[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mam na myśli to, że powinniśmy zrobić wszystko, by życie byłomożliwie najbardziej ekscytujące.Skoro jesteśmy tu tylko raz.Nick patrzył na nią tak jakoś dziwnie, pewnie dlatego, żeprzemawiała jak reklama piwa.Quinn przemknęła obok niego - co niebyło łatwe w gumiakach - i usadowiła się na czerwonej kanapie swojejmatki.Poprzednio sytuacja rozgrzała się właśnie na tej kanapie.Niecierpiała na nadmiar dumy,może znowu się uda.Odpięła buty i poczuła,że on siada obok, bo jej puls walił jak oszalały.Jak dotąd wszystkodobrze.Zrzuciła buty i przebierała palcami.- Posłuchaj, jestem naprawdę wdzięczna za wszystko, co dzisiaj dlamnie zrobiłeś.- Ukradkiem spojrzała na niego spod rzęs.Miał ponurą minę, wpatrywał się w nią, jedną rękę wyciągnął naoparciu kanapy.Oparła się i przysunęła głowę jak najbliżej jego dłoni.- Nie opuściłeś mnie ani na chwilę.Jesteś prawdziwym bohaterem.- Wiesz o tym, że doprowadzasz mnie do szaleństwa, co?ponaousladansc- No, mam taką nadzieję.- Quinn starała się opanować drżeniegłosu.- Dużo o tym myślałam.Nick siedział z kamienną twarzą.- To niedobry pomysł.Jesteś moją szwagierką.- Eksszwagierką.Sprzed dwudziestu lat.Darla twierdzi, że nieobejmuje nas już statut ograniczeń.Nick zamknął oczy.- Darla wie o tym?- Oczywiście, że tak.- To nie jest to, o czym marzę.Jesteś moim najlepszymprzyjacielem.I chcę, żeby tak zostało.Quinn chętnie by go kopnęła za to, że okazał się takim mięczakiem,gdyby nie fakt, że uratował jej psa i że tak bardzo go pragnęła.- No więc dlaczego siedzisz na tej kanapie?- Masz rację.To ta kanapa - powiedział, starając się nie patrzyć naQuinn.- Klasyczne uwarunkowanie.To nie ja, to kanapa.Chodzmy dokuchni.Nie ruszył się jednak.- Lubię tę kanapę - powiedziała, a on wreszcie na nią popatrzył;gorące i ciemne oczy spotkały się z jej wzrokiem, tak że zupełnie zaschłojej w gardle.- Ja też potwierdził.Przełknęła ślinę i pochyliła się lekko doprzodu, żeby policzkiem dotykać jego dłoni.- Wiesz, nie możesz udawać, że tego nie ma, tego czegoś międzynami.- To idiotyczne.To po prostu idiotyczne!ponaousladansc- Nic podobnego.- zaczęła, a w tym momencie on wsunął palce wjej włosy, naprawdę poczuła dotyk jego ręki, nie była to fantazja, więcstraciwszy dech, przestała nagle go pragnąć, trochę się go bojąc,niepewna, co zrobić dalej.- To jest idiotyczne, ale myślimy o tym od czasu, kiedy ostatni razsiedzieliśmy na tej przeklętej kanapie, więc może chociaż ten jeden raz.-Przesunął dłoń na tył głowy Quinn, żeby przyciągnąć ją bliżej.- Możebędzie naprawdę beznadziejnie i nigdy nie będziemy chcieli tegopowtarzać.- Zdawało się jednak, że traci panowanie nad sytuacją, a onawstrzymała oddech, kiedy pochylił się bliżej - zadziwiające mieć go takblisko, czuć jego ciepło, widzieć, jak bardzo ciemne ma włosy - dotknąłjej ust tak delikatnie, jakby go w ogóle nie było.Serce jej zamarło, sprawiając ból, który rozproszyć mogło jedyniepragnienie pochwycenia go, wejścia na niego, zmuszenia, by całował jąmocniej.Zcisnęła w pięści jego koszulkę, przyciągając go bliżej; jego ustaświadomie błądziły po jej wargach, kusząc, rozpalając w niej płomień,przytuliła się więc mocniej, a wtedy on się odsunął.- Cholera, nie jest beznadziejnie - szepnął.Powiedziała jeszcze", więc zamknął oczy i znowu ją całował, tymrazem bardziej namiętnie, podtrzymując silną ręką tył jej głowy, a serceQuinn waliło.Zaciskała ręce na jego koszulce, tuliła się do niego, bypocałunek trwał dłużej, by nigdy się nie skończył.On się odsunął, a onapochylała się do przodu, nie odrywając od niego ust, aż znalazła sięniemal na jego kolanach: usiłowała odnalezć go znowu, przyciągnąć inauczyć się jego pocałunku i wszystkiego, co mogła od niego dostać.- Niedobry pomysł - ostrzegł chrapliwym głosem.A ona poprosiła:ponaousladansc pocałuj mnie mocno" i oplotła jego szyję ramionami.Przytulił ją,przechylając do tyłu, tak że znalazła się w pułapce jego ramion,wyciągnięta wzdłuż całej długości cudownego męskiego ciała.Zsunąłręce po jej plecach, ręce niecierpliwe, pod których wpływem czuła sięrównocześnie rozpalona i zdenerwowana.To był Nick, co zdawało sięzarazem podniecające i grozne, choć bezpieczne właśnie dlatego, że był toNick i obsypywał ją pocałunkami; długie cudowne minuty jegopocałunków.Czas się ulatniał, kiedy on ją całował- rozgrzewał ją,przerażał i ekscytował, ponieważ tak bardzo jej pragnął i był takgwałtowny.Przysunęła się bliżej, on zadrżał, przylgnęła biodrami do jegobioder, a on atakował językiem jej usta; złączyła język z jego językiem.Ułożył ją na poduszkach kanapy w ten sposób, że znalazła się pod nim,naciskał na nią całym swoim rozpalonym ciężarem, wpychał udopomiędzy jej uda, sprawiając, że nieokreślony żar nagle wybuchnął takimpłomieniem, aż wbiła mu paznokcie w plecy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]