[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.RLTBella również zjadła większość swojej lasagne i odstawiła talerz, spoglądając naniego wyczekująco.Niemal tak, jakby mówiła: To wszystko? Mogę już iść?Poczuł irracjonalną nieprzepartą pokusę prowokacji.- Byłaś kiedyś zakochana?Bella zamrugała zdziwiona.- Nie.A ty?Jej odpowiedz zdziwiła go.Spodziewał się, że odpowie i będzie chciała jak naj-szybciej zmienić temat.To, że odbiła piłeczkę, zaskoczyło go.- Tak.Bella wygładziła spódnicę.- Czy to ona sprawiła, że jesteś tak podejrzliwy w stosunku do kobiet? Mogę sięzałożyć, że złamała ci serce.- Nie jestem podejrzliwy wobec kobiet.Połowa moich pracowników to kobiety.- A może wobec nich także węszysz i starasz się wybadać, co knują?- Zwykle tego nie robię.W tobie było coś takiego, że włączył mi się alarm.- Za-myślił się na chwilę.- A potem od razu się poddałem.To też dla mnie zupełnie nietypo-we.Nie lubię nielojalności i zwykle za nią karzę.Usta ułożyły jej się w wąską kreskę.- Może przypominam ci kobietę, którą kochałeś?- Nie.- Wyprostował się na krześle.- W niczym jej nie przypominasz.Spojrzała na niego z błyskiem triumfu.Była inteligentna.Natychmiast domyśliłasię, że uderzyła w jego słaby punkt, ale najwyrazniej nie chciała tego wykorzystywać.- Czy w innym wypadku zwróciłbyś uwagę na chemiczkę, znajdując się w dwu-dziestopiętrowym budynku wypełnionym najpiękniejszymi kobietami świata? Czy onarównież była naukowcem?Znowu do tego wracała.Nie zamierzał jednak okazywać irytacji.To tylko utwier-dziłoby ją w jej niedorzecznych przekonaniach.- Jest lekarzem.Na twarzy Belli pojawił się ledwie dostrzegalny uśmiech.- Hej, nie widziałem jej od lat.Ledwie ją pamiętam.- Odpiął kolejny guzik koszuli.RLT- Nie wierzę ci.Mogę się założyć, że byliście zaręczeni.Czyż nie?Zmarszczył brwi.- Czemu w ogóle o to pytasz?- Z ciekawości.Mam pewne przeczucia dotyczące ciebie.- Mam nadzieję, że owe przeczucia podpowiadają ci, że czeka nas niezwykle zmy-słowa, intensywna znajomość.Zmrużyła oczy i pochyliła się nad stołem.- Wydaje mi się, że jesteś typem faceta, który kultywuje pierwszą miłość i stawia jąna piedestale.- Jestem Włochem.- Najwidoczniej tylko w połowie.Zdaje się, że musisz znalezć jakieś inne uspra-wiedliwienie.- No, dobrze.Więc kochałem ją.Szalałem za nią.Chciałem się z nią ożenić ichciałem mieć z nią dziecko.To chcesz usłyszeć?Zuchwałość zniknęła z jej twarzy.- Jak długo byliście razem? - zapytała cicho.- Pięć lat.Jej oczy zaokrągliły się.- O rany! To szmat czasu.Co się stało?Dominic odwrócił wzrok.- To moja sprawa.Dominic wstał i poszedł do kuchni.Postawił wodę na herbatę.Cała ta rozmowawytrąciła go z równowagi.On chciał zadać jej kilka pytań, tymczasem to ona wzięła gopod obstrzał.Uwielbiał inteligencję Patricii chyba w równym stopniu, co jej niewiarygodne cia-ło.Jej marzenie o tym, by zostać lekarzem, cieszyło go i zrobił wszystko, co było w jegomocy, by jej pomóc je zrealizować - płacił za jej mieszkanie, kiedy chodziła do szkoły,robił dla niej zakupy.Wszystko to w czasie, kiedy walczył o przetrwanie swojego bizne-su.RLTNie wyszłaby za niego przed końcem studiów.Dominic miał datę uzyskania jejdyplomu wyrytą w sercu.I nagle, na dwa tygodnie przed odebraniem dyplomu, obwieściła mu, że zaofero-wano jej posadę w Kalifornii i że pojedzie tam.Sama.Chciała zrobić błyskotliwą karieręw świecie nauki, a nie zakładać rodzinę.Od tamtej pory skupił się na biznesie.Nie potrzebował nikogo i miał wrażenie, żejego życie nie było puste.Dominic był zadowolony, że półmrok wywołany przez burzę i chwila na osobnościsprawiły, że Bella nie widziała jego miny.Postanowił się natychmiast uspokoić.Usłyszał, jak Bella wstaje.Wrócił do pokoju z czajnikiem gorącej herbaty i dwoma kubkami.- Przepraszam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]