[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pod spodem znajdował się plik listów, przewiązany różowąwstążką.Pośpiesznie chwyciła korespondencję i podeszła do okna.Serce niemal wyskoczyłojej z piersi, gdy na górnej kopercie rozpoznała elegancki charakter pisma matki.DobryBoże, udało się, pomyślała z ulgą.Mama będzie uratowana, a jak dobrze pójdzie, niczłego nie spotka także księcia.Natychmiast odłożyła na miejsce szkatułkę oraz pamięt-nik, zamknęła klapę i przekręciła klucz.Gdy tylko rozwinęła dywan, Sophy zajrzała do pokoju.- Musimy się śpieszyć.Słyszałam, jak jedna z pokojówek mówiła, że książę wła-śnie wrócił.- Już jestem gotowa - oznajmiła Leonida.Rozejrzała się po pokoju, aby mieć pewność, że wszystko znajduje się na swoimmiejscu, a następnie wzięła klucze do jednej ręki, listy do drugiej, i ukrywając je w fał-dach sukni, wyszła z pomieszczenia.Ledwie zdążyła ukryć się ze służącą w swoim pokoju, gdy na schodach rozległ sięgłos Stephena.Teraz pozostało jej tylko zaplanować jak najszybciej ucieczkę.- Czy panienka znalazła to, co trzeba? - wyszeptała Sophy.Leonida uchyliła wieczko szkatułki z biżuterią, wepchnęła listy między perły a na-szyjnik z bursztynów, a na koniec wsunęła kluczyk do zamka i przekręciła.- Tak mi się wydaje.- Westchnęła.- Przekaże to panienka tamtemu człowiekowi?- W żadnym razie.- Ale.Leonida ujęła dłonie Sophy i popatrzyła na nią z powagą.- Kiedy będę na kolacji, spakujesz swoje rzeczy, a potem upewnisz się, że nikogonie ma w pobliżu, i przemkniesz się do stajni w Hillside, żeby zabrać mój powóz.RLT- Nie zostawię panienki - sprzeciwiła się wierna pokojówka.- Tylko na chwilę.Musimy obmyślić jakąś przekonującą historię.- Leonida przy-gryzła wargę, zastanawiając się nad stosownym kłamstwem.- Możesz powiedzieć służ-bie lorda Summerville'a, że otrzymałaś informację o chorobie matki, a ja pozwoliłam ciwrócić do domu, bo pragniesz otoczyć ją opieką.To powinno wystarczyć, żeby nie na-brali podejrzeń z powodu twojego nagłego wyjazdu.- Nie rozumiem.- Gdy tylko opuścicie Hillside, powiesz Piotrowi, żeby dojechał do linii drzew zajeziorem.Upewnij się, że powóz nie jest widoczny z drogi.Sophy nie wydawała się przekonana.- A co z panienką?- Muszę iść na kolację i zaczekać, aż wszyscy w domu udadzą się na spoczynek -odparła i skrzywiła się niezadowolona, że brak jej śmiałości, aby po prostu uciec.-Upewnię się, że nikt nie zauważy mojej nieobecności.Im pózniej wszyscy się zorientują,tym lepiej.Pokojówka cofnęła się o krok i z niedowierzaniem szeroko otwarła oczy.- Panienka chce, żebyśmy jeszcze dzisiaj wieczorem wyruszyły do Rosji?- Nie mamy wyboru - wyjaśniła Leonida.- Gdy tylko wyjadę, moi wrogowie zpewnością ruszą za mną w pościg, a książę będzie bezpieczny.- Bardziej martwię się o bezpieczeństwo panienki.A jeśli ten okropny człowiekobserwuje dom?Leonida zadrżała na samą myśl o tym, że w ciemnościach mogłaby wpaść na tegoprzeklętego brutala.- Och, z pewnością czai się w pobliżu i właśnie dlatego nie zamierzam czekać dorana.Musimy wierzyć, że mrok skutecznie osłoni nas przed jego wzrokiem.- Nie podoba mi się to wszystko.- Mnie również, ale muszę dostarczyć.- W ostatniej chwili Leonida ugryzła się wjęzyk.Do diaska, jeśli nie zachowa ostrożności, nigdy nie uda się jej przechytrzyć Ste-phena, a co dopiero wrogów, którzy mieli ją na celowniku.- Muszę dostarczyć mamieRLTpaczkę, zanim wpadnie w ręce zdrajców.- Z wysiłkiem przełknęła ślinę, jakby przypo-mniała sobie, co czuła, gdy ostrze noża dotykało jej szyi.- A zatem niech będzie.- Pokojówka ciężko westchnęła i ruszyła do drzwi.- Sophy?- Tak, panienko?- Uprzedz Piotra, że być może uda mi się wymknąć dopiero póznym wieczorem.Nie mogę ryzykować pojmania.- A co z panienki bagażem?Leonida wzruszyła ramionami.- Zabiorę, co się da, a resztę zostawię.Książę niewątpliwie z wielką radością ciśniemoje rzeczy w ogień.Po kolacji Stephen jak zwykle udał się do gabinetu z zamiarem przejrzenia kwar-talnych sprawozdań przed porannym spotkaniem z sekretarzem.Tego wieczoru nie mógłjednak się skupić na pracy, gdyż jego myśli bezustannie krążyły wokół panny Leonidy,która nader dziwnie zachowywała się przy stole.Nie w tym rzecz, że milczała.Choć nie brakowało jej uroku ani dowcipu, z naturybyła raczej nieśmiała.Podobnie jak on, wolała trzymać się na uboczu i nie zwracać nasiebie uwagi.Tym razem jednak przeszła samą siebie, gdyż w trakcie całego posiłkuwypowiedziała zaledwie kilka słów, błądziła myślami gdzieś daleko i wyglądała tak,jakby dręczył ją nierozwiązany problem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]