowe na brzegach, z niebiesko-czerwonymi zawijasami przypominającymi oczy.Były zaledwie na wpół rozłożone jak umotyla, który dopiero uwolnił się z poczwarki.Spojrzałam na twarz Nicci.Była przepełniona jednocześnie bólem i ekstazą, aleprzede wszystkim zakłopotaniem.Krew połyskiwała na naszych ciałach jak płynne rubiny,pulsując magią, którą wciąż jeszcze czuło się w powietrzu.To była krew Nicci z miejsc, gdzieskrzydła eksplodowały spod jego skóry.Rhys trzymał mnie za nadgarstki.Cały był zbryzgany krwią, która po chwili zostaławchłonięta przez skórę.- Sądziłem, że chcesz pourywać im skrzydła - powiedział, a w jego głosie pojawił sięniepokój.Zastanawiałam się, ilu pośród nas krzyczało pod koniec.Krew najwyrazniej lubiłaRhysa.Byłam przyciśnięta przez Sage'a i Niccę, choć ten pierwszy znajdował się bliżejśrodka, a drugi zsunął się z mego ciała.Spojrzałam w górę na skrzydła Nicci.Zaczęły sięrozkładać.Powiększały się z każdym kolejnym uderzeniem jego serca.Usta Sage'a były umazane płynnymi rubinami.Nigdy jeszcze nie widziałam, aby krewtak świeciła.Nachylił się do mnie i poczułam moc, nie tylko jego uroku czy Nicci, ale samejkrwi.Pocałował mnie w usta i ta moc sparzyła moją skórę.Uniósł moją twarz ku swoim ustom i zaczęliśmy się nasycać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]