[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chcęzdać na Uniwersytet Kalifornijski w Los Angeles i studiować kulturę Indian.Bettina wpatrywała się próbki, które trzymała w rękach, wciąż się zastanawia-jąc, która bardziej spodoba się Gideo-nowi.Co prawda Delafield impulsywnie odrzuciła jej propozycję zaadoptowaniachłopca, ale Bettina wiedziała, że wkrótce kobieta zmieni zdanie.Kiedy dotrą doniej plotki, za wszelką cenę będzie chciała osłaniać chłopca.Bettina była z siebie dumna.Sprytnie to rozegrała.Oczywiście najpierw mu-siała starannie wybrać osobę.Nie mogła zwierzyć się Ethel Candlewell, którasłynęła z dyskrecji.Za to Selma Cartwright za nic nie potrafiła dochować tajem-nicy.Dlatego osobiście pojechała na fermę wybrać kurczaka na piątkową kolacjęi tam opowiedziała Selmie naturalnie w najgłębszej tajemnicy, zaklinając nawszystkie świętości, by nikomu tego nie wygadała na jak straszną próbę zo-stała wystawiona, gdy w jej zajezdzie pojawiła się jakaś dawna fla-ma Faradayaz ich nieślubnym dzieckiem.Po tym Elizabeth Delafield zostawało tylko jedno wyjście.Bettina uśmiechnęła się do siebie.Wkrótce Gideon miał należeć do niej.RLT Ciociu? A czy to nie będzie kosztowne? spytała, nadal odwrócona plecami.Studia uniwersyteckie.Nie wiem, czy zdołam pokryć koszty. Znajdę pracę zapewniła szybko Morgana, nabierając otuchy. Mamdoświadczenie w prowadzeniu hotelu.Mogę być kelnerką.Pracować w kuchni. Jeśli tego właśnie chcesz.Morgana zamrugała powiekami ze zdziwienia.Nastawiła się na walkę. Nie sprzeciwiasz się?Bettina wzruszyła ramionami i sięgnęła po następną tapetę.Tę z motywamifutbolowymi. To twoje życie, skarbie.Kiedy Bettina poszła wtedy sprawdzić, dlaczego dziewczyna tak nagle odje-chała spod budynku, i zobaczyła zdjęcie młodego Faradaya, w głowie nagle za-świeciła jej się lampka.Jeszcze chwilę wcześniej chciała pozbyć się z domu i zmiasta tej blond zdziry i jej bękarta.Tak było, dopóki nie zobaczyła w Gideoniewiernej kopii Faradaya.A kiedy już uświadomiła sobie, że Gideon to skóra zdjęta z Faradaya, bezchwili wahania zrozumiała, że po prostu będzie musiał pójść w ślady ojca i zo-stać znakomitym lekarzem.W Twentynine Palms nie było lekarza ani przychodni.Ciężka choroba, ope-racja albo poród wymagały wyjazdu do położonego sto czterdzieści kilometrówdalej szpitala adwentystów w Loma Linda.Z drobniejszymi dolegliwościami iranami mieszkańcy najczęściej przychodzili do Bettiny Highto-wer, która odzie-dziczyła po mężu podręczniki medycyny, narzędzia lekarskie i apteczkę.Ponie-waż wszyscy głęboko szanowali lekarzy z Loma Linda, a sam doktor FaradayHightower też był adwentystą dnia siódmego, tym większą wiarę pokładali wdoktorowej.Bettinę mile łechtał szacunek, jaki ludzie okazywali jej jako wdowie po leka-rzu (w Bostonie wszyscy znaliby ją jako bękarta stangreta).Podobało jej się, gdyRLTprzychodzili, by wyjmowała żądła pszczół, leczyła ból gardła, nastawiała zwich-nięcia, dlatego zawsze miała zapas wody utlenionej, jodyny i oczaru oraz banda-że i szczapki do nastawiania kończyn.O ileż ważniejsza jednak by się stała, ma-jąc pod swoim dachem prawdziwego lekarza! Do tego własnego syna! Mówisz poważnie? spytała Morgana. Sądziłam raczej, że będzieszsię upierała, bym została pielęgniarką.Bettina odwróciła się zaskoczona.Zapomniała, że dziewczyna jeszcze tu jest.RLT Oczywiście, że tak powiedziała, wracając do rzeczywistości. Rób,co chcesz.Mam nadzieję, że się nie pogniewasz, jeśli przeznaczę twój pokój dlagości.Zostało nam trochę farby z odnawiania jadalni.Jest gdzieś w składziku.Odmaluie całv dom.od strychu po piwnice. Dziękuję, ciociu!Dziewczyna uściskała ciotkę i wybiegła.Przeglądając następne próbki tapety, Bettina wróciła myślami do Gideona.Morgana przestała już ją interesować.W końcu lepiej mieć syna niż córkę, leka-rza zamiast pielęgniarkę.ROZDZIAA 70Sandy Candlewell był na siebie wściekły.Rozładowując worki na zapleczu sklepu rodziców, zastanawiał się, jak mógłbyć takim durniem.Nigdy nie zapomni wyrazu twarzy Morgany, gdy podjechałpo pocztę i na widok jej nowych spodni powiedział: Nie widać twoich nóg".Niechciał, żeby to zabrzmiało jak krytyka.Morgana podobała mu się w spodniach.Morgana podobała mu się w e wszyst ki m.Tymczasem, jak to on, powiedział,co mu ślina na język przyniosła, i podpadł.Potem próbował się poprawić, ale Morgana chyba nie słyszała.Do tego Adelapoganiała, żeby już jechali.Wyświadczał jej przysługę.Kiedy zobaczył ją nadrodze z paczką owiniętą w szary papier i sznurek, zjechał na bok i zapropono-wał, że ją zabierze, żeby zdążyła na przyjazd furgonetki pocztowej.RLTGłupio się czuł, odjeżdżając tak, zostawiając smutną i zranioną Morganę, a te-raz zastanawiał się, czy w ogóle zdoła to naprawić.Za parę dni Morgana wyjeż-dżała do szkoły pielęgniarskiej i miała wrócić dopiero za trzy lata.Przerwał pracę i wytarł pot z czoła.Nie potrafił sobie wyobrazić tych trzechkoszmarnych lat pieklą i samotności.Sanford Candlewell bowiem też zakochałsię w Morganie tego dnia, gdy stojąc ramię w ramię oświadczyli tamtemu jego-mościowi, że nie wpuści na ich pustynię dzikich zwierząt i nie będzie urządzał tusafari.Morgana emanowała wtedy takim zdecydowaniem i odwagą.W jej głosiepojawił się jakiś nowy ton, słońce zapalało rude iskry w jej kręconych kasz-tanowych włosach, a wiatr szarpał sukienką wokół jej zgrabnych łydek.NagleSandy zobaczył, że Morgana Hightower nie jest już dziewczynką, i wrócił dodomu oszołomiony, stropiony, pełen uczuć, których nie rozumiał
[ Pobierz całość w formacie PDF ]