[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Aaskawa czerńzagarnia jego świadomość.XII.ZUZANNANa zamkniętych powiekach tańczą jasne, ciepłe plamy.Zuzanna ma uczucie, że ktoś delikatnie gładzi jej twarzmiękkimi, ciepłymi dłońmi.Skupia oporne myśli  jest w szpitalu, coś się musiało z niąstać.Niejasna pamięć czegoś strasznego, okrutnego tkwi w jejświadomości, męczy, napawa przerażeniem.Ale co to było, coto było?Nieznany strach dławi, unieruchamia dziwnie słabe ciało.Dziewczyna kurczowo zaciska w dłoniach brzeg koca.Zlana potem, z wysiłkiem siada na posłaniu  przed oczymamnożą się świetliste kręgi.Przez chwilę nic, tylko te biegnącekręgi: czerwone, błękitne, złote.pózniej wyłaniają siępojedyncze sprzęty, kawałek ściany, biało lakierowane drzwi. W głowie mi się kręci"  myśli dziewczyna, usiłującopanować okropne uczucie lęku.Chce jak najszybciej opuścić ten pusty pokój.Zza drzwi niedobiega żaden dzwięk.Ale przecież w szpitalu muszą byćludzie.Za wszelką cenę chce być wśród ludzi, czuć ichbliskość, słyszeć rozmowę.Wie, że w pobliżu ludzi przestaniesię bać.Ciało jest nieposłuszne, a nogi zupełnie oporne.Zuzanna zzaciśniętymi zębami, trzymając się łóżka, stawia chwiejnekroki.Musi dojść do drzwi, musi!Krople potu od nasady włosów spływają po twarzy.Zuzannazlizuje z wypukłych warg wilgotną słoność i uporczywie dąży dodrzwi.Ale kończy się oparcie łóżka i między nią a drzwiami pozostaje wolna przestrzeń, którą musi przebyć bez żadnejpomocy.Z rozpaczą rozgląda się po pokoju.brak jej sił.Płacze.W otwartych drzwiach stanął lekarz.Wziął pod ręcesłaniającą się dziewczynę i ułożył z powrotem do łóżka.Delikatnie obciągnął koc, poprawił poduszkę. Na spacery troszeczkę za wcześnie  skarcił łagodnie. Co się ze mną stało? Co mi jest? Byłaś chora, Zuzanno, bardzo chora  uśmiechnął się doniej. A teraz jesteś rekonwalescentką, niebawem będzieszzupełnie zdrowa  tłumaczył jak dziecku. Ale dlaczego byłam chora? Nie pamiętam  zmarszczyłabrwi. Strasznie mnie to męczy i boję się.dlatego wstałam,boję się być sama.Proszę mnie nie zostawiać samej! Nie myśl o tym  zbagatelizował lekarz. Nie będzieszsama.Zaraz przyjdzie pielęgniarka.Mówiąc, nabierał dostrzykawki bezbarwny płyn z małej fiolki.W niklowymuchwycie igły zamigotało odbicie słonecznych promieni.Dziewczyna zamarła z boleśnie ściągniętą twarzą.Lekarzzatrzymał w dłoni strzykawkę. Boisz się zastrzyku, Zuzanno?Zaprzeczyła ruchem głowy Już wiem  powiedziała bezbarwnie. Co wiesz?  nie zrozumiał lekarz. Chciałam się otruć.Odkręciłam gaz.Wtedy tak samobłyszczał kurek od gazu  wskazała niklowy brzeg strzykawki. Tylko to było wieczorem.Panie doktorze, kto mnie tuprzywiózł? Oczywiście karetka pogotowia.Chorych przeważniezabierają karetki pogotowia  z udaną powagą oznajmił lekarz.Dziewczyna, już spokojna, przyjrzała się doktorowi. Czy interesowała się mną milicja? Tylko proszę powiedziećprawdę. W takich wypadkach zawsze interweniuje milicja.Więcjeżeli o to ci chodzi. mruknął speszony lekarz. Pan się wykręca  westchnęła dziewczyna. Uważa pan,że z chorymi.z niedoszłymi samobójcami  skrzywiła się ironicznie  to należy jak z dziećmi, bo nie wiadomo, czy niezechcą powtórzyć.Może mi pan wierzyć, ja nie zechcępowtórzyć.Więc czy interesowała się mną milicja? Zuzanno, już powiedziałem, że nie więcej niż innymi wtakich okolicznościach. A inspektor major Korosz?  nastawała dziewczyna. Nie  skłamał lekarz. Ale za to kto tu nie urywałtelefonu!  chciał zaintrygować dziewczynę i odwrócić jejuwagę.Udało się. Kto?  bardzo chciała wiedzieć Zuzanna. Najsłynniejszy warszawski fotografik, dzwonił, przychodził.Po twarzy dziewczyny przemknął ledwo widoczny cień..trzech studentów i jedna dziewczyna. To też studentka, Kacha!  objaśniła Zuzanna. No więc ta Kacha  urocza dziewczyna  skokietowa-łaportiera i tak go zagadała, że zapatrzony w jej dekolt, niezauważył, jak jeden ze studentów przemknął się do szpitala.Dopiero pielęgniarka  tu przy tobie były stałe dyżury zatrzymała go w drzwiach twego pokoju. Kto to był, jak wyglądał?  rozjaśniła się dziewczyna. Nie pamiętam nazwiska.Ale to mój przyszły kolega pofachu. Rentgen! Jaki Rentgen? My go tak nazywamy.Umie idealnie wyleczyć grypę! roześmiała się Zuzanna. Więc Rentgen wszystko chciał wiedzieć.Zadawał mimiliony pytań.Czułem się jak na egzaminie.Ale to jeszcze niewszyscy. Był Kwadratowy? Bardzo możliwe, że to Kwadratowy  westchnął lekarz. Taki potężny chłopak, ostrzyżony na jeża, w czarnymgolfie.Znieważył portiera, awanturował się z pielęgniarką,zostawił kwiaty i mnóstwo dobrych rzeczy.Przebacz, Zuzanno!Zostały zjedzone bez ciebie.Ty wtedy wolałaś sólfizjologiczną. doktor był skruszony. To na pewno Kwadratowy!  ucieszyła się Zuzanna. Doktorze, czy oni teraz też przychodzą? Przychodzą, tylko portier już nie daje się nabierać, no i tenKwadratowy już się nie awanturuje.Czekają, aż będzie możnacię odwiedzać. To już chyba można? Trzeba będzie zaczekać, aż będziesz zdrowsza. Nic nie jest w stanie mi zaszkodzić  zapewniładziewczyna. Proszę wpuścić przynajmniej Kwadratowego.Jamuszę go widzieć, doktorze!Lekarz nie odpowiedział.Nie mógł powiedzieć jej, że właśniemajor Korosz, o którego tak się dopytywała, wydał zakaz nietylko odwiedzania jej, ale nawet udzielania najprostszychinformacji na jej temat.Studenci swoim wybiegiemprzysporzyli mu masę kłopotów.Musiał ich zobowiązać przyrzekli mu solennie  że nikogo nie poinformują o staniezdrowia Zuzanny, że to uzasadniona prośba wyższego oficeramilicji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl
  • .php") ?>