[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeden z nich, wyglądający jak olbrzym i najwidoczniej ujęty po zaciekłej bójce, zaledwie zdawał sobie sprawę z tego, gdzie się znajduje.Drugi cały czas obrzucał strażników obelgami, ci zaś obojętnie cisnęli go w kąt i wyszli.- Jak stąd wyjdę, chłopcy, możecie być pewni, że się z wami porachuję!- darł się za nimi.- Znam wasze nazwiska! Nie podaruję wam!- Mówił z osobliwą afektacją, z jaką niekiedy niewykształceni prostacy udają maniery i mowę ludzi z towarzystwa.- Skurwysyny.- rzucił za nimi, siadając.Zerknąwszy na Erika, a potem na swego na poły nieprzytomnego kompana, rzekł: - Stary Bysio nie wygląda najlepiej, co?- Dla niego to może i dobrze - wtrącił ktoś z drugiego krańca celi.- Nawet nie poczuje uścisku pętli.- Nie.Bysio i ja nie urodziliśmy się, by skończyć na stryczku! -sprzęci wił się dzielnie przybysz.- Mamy znajomości, ot co! Jesteśmy przyjaciółmi samego Mądrali!- Kto to jest Mądrala? - spytał Roo.- Przywódca Szyderców - odparł nieznajomy z drugiego końca izby.- Ten zaś łgarz jest takim samym jego przyjacielem, jak ja jestem kumem matki naszego Króla.- Uważaj, bratku! - rzekł chełpliwy przybysz.- Wkrótce stąd wyjdziemy!Na drugim końcu więziennej izby otworzyły się drzwi i wszedł przez nie jakiś człowiek w towarzystwie dwu strażników.Miał na sobie pięknie skrojone i uszyte z dobrego materiału szaty, na głowie zaś kapelusz, który Erikowi wydał się dość zabawny - z czerwonego filcu wytłoczono kopułę obramowana wąskim rondem, a całość przytrzymywała na miejscu taśma zawiązana pod brodą.Nieznajomy miał twarz kapłana lub uczonego: bladą, pociągłą, z długim nosem i ostro zarysowaną szczęką.Jego oczy były niezwykle bystre, a ich przenikliwemu spojrzeniu nie umknęło nic i.tego, co działo się w celi od chwili, w której do niej wszedł.Strażnicy nie otworzyli krat, cofnęli się jednak pod ścianę.Nieznajomy podszedł bliżej do więźniów.- Który z was ma na imię Erik?Erik wstał i zbliżył się do kraty, stając naprzeciwko przybysza.Roo natychmiast podążył za nim.- To ja - rzekł młody kowal.- A jak brzmi twoje nazwisko?- Von Darkmoor.Nieznajomy kiwnął głową.- Jestem Sebastian Lender i pracuję u Barreta.- Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w obu więźniów, jakby chciał dobrze ich sobie zapamiętać.W końcu powiedział: -Obaj tkwicie po same uszy w.kłopotach.- Tego zdążyliśmy się już domyślić - odparł Roo.- Może uda mi się ocalić wam życie - rzekł Lender.- Musicie jednak dokładnie mi opowiedzieć, co się tam stało.Nie pomijajcie niczego i przede wszystkim.nie próbujcie łgać.Erik opowiedział mu więc wszystko, co zapamiętał, Roo dodał zaś resztę.Wysłuchawszy całej historii, Lender rzekł: - Biorąc pod uwagę zeznania Barona Manfreda i to, co opowiedziała dziewczyna, Rosalyn, jasne jest, że Stefan usiłował zwabić cię, Eriku, w miejsce, gdzie mógłby cię zabić.- Kiedy staniemy przed sądem? - spytał Erik.- Za dwa dni.Ponieważ to sprawa gardłowa, a ofiarą padł jeden z parów Królestwa, staniecie przed Sądem Królewskim tu, na dworze.- Zamyślił się na chwilę.- Powiadają o Księciu, że jest surowy, ale sprawiedliwy.Gdyby sprawa toczyła się przed sądem grodzkim.tamci sędziowie bywają cynikami i często wyrokują po myśli możnych panów.Choć z drugiej strony, każdy, kto trafia przed sąd, klnie się, że jest niewinny.- Mój ojciec powiedział - przerwał mu Erik - bym was odszukał i.- Wiem.Miałem ci coś dać.- Co takiego?- Dziwny to spadek, przyznaję.Niewielka kwota w złocie, zaledwie wystarczająca na pokrycie mojego honorarium.co stwierdzam z przykrością.Dalej, para butów.należały do twojego dziadka, zgodnie z tym, co mi Otto powiedział, a ponieważ jesteś podobnego wzrostu, powinny pasować.I piękny sztylet.którego tu oczywiście dać ci nie mogę, młodzieńcze.- Sztylet? - zdumiał się Roo.Lender podniósł dłoń.- Jestem prawnikiem od wielu lat i widywałem już dziwniejsze legaty.Tak czy owak, trzeba się z tym wstrzymać aż do sądu.Zobaczymy, czy sprawa potoczy się po naszej myśli.jeśli tak, to się stąd wyniesiemy.- Mamy jakieś szansę? - spytał Erik.- Niewielkie - przyznał prawnik.- Gdybyście zostali na miejscu i nie uciekali, moglibyście oprzeć swą obronę na twierdzeniu, żeście zabili Stefana w samoobronie.Manfred przyznał, że przekonywał ojca.by ten powstrzymał Stefana przed wprowadzeniem w życie jakiegoś wymyślonego naprędce planu.Nie chce powiedzieć, co to był za plan.utrzymuje jedynie, że Stefan szukał guza.- Czy on zechce to poświadczyć?- Już to zrobił - stwierdził Lender.- Gdy Nicholas obejmie urząd, on wróci do swoich posiadłości, ale mam poświadczoną kopię jego zeznań przed Królewskim Magistratem.W niektórych miejscach te zeznania są.niezbyt jasne.i gdybym wiedział, że będę waszym obrońcą, zadałbym mu więcej pytań.czego niestety nie uczynił śledczy królewski.- A teraz nie możecie mu ich zadać? - spytał Roo.- Nie, chyba że uzyskałbym nakaz Króla - odparł Lender.- Podejrzewam jednak, że Król nie będzie skłonny go wydać.- Dlaczego? - spytał Roo, nie bardzo pewien, czy dobrze usłyszał.- Chce przecież, by sprawiedliwości stało się zadość.A może nie?Lender uśmiechnął się, jak mistrz, który wyjaśnia coś oczywistego utalentowanemu, ale mało jeszcze doświadczonemu uczniowi.- Nasz Król bardziej może niż inni władcy dba o sprawiedliwość.być może ma to coś wspólnego z jego pobytem w Kesh, kiedy był młodzikiem, mniej więcej w waszym wieku.Nie chce jednak przejść do historii jako władca, który bezkarnie pozwala pospólstwu mordować swoją szlachtę.bez urazy, panie von Darkmoor.Jest sprawiedliwość.i sprawiedliwość.- A myśmy zabili Stefana, czemu nie da się zaprzeczyć.- westchnął Erik
[ Pobierz całość w formacie PDF ]