[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lydia zauważyła, że się rozglądam, i uśmiechnęła się do mnie.- Sala treningowa.Isaak zaprowadził nas do kolejnych drzwi, za którymi powitały nastrzaskający ogień, zapach świeżo parzonej kawy i dwie twarze.Jednauśmiechnięta, a druga naburmuszona.- Cześć, piękna.- Lydia rozłożyła ramiona i uściskała kobietę, która byłachyba w podobnym do niej wieku: mogła mieć jakieś trzydzieści pięć lat,rok mniej, rok więcej, i której półdługie sprężyste loczki przypomniały miBryn, tylko były kruczoczarne.- Ale mi się dziś poszczęściło - odparła kobieta i pocałowała ją.- A mnie też może się poszczęścić? - spytał Connor, przyglądając sięcałującej się parze. - Nie podrywaj mojej dziewczyny, Connor.- Lydia się roześmiała,zamykając drugą kobietę w niedzwiedzim uścisku.- Wcale jej nie podrywałem - zaprotestował Connor.-Powiedziałem jejkomplement.Myślisz, że kłusuję na twoim terytorium? Zapominasz, żerazem z tobą chodzę na patrole.Nie chciałbym stanąć na drodze twoimsztyletom.- Mądry chłopiec - pochwaliła Lydia i obróciła drugą kobietę twarzą wmoją stronę.- Tess, to jest Calla.To ta śpiąca wilczyca, którą staraliśmysię dobudzić.- No i się udało.- Tess podeszła do mnie natychmiast, wyciągając obiedłonie.- To zaszczyt poznać cię.Znów to słowo.Zaszczyt.Wyprowadzało mnie z równowagi.- Dzięki.- Ujęłam obie jej dłonie; były miękkie i ciepłe.Kiedy sięuśmiechnęła, jej jasne błękitne oczy zabłysły, pełne szczerej dobroci.Polubiłam ją natychmiast.- Mamy czas na kubek kawy? - zagadnął Isaac, unosząc dzbanek.- Czy odrazu rzucamy się na krew i flaki?Popatrzyłam na niego, zaskoczona pytaniem, które kazało nam wybieraćmiędzy kawą a rozróbą.- Nigdzie się nie będziesz rzucał - powiedziała Lydia, znów obejmującTess.- %7łniwiarze zostają na gospodarstwie.Tylko Napastnicy i wilczycaruszają w trasę.- I ja - dodała Adne.- Słyszałem, że zostałaś nową Tkaczką, Ariadnę.- Isaac nalał sobie kubekkawy.- Witaj na pokładzie.- Adne - poprawiła go.- Po prostu Adne.- Nadal buntujesz się przeciwko ojcu, Ariadnę? - spytała Tess, przytulającsię do Lydii.- Już o tym rozmawiałyśmy.- To wy o tym rozmawiałyście - oburzyła się Adne, mijając je, żebyprzysiąść za kuchennym stołem obok Ethana, który gapił się w swojąkawę i talerz pełen okruchów.- A poza tym, może byście sobie wynajęłypokój? Wiecie, nie wszyscy tutaj już znalezli swoją drugą połowę, a wy dwie ciągle się tym przednami popisujecie.- Uważaj - mruknęła Lydia.- Aż tak wiele okazji nie miewamy i ty dobrzeo tym wiesz.Na ogół mamy fart, jak nam się uda spędzić chociaż półgodzinki w tej samej strefie czasowej.- Poza tym masz szesnaście lat, Ariadnę.- Tess popatrzyła na nią surowo.- Nie miałaś jeszcze czasu, żeby się natknąć na miłość.- No jak to, nie miała? - Connor przysiadł na krześle przy Adne i objął jejplecy.- Ona tylko jeszcze jej nie doceniła.Adne jęknęła i oparła czoło na blacie stołu.- Wyjdę za mąż za pierwszego, który mi da kubek kawy.Wszystko mijedno, kto to będzie.- Isaac, dawaj ten dzbanek! - Connor szybko zerwał się z krzesła.- O rany.- mruknęła Adne w blat stołu.- %7łartujesz? - powiedział Connor.- Kubek kawy zamiast pierścionka? Natakie oświadczyny zawsze jestem gotowy.Dotknęłam chłodnej metalowej obrączki na swoim palcu.Kiedy złapałamwzrok Adne, schowałam dłoń pod stół.- Na więcej cię zresztą nie stać - dodał Isaac.- No cóż, to też prawda.- Connor się zaśmiał.- A ja nadal nie mam kawy - poskarżyła się Adne.-1 to mimo mojejszczodrej oferty.- Nie poddawaj się, kochanie.- Isaac uśmiechnął się, przynosząc jejparujący kubek.- Kawy, Callo?- Uch, ja.- zawahałam się.Nadal nie mogłam się połapać w tej bezładnejgadaninie tuż przed walką.- Nie powinniśmy skupić się na ataku? Anikamówiła, że mamy mało czasu, jeśli chcemy, żeby atak się powiódł.W kuchni zapadła cisza.Wstrzymałam oddech, bo najwyrazniejpowiedziałam coś złego.Ulitowała się nade mną Tess. - Kotku, na kubek kawy zawsze jest czas.- Wzięła mnie za ramię iposadziła na krześle obok Connora.- Zawsze jest czas na coś dobrego, kiedy masz spojrzeć śmierci w twarz -dodał Connor.- Amen - mruknął Ethan ze swojego kąta.Popatrzyłam na ich niewyrazne,słabe uśmiechy i mojakonsternacja znikła.Zastanowiłam się nad ich życiem.Nad tym, czemumuszą stawiać czoło.Opiekunowie, Strażnicy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • ines.xlx.pl