[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Udodi znowu się roześmiał.– Dobra, dobra, ale pozwól mi zabrać whisky.Butelka jest już prawie pusta.Tylko wezmę whisky.Kainene nie odzywała się, kiedy major Udodi zabierał butelkę ze stolika.Gdy już obaj wojskowi wyszli, Richard usiadł przy niej i wziął ją za rękę.Miał wrażenie, że on gdzieś się rozpłynął i z tego właśnie powodu major Madu nie uwzględnił go w swoich przeprosinach.– Ten człowiek był okropny.Bardzo mi przykro, że tak się zachował.– Był beznadziejnie pijany.Madu musi się teraz strasznie czuć – stwierdziła Kainene.Gestem wskazała leżącą na stole teczkę z dokumentami i dodała: – Właśnie uzyskałam kontrakt na dostawę obuwia wojskowego dla batalionu w Kadunie.– Gratuluję.– Richard dopił ostatnie krople ze szklanki i patrzył na Kainene, która przeglądała zawartość teczki.– Zleceniodawca pochodzi z plemienia Ibo, a Madu powiedział, że ten człowiek skłonny jest przyznać zlecenie komuś z jego ludu.Miałam więc szczęście.A ponadto on chce tylko pięć procent od kontraktu.– Łapówka?– Och, daj spokój, przecież jesteśmy niewiniątkami.Ta jej ironia zirytowała go, podobnie jak szybkość, z jaką uwolniła majora Madu od jakiejkolwiek odpowiedzialności za chamskie zachowanie majora Udodiego.Richard wstał i zaczął przechadzać się po werandzie.Wokół świetlówki brzęczały owady.– Widzę, że znacie się z tym Madu od bardzo dawna – powiedział w końcu.W żadnym wypadku nie miał zamiaru mówić o tym człowieku, używając jego imienia, to automatycznie świadczyłoby o jakiejś serdeczności wobec niego, której wcale nie odczuwał i nie pragnął.Ale z drugiej strony nie miał wyboru.Z pewnością nie mógł nazywać go majorem, użycie stopnia zbytnio podnosiłoby jego rangę.Kainene podniosła wzrok.– Od zawsze.Nasze rodziny były blisko ze sobą związane.Pamiętam, jak przed wielu laty, kiedy pojechaliśmy na Boże Narodzenie do Umunnachi, Madu dał mi żółwia.Najdziwniejszy i najlepszy prezent, jaki kiedykolwiek otrzymałam.Olanna uważała, że Madu źle zrobił, wyciągając to biedne stworzenie z jego naturalnego środowiska, i mówiła też inne tego typu rzeczy, ale ona nigdy nie przepadała za Madu.Włożyłam żółwia do miski i oczywiście niedługo potem zdechł.– Powróciła do przeglądania teczki.– On jest żonaty, tak?– Tak.Adaobi robi licencjat w Londynie.– I dlatego tak często się z nim widujesz? – To pytanie wypowiedział chrapliwym głosem, jakby coś mu przeszkadzało w gardle.Nie odpowiedziała mu.Może nawet go nie usłyszała.Wyraźnie widać było, że pochłonięta jest tą teczką, nowym kontraktem.Podniosła się.– Pójdę tylko do gabinetu zanotować coś i wrócę do ciebie.Richard zastanawiał się, dlaczego nie zapytał jej wprost, czy Madu jej się podoba i czy była kiedyś z nim związana albo co gorsza, czy wciąż z nim jest.Bał się.Podszedł do niej, objął ją ramionami i przycisnął do siebie, pragnąc poczuć bicie jej serca.Po raz pierwszy w życiu miał wrażenie, że może gdzieś znaleźć swoje miejsce.1.Książka: Świat milczał, kiedy myśmy umieraliW prologu historia kobiety z kalebasą.Usiadła na podłodze pociągu ściśnięta między ludźmi płaczącymi, ludźmi krzyczącymi i modlącymi się.Nie odzywała się, przez cały czas tylko w delikatnym rytmie tuląc trzymaną na kolanach przykrytą kalebasę, aż przejechali przez Niger, kiedy to uniosła pokrywę i poprosiła Olannę i innych, żeby się zbliżyli i zajrzeli do środka.Olanna opowiada mu tę historię, a on spisuje szczegóły.Opowiada mu o śladach krwi na sukni kobiety, wsiąkniętej w materiał i tworzącej rdzawe, fioletoworóżowe plamy.Opisuje rzeźbiony wzór na kalebasie, krzyżujące się ukośnie linie, i znajdującą się w środku głowę dziecka: niechlujne warkoczyki opadające na ciemnobrązową twarzyczkę, zupełnie białe niesamowicie otwarte oczy i usta rozchylone, jakby w lekkim zaskoczeniu wymawiały „o”.Dalej wspomina o niemieckich kobietach uciekających z Hamburga z powciskanymi do walizek zwęglonymi ciałami swoich dzieci, o kobietach z Rwandy wkładających do kieszeni drobne fragmenty swoich rozszarpanych niemowląt.Pilnuje się jednak, żeby nie doszukiwać się żadnych podobieństw, Na okładkę książki sporządza mapę Nigerii, w którą wrysowuje rozwidlony w kształcie litery Y przebieg rzek Niger i Benue.Tym samym odcieniem czerwieni zatacza granice miejsca, gdzie na południowym wschodzie przez trzy lata istniała Biafra.4Ugwu niespiesznie sprzątał stół w jadalni.Najpierw wyniósł szkło, następnie ubrudzone potrawką miski i sztućce, a na koniec poukładał talerze jeden na drugim.Nawet gdyby nie zerkał podczas posiłku przez kuchenne drzwi, i tak wiedziałby, kto gdzie siedział.Na talerzu pana zawsze było najwięcej porozrzucanego ryżu, jakby jadł nieprzytomnie i ziarenka uciekały mu z widelca.Na kieliszku Olanny widniały pozostawione przez szminkę ślady w kształcie półksiężyca.Okeoma wszystko j adł łyżką, nóż i widelec leżały odsunięte na bok.Profesor Ezeka przynosił własne piwo i obok jego talerza znajdowała się brązowa butelka o zagranicznym wyglądzie.Panna Adebayo zostawiała w swojej miseczce plasterki cebuli, a pan Richard nigdy nie rozgryzał kości kurczaka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]