[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.To miło z twojej strony, że odprowadziłeś mnie aż na górę.- Miło? - powiedział z nutą rozbawienia w głosie.- Wdzięczny jestem losowi za okazję.%7łałuję jedynie, żeprzyczyną jest twoje złe samopoczucie.74Chwycił jej dłoń, przytrzymał ją w swych silnych palcach.Za nimi w salonie zapłonęły lampy.%7łółte pasmaświatła ułożyły się na podłodze galerii.Oczy Roberta także odbijały to światło, lecz połyskiwały nadto innymjeszcze blaskiem.Amelia nie udawała przed sobą, że nie rozumie ich wyrazu.- Zatem nie ma sposobu, by odwołać pojedynek.- Nie ma, chyba że Julian uzna inaczej.- To takie głupie - powiedziała impulsywnie.- Zgadzam się, ale wybór nie należał do mnie.- Ty jakoś umiałeś znieść jego zniewagi.- Masz rację, ale winny mu jestem pewne zadośćuczynienie.- To głupie!Roześmiał się ponuro.- Chyba głupie.No i trochę niezwykłe.Miałem uwieść jego żonę; tak było ustalone.Gdyby na tym sprawa sięzakończyła, wszystko byłoby w porządku.Nie może znieść, że my dwoje staliśmy się sobie bliscy.- Sądziłam, że chodziło mu raczej o możliwość ujawnienia sprawy osobom postronnym.- O to również, ale przede wszystkim o fakt, że nie potrafiłem utrzymać cię w przeświadczeniu, iż on jest twoimmężem i kochankiem.Pomimo niechęci do podstępu i krętactw bardzo mu zależało, abyś tak właśnie myślała.- Jest człowiekiem bardzo dumnym - wyznała.Ponieważ milczał, podniosła wzrok i uświadomiła sobie, że te słowa równie dobrze odnoszą się do RobertaFarnuma, który właśnie patrzył na nią granatowymi, niemal czarnymi w przyćmionym świetle oczyma.- Jeśli nie wrócę.- zaczął.- Proszę! Nie mów takich rzeczy.- Chciałem ci tylko powiedzieć, że bez względu na to, co powinienem teraz czuć, niczego nie żałuję.- Och, Robercie!- Nie oczekuję, że powiesz mi to samo, pragnąłbym tylko odejść od ciebie z pocałunkiem na pożegnanie.Przyciągnął ją, wzrokiem odszukał jej oczy i dopiero wtedy nachylił się do jej ust.Podała mu je z ochotą, dłoniekurczowo zacisnęła na kołnierzu jego koszuli, przywarła do niego mocno, pragnąc poczuć to silne męskie ciało i nazawsze je zapamiętać.Jakby pragnęła w ten sposób złagodzić dotkliwy ból zranionej duszy.Poczuła ucisk wpiersiach mocno przytulonych do jego torsu, w gardle czuła słony smak łez.Ciężko oddychał, kiedy od niej odstąpił.Spuścił głowę, odwrócił się, a potem już szybko i zdecydowanie zszedłpo schodach.Zza pleców Amelii wyszła Lally, podeszła do drzwi salonu i otworzyła je.- Czy wszystko w porządku, mam zelle? - zapytała łagodnie.- Nie - odpowiedziała Amelia.Nie było w porządku we właściwym czasie i teraz już nigdy nie będzie.Jeżeli Amelia tam, na galerii, nie wiedziała jeszcze, że kocha Roberta, powinna była uświadomić to sobienastępnego dnia o poranku.Spała mało.Wracała wspomnieniami do wydarzeń, jakie rozegrały się, odkądzamieszkała w Belle Grove.Starała się połączyć w jakąś całość ich strzępy i okruchy: uśmiechy, spojrzenia, słowa,fragmenty rozmów.Było tego wiele, a jednocześnie mało, najwięcej, a jednocześnie najmniej wspomnieńdotyczących Roberta.Jak to się działo, że tak bardzo pociągał ją ten mężczyzna? Nie tłumaczył tego dostatecznie fakt, że nocami wciemności łączyły się ich ciała.Podziwiała jego oddanie ciotce, stałą troskę o sprawy plantacji, stosunek do ludzi,którzy pracowali pod jego kierunkiem.Być może uratował jej życie podczas powodzi, stanął po jej stronie wincydencie z Patrykiem Dye em, a czasami bronił przed Julianem.Chodziło jednak o coś więcej, co tkwiło w nimsamym: prawość, niezłomność, poczucie siły; ale także najpierwotniejszy, niewytłumaczalny urok.Powinna myśleć o nim z pogardą, lecz nie była w stanie.Oczyma wyobrazni widziała jego twarz.Teraz zdawałosię jej, że ani przez chwilę nie wyobrażała sobie, iżby mężczyzna, który się z nią kochał, mógł wyglądać inaczej.Na myśl, że już nigdy - bez względu na wynik pojedynku - tego nie zrobi, ogarniał ją bezbrzeżny żal.Jeżeliwszystko zakończy się lekkim zranieniem, a przy tym bez uszczerbku na honorze, Julian dopilnuje, aby Robertnigdy nawet nie zbliżył się do niej.Jeśli Robert zabije Juliana, może popaść w kłopoty z prawem.Co ważniejsze,nie mogłaby wówczas poślubić go, nawet gdyby nalegał.Innej możliwości - że to Julian zabije Roberta - nawet niebrała pod uwagę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]