[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jane wyciągałaszyję, wyglądając przez okno, a Raleigh starannie unikał patrzenia na nią.Miał ze sobą książkę, ostatnią powieść hrabiny Ravenscar, którą ponoćnapisała z pomocą swego męża, Sebastiana, jednak nawet proza Prudencenie potrafiła przykuć jego uwagi, gdyż pobrzękiwanie łańcuchów izawodzenie duchów napawało go mniejszym lękiem niż jego własnasytuacja.Tak więc książka leżała wzgardzona na siedzeniu, a całą jego uwagępochłaniała żona.Teraz, kiedy była uśpioną, miał szansę obejrzeć jąwreszcie dokładnie, choć odczuwał lekkie wyrzuty sumienia, że sobie na topozwala.Jane zdecydowanie wyglądała na niedotykalska, a do tego równieżnieoglądalską.Jak to możliwe, że była siostrą Charlotte, tak pogodnej iczarującej istoty? Nawet najstarsza z rodzeństwa, dość opryskliwa Sarah, pooswojeniu stawała się bardziej przychylna.Jane zawsze utrzymywaładystans, jakby nikogo nie aprobowała - a zwłaszcza jego.Ruszyła lawina wspomnień związanych z wizytami w Casterleigh,obrazów smukłego dziecka, milczącego i poważnego, które zawsze słało mubuntownicze spojrzenia.Odchrząknął, gdy przypomniał sobie, jak w holu rezydencjiWycliffe'a przerwał zdejmowanie rękawiczek na widok pary oczuwlepionych w niego z najwyższą wrogością.Zdumienie na chwilę odebrałoAnula & ponaousladanscmu mowę, a kiedy oprzytomniał, Jane znikała już, szeleszcząc spraną spód-niczką.W żaden sposób nie potrafił dociec, czym zasłużył sobie na jejniechęć.Był zdumiony, że jest na świecie ktoś - poza rodziną - kogo niecieszy jego widok.Uchodził za wiernego przyjaciela, dobrego towarzyszazabaw i, generalnie rzecz biorąc, przyzwoitego człowieka.W gruncie rzeczynie miał wrogów.A tu nagle jakaś Chuderlawa pannica nie kryje swejniechęci!Kiedy Jane dorosła, nie wyczuwał już w niej otwartej wrogości, choćjej potępienie było dostatecznie wyrazne.Cóż, nie było to dokładnie to,czego człowiek szuka w żonie, stwierdził.Nigdy nie patrzył na siebiekrytycznie i nie mógł pojąć, co upoważnia córkę zwykłego pastora do takiejarogancji i pogardy.Nie przedstawia sobą zbyt ponętnego widoku, pomyślał, obserwującją pogrążoną we śnie.Spała z policzkiem na dłoni, w dziwnie rozbrajającejpozie.Ha! Raleigh znów stłumił chichot.Wyniosła smarkula, nieczuła jakgłaz i mniej więcej tąk samo zabawna.Binokle zsunęły jej się z nosa, odsłaniając nad podziw gęste rzęsy.Raleigh uprzytomnił sobie, że nie ma pojęcia, jakiego koloru są jej oczy, alez pewnością nie mogły być jasnozielone jak oczy Charlotte, gdyż od razu byto zauważył.Charlotte bez wątpienia była boginią, Jane natomiastprzypominała raczej mityczne, na wpół kobiece stwory, które tak upodobałsobie Wycliffe.Nie da się ukryć, że bardzo przypominała ojca, ale jakkolwiek Raleighszanował tego dobrotliwego, inteligentnego człowieka, nigdy nie pragnął sięz nim żenić.Przynajmniej nie wyłysieje, pomyślał zgnębiony.Nagleprzyszła nu do głowy przerażająca myśl.A jeśli jednak łysiała? W końcuAnula & ponaousladansczakrywała włosy tak gorliwie, jakby odsłonięcie ich było grzechem.Jednaknie, w dniu ich ślubu mignął mu przecież gruby, ciężki warkocz na jejsmukłych plecach.Odetchnął z ulgą.Jane z pewnością nie była łysa, choć rzadkopozwalała oglądać swoje włosy.Powoli przysunął się do niej.Zzadowoleniem odkrył, że jeden kosmyk wymknął się z aresztu i opadł napoliczek śpiącej.Miał głęboki, połyskliwy odcień ciemnego złota.Raleigh cofnął się zaskoczony.Choć Jane nie miała kręconych,platynowych włosów swojej siostry, nie była wcale taka mdła, jakprzypuszczał.Nachylił się ponownie do przodu, zastanawiając się, czy nie pomyliłsię również w kwestii jej budowy.Jego matka, wstrząśnięta mizernągarderobą synowej, wcisnęła ją w przerobiony naprędce kostium jegosiostry.Musiał przyznać, że różnica była zdumiewająca.Być może materiałkoloru morwy nadał włosom Jane życia.Cóż za korzystna odmiana poponurych szarościach i brązach, które zawsze nosiła.Zmieniła się nie dopoznania.Nie chciała się zgodzić na przyjęcie nowych ubrań, ponieważ jednakjego matka kazała już służącej zabrać dawną garderobę, Jane musiała się -niechętnie - poddać.Raleigh uśmiechnął się pod nosem.Niekiedy podziwiałmetody hrabiny - zwłaszcza gdy nie on sam był ich ofiarą.Jane westchnęła cicho i Raleigh, nieoczekiwanie dla samego siebie,zaczął wpatrywać się w jej usta.Leciutko rozchylone wargi po raz pierwszynie krzywiły się z dezaprobatą, nabrały życia i zaróżowiły się ponętnie.Odchrząknął, a potem poddał oględzinom niższe partie ciała swojejżony.Szyję omotała szalem, jednak we śnie zsunął się nieco i Raleigh mógłpodziwiać matową biel jej dekoltu.Odetchnął głębiej.Widok niewielkiegoAnula & ponaousladanscskrawka ciała Jane podniecił go może dlatego, że na co dzień zakrywała jetak szczelnie.Popatrzył na jej pierś, przysłoniętą we śnie ręką.Jego oddechprzyspieszył, policzki zaczerwieniły się jak u uczniaka - Jane zabiłaby go,gdyby odkryła, jak uważnie ją ogląda.Była jego żoną, nie miał jednakwątpliwości, że jego oględziny uznałaby za pogwałcenie swojej prywat-ności.Urok zakazanego owocu podniecił go tak bardzo, że musiał w końcu,oddychając ciężko, odsunąć się jak najdalej od Jane.Niestety pech nadal goprześladował, gdyż w tej samej chwili jedno z kół powozu wpadło w jakąśdziurę i wicehrabia wyleciał z siedzenia, lądując na kolanach żony.Wyrwana nagle ze snu, mruknęła coś gniewnie.Raleigh ze zbolałąminą opadł z powrotem na swoje miejsce.- Przeklęte drogi! - wykrzyknął z oburzeniem.- Człowiek nie możenawet spokojnie wypocząć podczas jazdy!Zaspana Jane posłała mu podejrzliwe spojrzenie.Raleigh z trudempowstrzymał uśmiech.Niewinnie odchylił głowę na oparcie i przymknąłoczy, jednak jego myśli wcale nie były tak niewinne, gdyż lądując niechcącyw objęciach swojej żony, dokonał pewnego odkrycia.Była o wiele bardziej miękka, niż przypuszczał.Jane ledwie dobrnęła do pokoju w zajezdzie.Nie pamiętała, bykiedykolwiek była tak bardzo zmęczona.Chociaż wszędzie było czysto ischludnie, a wokół rozchodził się zapach dobrej strawy, z trudem znalazła wsobie siłę, by prosto usiąść na krześle przy podniszczonym dębowymstoliku.Z ciężkim sercem pomyślała, że jej rodzeństwo z pewnością byłobyzachwycone tą podróżą.Chłopcy, Charlotte, Carrie i Kit mieli w sobie żyłkęAnula & ponaousladanscprzygody.Tylko ona i Sarah lgnęły do ogniska domowego i lubiły, jak ichojciec, krzątać się po domu.Tymczasem Jane spędziła dwa dni, telepiąc się w powozie, a czekałyją jeszcze kolejne dni podróży.Była zgrzana, znudzona i bardzo rozżalona
[ Pobierz całość w formacie PDF ]