[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ciocia Julia.Jakim cudem nagle mam ciocię Julię? Regina. Addie wyrywa mnie z zamyślenia. Jesteś tam?Co z tym zrobisz? Nie wiem.Po prostu mi to wyślij.A ja zadzwonię za parę tygodni, przed świętami.Wszystko, co związane z tą kartką, jest dziwne i intrygujące, ale dwie sprawy zwracająmoją szczególną uwagę.Po pierwsze, kartka została wysłana do domu Addie, do mojegodawnego domu zastępczego, gdzie nie mieszkam już prawie dziesięć lat.Wie o tym każdy choćminimalnie zapoznany z moim życiem.Po drugie, dlaczego nie wspomniała o swoim mężu,moim domniemanym wujku? Wybieram numer Camille, jedynej osoby na świecie, którarozumie, co to wszystko dla mnie znaczy. Co o tym myślisz? pytam ją. Nie mam pojęcia mówi po chwili zastanowienia. To możliwe, że Paul umarł? Amoże ta kobieta jest chora i chce ci coś powiedzieć, zanim jej stan się pogorszy? Zresztą,cokolwiek to znaczy, bądz ostrożna, skarbie.Wiem, że jesteś podekscytowana, ale to możezawieść cię z powrotem do uczuć, które masz już za sobą.Nie chcę, żebyś cierpiała.Ale już za pózno: totalnie w to wsiąkłam. Przecież to nie ja otworzyłam te drzwi, Camille.Ona to zrobiła.Dzieje się coś, o czymmuszę się dowiedzieć.Odpiszę, nie będę dzwonić. I nie wspominaj Paula, dopóki ona tego nie zrobi.Nie wyciągaj go pierwsza.I nie pytaj,czemu podpisała się jako ciocia. Czemu? Bo ją wystraszysz.Napisz jej po prostu, jak dobrze sobie radzisz, podaj swój nowyadres i numer telefonu. Camille, daj spokój, w takim razie równie dobrze mogę zadzwonić. Nie, Gi.Dlatego, że kiedy nie mówi ci się prawdy, bywasz trochę& obcesowa. Ha! Jak dobrze mnie zna. Ja nazywam to asertywnością& Ale masz rację. Najpierw do niej napisz.I nie poganiaj. Dobrze.Kilka dni pózniej przychodzi przekazana przez Addie kartka i stawia wszystkie kropkinad i, a ja mam już kilka wersji listu do Julii.Chcę go włożyć do kartki z życzeniamiświątecznymi.Chociaż chciałabym jej zadać tyle pytań, moja odpowiedz jest prosta: w pracy idzie midobrze, jestem szczęśliwa, normalna i odniosłam sukces.Nauczyłam się już, że lepiej niezadawać ważnych pytań: czemu podpisała się jako ciocia , czemu wysłała list do mojego domuzastępczego, czemu nie podpisała się także w imieniu męża i czemu pisze do mnie akurat teraz.Miesiąc pózniej przychodzi odpowiedz od Julii, tym razem do mojego mieszkania naManhattanie.styczeń 1998Droga Regino,otrzymałam kartkę od Ciebie.Sprawiła mi dużą przyjemność.Często myślę o Tobie i o Twoich siostrach.Wiedz, że jeśli tylko miałabyś ochotę mnieodwiedzić, będziesz zawsze mile widziana.Wiedziałam, że moja kartka do Ciebie dotarła, bo nie wróciła do nadawcy.Tak się cieszę, że sobie radzisz! Jestem bardzo szczęśliwa!Nie wiem, czy Ci mówiłam, ale Twój wujek Frank zmarł.Odkąd go nie ma, jest miciężko.Chciałabym, żebyś odwiedziła mnie z siostrami.Dajcie znać z wyprzedzeniem, toprzygotuję dla was wszystkich jakiś posiłek.Jak się wiedzie Twoim siostrom? Czy któraś z nich wyszła za mąż? Regino, tak się cieszęze względu na Ciebie.Wiem, że życie nie było dla Was łaskawe.O tylu sprawach mogłybyśmyporozmawiać.%7łyczę Ci dużo szczęścia w pracy.Co jakiś czas odzywa się do mnie Pauly.Wciążmieszka na Florydzie.Proszę, wpadnij do mnie.Mam trochę kłopotów z sercem.Kiedy osiąga się pewien wiek, wszystko się sypie.Raz jeszcze życzę Ci powodzenia iproszę, pisz do mnie.Dbaj o siebie.Z miłością,Ciocia Julia Czytam list kilkakrotnie, bo duże doświadczenie w rozczarowaniu odbiera mi nadzieję, żeto wszystko jest tam napisane naprawdę.%7łe ona tak swobodnie odnosi się do Paula, że wyjaśnia,czemu imienia Franka nie było w podpisie pod życzeniami& Ale skąd zna moje siostry? Czemutak automatycznie podpisała się jako ciocia Julia , a o swoim mężu pisze jako o wujkuFranku ? Widzę po stemplu, że list nadano z Long Island.Dlaczego odzywa się do mnie właśnieteraz, gdy mieszkam od niej dalej niż przez całe życie, bo dziewięćdziesiąt minut drogi?Dzwonię do Camille i czytam jej list na głos. No i co myślisz?Nic nie mówi, a potem ostrożnie sugeruje: Może mieszkałyśmy tam, gdy byłyśmy dziećmi? Camille, ja nie mam ani pół wspomnienia związanego z tą kobietą.Julia.Czy to brzmidla ciebie choć odrobinę znajomo? Gi, a może to jest to miejsce z wierzbą i dzieciakami, które skądś pamiętam? Kiedy to było? Kiedy byłaś naprawdę bardzo mała. Może Cookie i Paul mieli nas gdzieś, więc Julia i Frank nas przyjęli. Gi, pamiętaj, że ci Accerbi mogą nie mieć nic wspólnego z Paulem. Ale przecież pisze o nim.I nazywa siebie moją ciotką. Bo pewnie tak do nich mówiłyśmy, więc tak się podpisała.Wielu naszych opiekunów zastępczych kazało tak do siebie mówić.To jedyne logicznewyjaśnienie.Proszę cię, Gi, nie rób sobie nadziei.Nic nie mówię. Podała swój numer.Zadzwonię, a potem do niej pojadę. Jak się tam dostaniesz? pyta Camille. Wynajmę samochód na Manhattanie. Dziewięćdziesiąt minut drogi to nic w obliczutrzydziestu jeden lat czekania na odpowiedzi. Potem wpadnę do ciebie i wszystko opowiem.Nochyba że sugeruję łagodnie chciałabyś jechać ze mną?Camille wzdycha i rozważa, co powinna zrobić dla mojego dobra, ale ja już znam jejdecyzję.Jej nie kuszą powroty do przeszłości.Ciężko pracowała, żeby zacząć nowe życie u bokuFranka, z dziećmi& Co jakiś czas udaje mi się zabrać ją na jedną z moich podróżysentymentalnych do szkoły podstawowej czy supermarketu w Saint James albo na plażęCordwood.Chcę zapamiętać, jak tam łobuzowaliśmy, w tych jedynych miejscach, które dawałynam szansę na beztroskę, ale Camille jako starsza siostra pamięta co innego: zamieszanie, bicie,głód, rozpacz.Byliśmy nieszczęsną grupką zaradnych ulicznych dzieciaków, które próbowały budowaćdom z niczego.Ale to, że mam okazję zdobyć odpowiedzi na niektóre pytania o moją przeszłość,nie znaczy, że Camille musi być równie rozemocjonowana tą podróżą. Jedz sama mówi w końcu. Przy trójce dzieciaków mam dość zajęć.Napisała dociebie, więc ty jedz.A potem przyjedz do mnie. Dobrze.Kocham cię, skarbie. A ja ciebie, robaczku. Milknie na chwilę. Regina? Tak? Pamiętaj, co ci mówiłam: bądz ostrożna. Dziecko w każdym wiekuzima 1998 2003Siedzę w wynajętym samochodzie, ogrzewanie grzeje, a ja opieram się wygodnie i patrzęprzed siebie.Pierwsze, co rzuca się w oczy, to wierzba płacząca w ogródku.Jest wielka, a jejzwieszone gałęzie kołyszą się na wczesnolutowym wietrze.Patrzę teraz na ogrodzenie z siatkiotaczające całą działkę i dopada mnie wspomnienie: jestem malutka, stoję na podmurówce iśmieję się szaleńczo, bo znacznie większy ode mnie chłopiec przekłada palce przez oczka siatki iłaskocze mnie w brzuch.Przenoszę wzrok na ogród i widzę figurkę Dziewicy Maryi otoczoną ceramiczną muszlą.Ozdabiają ją kwiaty w intensywnych kolorach różu, pomarańczu i żółci
[ Pobierz całość w formacie PDF ]