[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Będziemy spacerowały rankami zamiast po-południami.Na litość boską, pomyślała zniecierpliwiona, znowu widząc błysk w jego oku.Te-raz pewnie doszedł do wniosku, że i ona o niego rozpytywała.Przygotowała się w my-ślach na szyderstwa, ale w żaden sposób tego nie skomentował.- Panna Pennington nie jest moją wybranką - powiedział spokojnie.- I wolałbym,żeby spacerowała pani popołudniami.Ze względu na swoje nocne eskapady mogę niebyć skłonny do wstawania przed południem, a nie chciałbym przegapić tak barwnejozdoby parku.Naturalnie mówił o dziewczętach, ale patrzył prosto na nią.Melisanda po razpierwszy w życiu zrozumiała, dlaczego kobieta mogłaby zapragnąć rozebrać się dla ko-goś.Jego głęboki, pieszczotliwy głos, przenikliwy wzrok i przystojna twarz świadczyły otym, że był specjalistą od podboju damskich serc.Wiedziała, że igra z ogniem.Tenczłowiek mógłby namówić zakonnicę do udziału w orgii!RLTMusiała się otrząsnąć.Nie była przecież zakonnicą, a on nie ją miał na myśli.- Najlepszym lekarstwem na to, wasza lordowska mość, jest unikanie eskapad -oznajmiła.- Poranna aktywność jest dobra i dla ciała, i dla duszy.- Cóż, leżenie w łożu również może być dobre dla ciała, a kto wie, czy i nie dla du-szy - odparł bardzo cicho.- Powinna pani spróbować.- Przypominam panu, że jestem wdową, wasza lordowska mość - powiedziała wy-niosłym głosem.- Zgadza się, lady Carstairs.Bardzo bogatą wdową, jak mniemam.Proszę uważaćna mężczyzn, którzy będą chcieli poślubić panią dla pani fortuny.- Panu fortuna niepotrzebna.- Myślała pani, że mówię o sobie? - Uniósł brwi.- Nie okazywałem pani specjal-nych względów.Przynajmniej na razie.W tym momencie Melisanda marzyła tylko o tym, by na starannie przystrzyżonychtrawnikach St.James Park pojawiła się wielka dziura i pochłonęła ją, albo jeszcze lepiejwicehrabiego Rohan.Czy wiedział o Wilfredzie? Miała nadzieję, że nie.To jedno głupiepotknięcie tylko utwierdziło ją w przekonaniu, że nie należy zadawać się z mężczyznami.- Chociaż Wilfred Hunnicut to zupełnie inna para kaloszy - dodał wicehrabia, jakbyczytał jej w myślach.- yle się stało, że nikt pani przed nim nie przestrzegł.- Zanim Meli-sanda zdołała wymyślić jakąkolwiek sensowną odpowiedz, skłonił się nisko.- Skoro niepotrzebuje pani mojej asysty, życzę miłego dnia, lady Carstairs.Jestem pewien, żewkrótce się spotkamy.- Nie, jeśli będzie pan trzymał się z dala od moich dziewcząt - oznajmiła zgodnie zprawdą.Wicehrabia Rohan uśmiechnął się szeroko.- Cóż jednak, moja droga, jeśli nie będę mógł trzymać się z dala od pani? - zapytał.RLTRozdział szóstyBenedick był perwersyjnie zadowolony z przebiegu dnia, gdyż zdołał zagrać nanosie wścibskiej lady Carstairs.Po jego ostatnim komentarzu na jej twarzy odmalowałosię tak dogłębne przerażenie, że omal głośno się nie roześmiał.Błyskawicznie zagarnęłaswoje stadko i pośpiesznym krokiem opuściła park.Najwyrazniej sir Thomas był jeszczewiększym ogrem, niż ogólnie podejrzewano, skoro tak brzydziła się mężczyzn.Zastanawiał się, czy zmuszała dziewczęta do udziału w mszach i słuchania kazań.Był pewien, że lady Carstairs znowu wyjdzie za mąż, niezależnie od swojej niechęci dojego płci.Była zbyt krągła i kusząca, by prędzej czy pózniej nie wpaść w sidła jakiegośłowcy fortun.Wyobraził sobie, jak będzie go zmuszała do modlitwy przed miłosnym sto-sunkiem.I na pewno nie zdejmie nocnej koszuli.Cóż, panna Pennington pewnie nie była lepsza.Lady Carstairs przynajmniejwspółczuła kobietom.Postanowił więc skupić uwagę na kimś młodszym i życzliwszymniż Dorothea Pennington.Wiedział, że ryzykuje zdradę, choć bez fałszywej skromnościuważał to za mało prawdopodobne.Kobiety miały niefortunną skłonność do zakochiwa-nia się w nim, podobnie jak miały niefortunną skłonność do umierania.Nawet Barbarakochała go na swój sposób.Taka kobieta jak Dorothea Pennington przynajmniej nieopłakiwałaby go przesadnie - na to była zbyt praktyczna.Jej reakcja na stadko Samarytanki Carstairs podczas spaceru w parku w zupełnościmu wystarczyła, więc w następnych tygodniach zajął się poszukiwaniem innych młodychdam na wydaniu.%7ładna nie przypadła mu do gustu, choć kilka niewątpliwie znakomicienadawałoby się dla Brandona.Jak dotąd każda z pretendentek do tytułu hrabiny Rohannie odpowiadała mu z tego czy innego powodu.Jedna była zbyt ładna, druga zbyt brzyd-ka.Jedna zbyt żywiołowa, druga zbyt nijaka.Jedna miała zbyt piskliwy śmiech, drugakoszmarny charakter, a jeszcze inna okazywała się zanadto religijna.Ani jedna z nich niespełniła jego oczekiwań.Trudno mu było też znalezć odpowiednią towarzyszkę do celów stricte damsko-męskich.Pomimo starań lady Carstairs nadal mnóstwo pań zabiegało o jego uwagę, leczjak dotąd niewielu udało się wzbudzić jego zainteresowanie.Nawet Brandon by to za-RLTuważył, gdyby częściej przebywał w domu.Brat, niegdyś uroczy i tryskający entuzja-zmem młody człowiek, zamienił się w jeszcze większego cynika niż sam Benedick.Wi-cehrabia Rohan doszedł jednak do wniosku, że nie jest przecież opiekunem brata, i nie-ustannie powtarzał sobie, że musi skończyć się o niego martwić.Już dawno temu przestał przejmować się rodzeństwem.Jego brat Charles żył swo-im nudnym życiem w Dorset, a jego dzika i dzielna siostra Miranda wyszła za mężczy-znę o tak fatalnej reputacji, że Benedick nadal z trudem mógł w to uwierzyć.Ciągle cze-kał na wezwanie o pomoc i gotów był co koń wyskoczy pognać i ratować ją przed po-tworem, którego poślubiła.Ona jednak rodziła dzieci jedno po drugim i wydawała sięniesłychanie szczęśliwa, co go bardzo irytowało.Naturalnie wcale nie chciał, aby cier-piała - pragnął jedynie, by oddaliła się od przeklętego Skorpiona.Nie był również opiekunem siostry.Musiał skupić się na własnych problemach.Nagle usłyszał jakiś hałas przy drzwiach wejściowych i opuścił nogi na podłogę.Wiedział, że Richmond i lokaje poradzą sobie z każdym problemem, zwłaszcza po po-rażce z lady Carstairs, którą nieopatrznie wpuścili do domu, jednak mocno się nudził ibył gotów na awanturę.Postanowił zatem, że pójdzie i sprawdzi, kto zakłóca spokój.Nie musiał nigdzie chodzić, gdyż drzwi do biblioteki otworzyły się szeroko i, dy-sząc ciężko, stanęła w nich megiera we własnej osobie (i w przekrzywionym czepku).Pochwili wychynął zza niej Richmond i zgoła niepotrzebnie zaanonsował lady Carstairs, poczym pośpiesznie zamknął za nią drzwi i uciekł.Benedick wstał, uniósł brew i spojrzał na gościa.Minęły już trzy tygodnie, odkądwidział ją w parku i miał nadzieję, że jest brzydsza, niż zapamiętał.Niestety było wręczprzeciwnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]